wtorek, 30 lipca 2013

Męska rzecz- być daleko

Męska rzecz- być daleko
W ostatni weekend panowie postanowili udać się na nocne wędkowanie.
Zabrali górę sprzętu wędkarskiegoi, wielką lodówkę turystyczną i kupę ciepłych ciuchów ( na wypadek nocnych mrozów?!). Zostali odstawieni w odludne miejsce. Kiedy przypłynęliśmy po nich następnego dnia byli dziwnie zmęczeni i nie wiedzieć czemu żadna ryba nie nadziała się na ich haczyki! 
Zapakowaliśmy powtórnie cały majdan i przywieżliśmy wspaniałych wędkarzy na działkę, którzy do wieczora odsypiali nieprzespaną noc.  
Ach ci faceci...




sobota, 27 lipca 2013

Lepiej nie rzucać słów na wiatr

Spędziłam trochę czasu na tafli lodowej trenując łyżwiarstwo figurowe. Dlatego też jazda na rolkach jest mi bliska i sprawia ogromną frajdę.Niestety nie przepadam za jazdą w samotności. 
Jesienią narzekałam, że nie mam z kim jeździć bo córki są oczywiście zajęte. Wtedy mój małżonek palnął na odczepnego ( żebym przestała wreszcie marudzić ), że gdyby miał rolki to by się nauczył i ze mną jeździł... Zapomniał, że do wiosny jest kilka okazji na zakup prezentów. W jego przypadku była to Wigilia, urodziny i imieniny. Toteż zakupiłam mu dobry sprzęt i ochraniacze na wszystkie członki. 
Nadeszła letnia sobota i przypomniało mi się o złożonej obietnicy! Odnaleźliśmy głęboko skitrany prezent w garażu i chciał nie chciał pojechaliśmy na pierwszą lekcję.
Panowie nie rzucajcie żonom nieprzemyślanych obietnic bo kiedyś przyjdzie pora ich realizacji!



piątek, 26 lipca 2013

W zgodzie z naturą



Obudziło nas lekkie kołysanie łódki. Dzień był piękny. 
Po cudownym wieczorze trzeba było wszystko posprzątać. Trzeba przyznać, że to też jest fajna strona żeglarstwa ( jeśli ktoś lubi oczywiście luz, a nie sztywne hotele).



Kiedy wszystko było ogarnięte opuściliśmy nasz ukochany biwak.  Było ładne słońce i nieźle wiało.

                                            

Przy wietrze  z rufy mogliśmy płynąć bez miecza i na samym foku. Dzięki temu nie musieliśmy  trzymać się szlaku i zwiedzaliśmy wąskie kanały i płytkie zatoczki Narwi.


Jeżeli ktoś o tej porze roku spodziewa się śpiewów ptaków to będzie rozczarowany. Skończył się czas miłosnych treli. Teraz ptasi rodzice są zajęci wychowaniem dzieci!
Łabędzie osiągnęły mistrzostwo w żebraniu. Widząc cumującą łódkę błyskawicznie podpływają całą rodziną.



Początkowo zachowują się bardzo grzecznie, ale nie ma co liczyć na ich wdzięczność. Lepiej pamiętać, że są to duże, dzikie ptaki. Podczas karmienia tatuś może nam nieźle dołożyć dziobem.  Koniec karmienia też jest przyjmowany bardzo negatywnie.



Ale za to jakież one są piękne!
Kaczuszki podpływają z dużą nieśmiałością. Trzeba zachowywać się bardzo spokojnie aby nie wystraszyć mamy z młodymi (W przeciwieństwie do łabędzi, gdzie stado tworzą rodzice z dziećmi, kaczki -matki samotnie wychowują małe.)


Płynąc cichutko, kilka godzin obserwowaliśmy wspaniały świat zwierząt. 
To fantastyczne, że niedaleko Warszawy są takie miejsca...













wtorek, 23 lipca 2013

Weekendowe żagielki


Mimo zapowiedzi o zimnych wieczorach i nocach popłynęliśmy żaglówką na cudowny biwaczek.  Mieliśmy fantastyczną żeglarską pogodę: słońce i wiatr.



Tym razem szczęście się do nas uśmiechnęło i mieliśmy możliwość zacumować przy naszej ukochanej skarpie na niedużej wyspie, na Narwi.Uwielbiamy to miejsce, ale niestety nie jesteśmy jedynymi i dlatego rzadko jest tu pusto.



Wojtek błyskawicznie podreptał po chrust na ognisko, a ja uradowana pobiegłam rwać mirabelki z pobliskiego drzewa.



 Drzewko zazdrośnie strzegły półtorametrowe pokrzywy. Ręce miałam poparzone kompletnie ( po tym komary były mi absolutnie obojętne!) ale narwałam pełne kieszenie i były pyszne! Nasze mirabelki, na działce, są jeszcze niedojrzałe.

                                             

Nasz wieczór był iście magiczny. Było ciepło wbrew prognozom i nie zajrzał do nas żaden komar! 
Zjedliśmy wspaniałe żarełko z grilla. Mieliśmy dobre wino i piwo.



Na dodatek siedzieliśmy sobie przy ognisku na super wygodnych nowo zakupionych siedziskach.



 Tak można świat doganiać ! Powtarzam setny raz: niech żyje Jezioro Zegrzyńskie!














sobota, 20 lipca 2013

Prace przymusowe


Większość z nas rwie się do samodzielnego wykonywania wszelkich prac gospodarskich żyjąc w świętym przekonaniu, że zrobi je najlepiej. Moja rodzina niestety należy do tego gatunku. W tym tygodniu Wojtek postanowił zrobić porządek na dachu z antenami.

                                         



Ja oczywiście powędrowałam za nim. Moja pomoc okazała się porażką, bo wyrządziłam więcej szkód niż
napraw.




                                                                     

Za to widok z naszego dachu był niesamowity. 









My zresztą, dla sąsiadów, też wyglądaliśmy szokująco (diagnoza o naszej " nienormalności" została wydana już dużo wcześniej). 





Kominiarz to ma fajne życie!



















czwartek, 18 lipca 2013

Nuda nie ma szans


Przerażeni, że weekend się skończył postanowiliśmy tak łatwo się nie poddawać. Spotkaliśmy się ze znajomymi aby pograć w bilarda na świeżym powietrzu.
Wczesny wieczór przerodził się w póżny i było bardzo przyjemnie.
Pojedynek faceci contra kobiety był bardzo wyrównany. Niestety przegrałyśmy i trzeba będzie się odegrać...





wtorek, 16 lipca 2013

Z osami nie mieliśmy szans..


Na działce popsuła nam się polewaczka i strumień wody dzielnie podlewał nam, przez 3 miesiące, ścianę domku zamiast trawy. Ponieważ woda ma tam dużą zawartość żelaza ściana wyglądała jakby na nią swoje potrzeby załatwiał gigantyczny słoń. Nie mogliśmy dalej udawać, że nie zauważamy usmarowanej elewacji po pierwsze piętro na sraczkowaty kolor. W końcu rodzina zmusiła się do wytężonej pracy. Polewaczka została wymieniona i bez problemu pomalowano parterową część ściany.
Następnego dnia z samego rana ( o 10) inżynieryjna myśl techniczna połączyła dwie drabiny. Konstrukcja oparta o dach lekko zatrzęsła blachą.

                                            

Z pewnością było to istnym tsunami dla os, ( nie mieliśmy o nich zielonego pojęcia) które umiejscowiły swój rój pod dachem. Nieźle zaniepokojone zaczęły atakować drabinę. Wtedy pomysłowy Wojtek stwierdził, że drabinę zostawi na dachu, a część ścianek pomaluje z górnego okna ( czyż to nie był genialny pomysł!). Popędził na górę i ochoczo zabrał się do pracy. Osy początkowo skupiły swoją uwagę na pędzlu i tacce z farbą. Mieliśmy namacalny dowód, że umysł i pomysłowość ludzka jest potęgą! Niestety trwało to krótką chwilę. Po paru minutach owady w żółto-czarnych piżamkach zorientowały się, że to nie pędzel jest ich wrogiem i gryźć należy zupełnie inny cel. Wykonując kilka salt w powietrzu przeformowały oddział i zaatakowały Wojtka niczym Dywizjon 303! Cwany malarz wykonując dziwny taniec, szybko ewakuował się z wrzaskiem zamykając okno.
Teraz mieliśmy poważny problem bo wściekła królowa wydała rozkaz ataku, wysyłając na nas eskadry bombowców i myśliwców.
Schroniwszy się w domu wezwaliśmy telefonicznie pomoc. Przyjechała fachowa ekipa, która poruszając się bardzo powoli ( nie biegali jak my) spryskała rój. (Przy okazji dostało się również pająkom, których nie znosi nasza córka.)









Mamy nadzieję, że teraz spokojnie skończymy przymusowe prace i znowu poganiamy sobie za światem na wake'u i nartach wodnych!











piątek, 12 lipca 2013

Ciągle,w ruchu


Uwielbiamy naszą działkę. Nie pamiętam kiedy tam ostatnio leżałam i się opalałam. Jak na nas przystało nie możemy usiedzieć na miejscu.
Tym razem szaleliśmy na wake'u i nartach wodnych. I tu trzeba przyznać, że część kobieca nie ustępowała części męskiej.
Po kilkudniowych upałach woda w Jeziorze Zegrzyńskim była nieprawdopodobmie ciepła.
Nie.wierzyłam panom, ale kiedy sama znalazłam się w wodzie nie odczułam początkowego chłodu. Pierwsze pływanie na nartach w tym roku pokazało, że długa przerwa wymaga treningu. I tak trzeba będzie zrobić, bo przecież mamy lato i wreszcie upalną pogodę. Nie narzekajmy na upał tylko cieszmy się bo czas biegnie szybko.










wtorek, 9 lipca 2013

Żeglowanie - dla kogo, a dla kogo nie....


Żeglowanie po większych akwenach, wbrew wszelkim obawom, jest dla wszystkich.
Za jacht jest odpowiedzialny kapitan i oczywiście jest w stanie samodzielnie prowadzić łódkę. Na szczęście dla sporej grupy osób prawdziwy fun to uczestniczenie w żeglarstwie.




Pomijam fakt, że zwyczajnie jest dobrze wiedzieć co się dzieje na łódce podczas dużej fali czy silnego wiatru. Bierne uczestnictwo z rozdziawioną gębą czy przerażonymi, nic nierozumiejącymi oczami jest mniej zabawne.
Chorobę morską też można okiełznać. Mamy cudowne tabletki, ( nie chodzi o viagrę) po których jesteśmy rześcy i skorzy do baletów.
Nawet na luksusowych jachtach załoga jest 24h/dobę razem. To wymaga wyluzowania i nie zwracania uwagi na masę rzeczy ( nawet jeżeli wkurzają na "maxa"). Doświadczenie uczy, że lepiej jest coś olać i dalej świetnie się bawić.
Łódka jest bardzo akustyczna więc nie bardzo można wyżywać się w głośnym seksie!
Należę do tych jednostek, które mają wrażliwy sen. Chrapanie budzi we mnie mordercze instynkty i mogę wtedy zabić ( kilka razy rozważałam możliwość uduszenia kogoś poduszką). W związku z tym zawsze mam ze sobą dobre zatyczki do uszu, które pomagają mi spać.
Podczas płynięcia ( jeżeli warunki pogodowe na to pozwalają) część z nas absolutnie w mistrzowski sposób umie wykorzystać każde miejsce na sen.

                                        







I                                        

                                              



Inni opanowali pranie i wieszanie ( co przy przechyłach nie jest proste).




Jeżeli lubimy spędzać wakacje w grupie to nie jest dla nas problemem podporządkowanie się gdzie i co będziemy jeść.
Chwile spędzane w romantycznych zatoczkach gdzie nie ma dojścia z lądu- bezcenne.




Poza tym trzeba mieć końskie zdrowie aby mieć siłę rżeć ze śmiechu cały czas.
Jedyną rzeczą, z którą nie można dyskutować to zdanie kapitana w kwestii żeglowania. Możemy zmienić samego kapitana, ale nie jego decyzje szczególnie jak wieje silny wiatr.


Podejmowanie ważkich decyzji wymaga odpowiedniej oprawy..

Muszę to chyba uwielbiać albo kochać swojego męża skoro tak "się męczę" na tych wyjazdach....






















piątek, 5 lipca 2013

Cudowne urodziny z rodziną


Z wielką przyjemnością i kameralnie obchodziłam wczoraj swoje urodziny.
Starsza córka z narzeczonym przygotowali muszle z czosnkiem w białym winie. A młodsza z chłopakiem pomagali przy pozostałej części kolacji.
Przy zbiorowej pracy, w kuchni panował absolutny rozgardiasz! Po półtorej godzinie zasiedliśmy do wspólnej kolacji.



Muszle jak zawsze były fantastyczne i zjadłam ich chyba tonę.
Konsumpcja szampana z truskawkami nastąpiła na naszej pływającej skorupce.



Po czym  wciągnęliśmy tort w kształcie starego lnianego worka.



Babeczki z truskawkami dobiły mnie absolutnie. Przeżarcie znacznie utrudniło dotarcie łóżka.