poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Szaleństwo nie bal

Od kilku lat nasi przyjaciele organizują bal przebierańców, który teoretycznie powinien być balem karnawałowym. Każdy bal ma określoną tematykę i trzeba przyznać, że kilkadziesiąt osób każdego roku przechodzi samych siebie! Znamy się jak łyse konie, a wchodząc na salę nie możemy się poznać! Szefowa lokalu patrzy na nas z przymrużeniem oka (tak tylko można wytrzymać z bandą wariatów).
Tematem tegorocznego balu było: GOD SAVE THE QUEEN.Wszystko co jest lub było związane z wyspiarzami było obecne na sali.







Rozpoczął się orszakiem królewskim (albowiem cała rodzina była obecna), a potem szaleństwu nie było końca.


Super jest mieć farta i być otoczonym ludźmi, którym się chce! Dzięki nim mam możliwość malować świat wszystkimi kolorami tęczy!

czwartek, 25 kwietnia 2013

Wielki finał!


Ranek rozpoczęliśmy bardzo wcześnie próbą generalną. W garderobie czekała na nas niespodzianka: na środku najspokojniej w świecie stał sobie sedes!
 
                         

Nasza uwaga skupiła się na nim przez 3 min albowiem byłyśmy pochłonięte absolutnie czym innym!
Harmider jaki panuje w damskiej garderobie, gdzie co chwila zmienia strój kilkadziesiąt kobiet, jest niesamowity!
Ja dołożyłam sobie zwiększoną dawkę stresu gdyż nie zabrałam biletów dla moich gości! ( Jeśli ktoś jest nienormalny jak ja to niech cierpi!). Na szczęście dobra dusza dowiozła w ostatniej chwili bilety.
Jak co roku występy były fantastyczne mimo ogromnej tremy.
Na szczęście kilkumiesięczne treningi nie są dla nas wyrzeczeniem tylko przyjemnością. Poza tym zajęcia flamenco przynoszą tylko korzyści naszej kondycji fizycznej i psychicznej również.
To niesamowite, że tylu osobom zwyczajnie chce się coś robić, a nie zalegać przed komputerem czy telewizorem.
Cudownie jest gonić świat stepując w butach flamenco!














wtorek, 23 kwietnia 2013

Przed wielkim finałem


Po 8 miesiącach ciężkiej pracy nadszedł czas naszych występów flamenco. Naszemu zdenerwowaniu nie było końca. Ostani tydzień zajęć i prób był dla wszystkich uczestników ogromnym stresem.
Żyjemy nadzieją, że jak co roku wszystko będzie ok!

czwartek, 18 kwietnia 2013

Wiosna radosna


No i zaczęło się! Po kilku ciepłych dniach mam, wrażenie, że przyroda po prostu kipi chcąc nadrobić stracony czas.
W ciągu jednej nocy wystrzeliły w ogródku krokusy.



Wszędzie ich pełno, trudno przejść, żeby czegoś nie zdeptać.



Do domu,co chwila, wpadają na kawę nieproszone pająki, których wiosenna ruchliwość przeraża żeńską cześć rodziny. Kot natomiast jest zachwycony wizytami dziwnych gości!



Dziś pod okna przywędrowała sarna przecudnej urody.



To kruche zwierzątko, ku mojemu zaskoczeniu, niespecjalnie obawiało się samochodów i pasło się najspokojniej w świecie.



Dopiero po kilkudziesięciu minutach czmychnęło w zarośla.



Ostatnie noce mamy nieprzespane albowiem słyszymy wycie kocura,który zakochał się na całego w naszej kotce. No cóż,  jest nieświadomy, że ten związek nie ma przyszłości!
Nasz żółw też oszalał z przyjściem wiosny!


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Tego jeszcze nie było!



Nasze drzewko wigilijne bardzo dobrze się czuło najpierw u nas w domu ( gdzie wypuściło nowe gałązki), a potem na tarasie. Od dłuższego czasu czekaliśmy na rozmarznięcie ziemi, ale zima absolutnie nie wydawała na to zgody.
W końcu stało się! W sobotę pojawiło się słońce i było w miarę ciepło. Podjęliśmy decyzję o niedzielnym przewiezieniu i wkopaniu choinki na działce. Do pomocy zostały zwerbowane 2 osoby ( chyba nie były tym faktem zachwycone).
Operacja nie była najprostsza i rozpoczęła się pakowaniem drzewka w wielką płachtę, a następnie wepchnięciem go do samochodu.

                                      




Nasz kot obserwował to z wielkim zainteresowaniem.
 
                                         

Na działce zalegał jeszcze miejscami śnieg, ale Artur dał radę wykopać spory dół. Dzięki typowemu narzędziu ogrodniczemu jakim jest diaksa rozcięto plastikową donicę i umieszczono roślinę w ziemi.



Ubijając ziemię Wojtek odtańczył typowy taniec ogrodnika.

                                        

 Tak późno jeszcze nigdy nie rozstawaliśmy się z choinką. No cóż, lepiej późno niż wcale!


piątek, 12 kwietnia 2013

Codzienność potrafi zaskoczyć


Dziś Wojtek podszedł do okna i dostał dziwnego wytrzeszczu ze zdziwienia. Otóż trudno w to uwierzyć bo w ogródku sąsiadów buszował dzik!
Natychmiast rzuciliśmy się po aparaty fotograficzne (tratując się wzajemnie na schodach).
Właściciele posesji również dostrzegli zwierzaka i wylegli na balkon ( nie wiedzieć czemu nie odważyli się wyjść do ogrodu) żeby sfotografować niezwykłego gościa. Dużo szczęścia miał ich mały piesek, który w tym momencie znajdował się w domu. Dzik absolutnie bezstresowo przejrzał zawartość trawnika pod resztką śniegu i po dłuższej chwili, przez lukę w ogrodzeniu, przeniósł się następną działkę. Tutaj spokojnie penetrował rosnące krzewy.
Życie potrafi nas zaskoczyć, nieraz wystarczy tylko się rozglądać wokół siebie aby dostrzec niezwykłe rzeczy.

wtorek, 9 kwietnia 2013

Świat z innej perspektywy


Żyjemy każdy po swojemu i większość z nas prowokuje lub zwyczajnie wymyśla problemy. Przejmujemy się zwykłymi pierdołami i histeryzujemy nierzadko z byle powodu.
A razem z nami żyją niesamowici ludzie, pozbawieni wzroku. Przez życie prowadzą ich inne niż wzrok zmysły. Gonią świat często z większym entuzjazmem niż widzący.
Córka zaprosiła mnie na Niewidzialną Wystawę w Warszawie, która absolutnie jest genialna. Każdy powinien przyjść i doświadczyć tak wielu unikalnych doznań dla ludzi widzących. Tutaj mamy możliwość poczuć świat z innej perspektywy.
Wszystkie info na temat wystawy można przeczytać na : www.niewidzialna.pl
Tel. 504324444 ( warto zrobić rezerwację).
Gorąco polecam.

niedziela, 7 kwietnia 2013

I po świętach


Dziś jest nasz ostatni dzień na nartach.
Wstajemy wcześniej niż zwykle, sprzątamy apartament, szybko pakujemy samochód i jedziemy na ostatnie, w tym roku narty w Austrii.
Jutro jest ostatni dzień sezonu narciarskiego w tym regionie, a tu śniegu jest ponad 3m! Wita nas słońce i wspaniała panorama.



 Jeździmy po wyratrakowanych trasach, leciutko przyprószonych śniegiem- prawdziwa bajka! Rzadko spotykamy innych narciarzy, więc stoki są tylko dla nas!



Po dwóch godzinach, góry zaczyna spowijać mgła, która bardzo szybko gęstnieje i nie widzimy nawet czubków naszych nart.



Postanawiamy przeczekać trudne warunki i zatrzymać się na pyszne jedzonko w cudownej knajpce na stoku.



Panuje tu przyjazna atmosfera i wszystko tu jest niebanalne. Przed chatą, przy ławach stoją wyrzeźbione w drewnie niedźwiadki.



W sieni pali się ogień, a między gośćmi leniwie przeciska się rudy psiak (nad drzwiami wejściowymi widoczny jest napis aby go nie dokarmiać!).






 Tutaj nawet toalety są niezwykłe!



Bar z ogromnym drewnianym kontuarem z pewnością nie jedno widział.
Są tu również pokoje gościnne, więc może następne święta spędzimy w tej bajecznej atmosferze.
Dziś wracamy do domu i stwierdzamy, że po raz pierwszy w święta udało nam się nie utyć! Narciarskie święta to był wspaniały pomysł.
Cieszymy się na powrót do Polski bo tam czeka już wiosna, szkoda tylko, że z półmetrową warstwą śniegu..























czwartek, 4 kwietnia 2013

Bad Gastein dla wszystkich


Następne ranki przywitały nas błękitnym niebem, wspaniałym słońcem i lekkim mrozem. Narciarstwo w takich warunkach jest wspaniałym przeżyciem.
Bad Gastein jest miastem dla wszystkich. Można tu wyżyć się narciarsko, popływać w gorących wodach na świeżym powietrzu czy potańczyć nocą, na ulicy, przy austriackiej muzyce. Oczywiście można w eleganckich strojach spędzać wieczory w słynnym kasynie.
Każdemu według potrzeb i upodobań!











środa, 3 kwietnia 2013

Zima wiosną i co dalej?


Mając Šwięta Wielkanocne na względzie i otaczającą nas zimę zdecydowališmy się (pod wpływem naszej młodszej córki Ani) na wyjazd narty. Spakowališmy majdan i wyruszyliśmy do Austrii. W dziesięć godzin dotarliśmy do Bad Gastein. Apartament wykupiony przez internet okazał się rewelacyjny i z fantastycznym widokiem na otaczające góry i urocze miasteczko.
W niedzielę przebudzenie było absolutnym zaskoczeniem bo ktoś zabrał nam widok z okna! W miejsce wspaniałej panoramy mieliśmy mleczną ścianę utworzoną przez padający śnieg!
W cudownym nastroju zasiedliśmy do świątecznego śniadania. Oczywiście na stole gościła maleńka święconka z pisankami przywieziona z Polski.
Ok. południa byliśmy na stoku co okazało się prawdziwym wyzwaniem. W przeciągu 12 godzin w dolinie spadło pół metra, a w górach ponad metr śniegu! W związku z tym stoki były absolutnie nieprzygotowane. Jazda w metrowym puchu wymaga określonej techniki. Upadek w miękki puch jest frajdą, ale wygrzebanie się z ponad metrowego świeżego śniegu jest prawdziwym wyzwaniem! Poza tym ten kto wywijał orła ( bo trzeba przyznać, że wszystkie upadki były bardzo spektakularne) znikał pod śniegiem na dłuższą chwilę. Mgła też nie ułatwiała nam życia.
Oczywiście uprzedzono nas, że trasy są zamknięte, ale nasza grupa i jeszcze kilkunastu innych kretynów nie poddała się i pojechała w dół.
Pod koniec dnia byliśmy kompletnie wykończeni.
Jak ma tak wyglądać nasze narciarskie gonienie świata to chyba po tak intensywnym pobycie trzeba będzie odpocząć....