sobota, 30 sierpnia 2014

To nie będzie zwykła podróż....


Każdemu pakowaniu towarzyszy ekscytacja i mała doza niepewności.
Po miesiącu powracamy do Grecji, na Kos. Tym razem to nie będzie tylko podróż wakacyjna. Jest to jedna z najważniejszych moich podróży w życiu. Mam głęboką nadzieję, że słońce Grecji przyniesie nam szczęście. Tak sobie siedzę w samolocie i łzy kapią mi ze wzruszenia na ekran ipada. Jeżeli emocje, które będą mi towarzyszyć przez najbliższe dni nie będą przyczyną zawału to będzie cud! 

piątek, 29 sierpnia 2014

Maszerować- i tyle!


Kończą się wakacje i coraz rzadziej będziemy mieli ładną, ciepłą pogodę.  Nie załamujmy się, tylko wykorzystujmy każdą chwilę bezdeszczowej pogody (na Kasprowym wczoraj padał śnieg!). Zawsze powtarzam: jeśli nie ma ograniczeń zdrowotnych, do aktywności fizycznej potrzebne są tylko chęci. Polska nie leży na pustyni. Każda miejscowość ma tereny, po których można wędrować i spotkać niezwykłe rzeczy. 


Parki, łąki czy lasy potrafią być urzekające o każdej porze roku. Ruszenie "czterech liter" na spacer czy trekking nie jest czymś niesamowitym- to tylko "ruszenie czterech" liter!

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Przez pogodę żeglowanie nie było nam dane


W sobotę późną nocą dotarliśmy do portu. Zawsze na łodce špi się fantastycznie. Rano na Zegrzu obudził nas brak słońca, ciężkie chmury, deszcz i kompletny brak wiatru! 
Na szczęście przybyli znajomi z bąbelkami na poprawę humoru. 
                                 
Z braku żeglarskiej pogody poszliśmy zjeść sandacza. Plaże przy siąpiącym deszczu świeciły pustkami.
                                 
 Młodzi policjanci nudzili się jak mopsy toteż dostarczyliśmy im moc adrenaliny przechodząc bez pasów do smażalni! Nie była to niedziela jakiej chcieliśmy, ale sandacz był pyszny!

sobota, 23 sierpnia 2014

Szał górskiej rzeki


Wyspani jak zawsze ( niektórzy spali na wszelki wypadek z siekierą) rozpoczęliśmy ostatni dzień naszego kajakowego spływu.
Kiedy zaczęliśmy wodować kajaki okazało się, że tym razem kolega Umlaut nie ma klucza od zapinki spinającej nasze wodne pojazdy!  I znowu Bob wkroczył do akcji z siekierą! 
Muszę przyznać, że zabieram na wyjazdy normalnych inaczej! 
Wiedzieliśmy, że za Rudzkim Mostem Brda przybiera charakter górskiej rzeki. Z tego powodu musieliśmy dobrze zabezpieczyć nasze bagaże, na wypadek  wielce możliwej wywrotki. Drobne rzeczy zostały przywiązane i wszyscy założyliśmy kapoki. 
Na początku naszej drogi pojawił się zimorodek! Towarzyszył nam przez pierwsze parę kilometrów. Byliśmy absolutnie oczarowani błękitną strzałką ( potoczna nazwa ptaszka), która prowadIła nas krętymi meandrami rzeki. 
Slalom między zwalonymi drzewami w szybkim nurcie nie był łatwy. 
Przegradzające całą szerokość rzeki drzewo z wąskim przejściem było dla niektórych  przawdziwym wyzwaniem. 
Odcinek rzeki zwany "Piekiełkiem" dla części z nas był fantastyczny, a dla niektórych przerażającym. Brda jest tu ściśnięta między wysokimi brzegami, ma wartki nurt i liczne bystrza. 
Trzeba omijać lub schylać się pod konarami drzew. 
Na dnie leżą głazy, które mają swoje imona nadane przez flisaków: Owczarz, Warkota, Kentzer, Tłusty, Chudy i Kierda. 
Za mostem w Pile nurt rzeki osłabł. Wiosłowanie w stojącej wodzie i pod wiatr było dla nas ciężką pracą ( niektórzy zatęsknili za wartkim nurtem.) Ok. godz 15 dotarliśmy do kresu naszej podróży: Gostycyn Nogawicy.
Żal nam było strasznine, že to już koniec naszej kajakowej przygody. 
W drodze do domu postanowiliśmy zobaczyć największy akwedukt w Polsce w Fojutowie, do którego nie daliśmy rady dojść dwa dni wczešniej. 
No cóż szczycić się nie bardzo jest czym, tym bardziej, že w latach 70-tych w ramach komunistycznej renowacji został ordynarnie wysadzony i sklepienie zostało wykonane z żelbetonowych płyt, które po latach zasłonięto klinkierem.
                                         
Osławiona budowla jest małej postury. Najdziwniejsze jest to, że wokół rozbudował się ogromny kompleks turystyczny z licznymi restauracjami, zježdżalniami, miejscami noclegowymi, a nawet jest tu wyciąg narciarski! Wszysko zostało wyłożone betonową kostką! Nie podobało nam się to wszystko absolutnie! 
Na szczęście mieliśmy zakupione nasze ukochane trocie, a do nich pyszne bułeczki, pomidory, cytryny i napitki. Znależliśmy urocze miejsce nad wodą. Tu na pomoście utworzyliśmy królewski stół i z wielką przyjemnością wciągneliśmy wszystko. 
Tak nastała 20.30 i to był ostateczny czas powrotu do domu. 
Po trzech dniach nieustających doznań mieliśmy wrażenie, że byliśmy na spływie przynajmniej tydzień. 
Długo jeszcze będziemy wspominać niezwykłą Brdę....

wtorek, 19 sierpnia 2014

Brda- wstążka czy rzeka?


Ranek obudził nas błękitnym niebem z białymi obłoczkami. Ranne ptaszki kupiły świerze bułeczki i wiktuały na śniadanie i lunch.
W świetnych nastrojach zaczęliśmy rozpinać nasze kajakowe bolidy. Raptem zobaczyliśmy panikę w oczach Małgorzatki spowodowaną brakiem kluczyka do jednej z zapinek rowerowych! Na szczęście nasi faceci są zawsze na wszystko przygotowani. Bob swoją siekierą rozprawił się z zamkiem w cztery sekundy ( sądzę, że potencjalnym złodziejom poszło by to jeszcze szybciej!). 
Czekało nas ponad 20 km rzeki. Na mapie odcinek Brdy między Woziwodą, a Rudzkim Mostem wygląda jak wijąca się wstążka i tak też jest w rzeczywistości.
Prąd w meandrach rzeki jest tu trochę szybszy niż poprzedniego dnia. 
Płynęło się fantastycznie. Trzeba było być bardziej uważnym bo na tym odcinku było więcej zwalonych drzew i ukrytych pni pod wodą. 
Minęliśmy dwa wywrócone kajaki. Na szczęście uczestnicy wywrotek byli w świetnej kondycji i humorach. 
Zatrzymaliśmy się w Gołąbku II na naleśniki i zupę pomidorową.
Tutaj "bardziej sprawni" przy wyciąganiu kajaków zaliczyli upadek w błoto.
Mieliśmy niezłego farta, albowiem kiedy zajadaliśmy się w osłoniętej wiacie przyszła solidna burza. 
Po burzy ruszyliśmy dalej. W Rudzkim Moście u przemiłego pana zostawiliśmy spięte kajaki. 
Była wczesna godzina więc zwiedziliśmy pobliską Tucholę i okolice. Miasteczko ( pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1287r) jest bardzo zadbane. Na rynku zjedliśmy obfity obiad. 
Przygnębiający jest fakt wszechobecnych grobów wokół miasteczka. 
                                        
Toczące się walki na tych terenach pozostawiły wiele krwi w tutejszej ziemi.
                                         ( pofalowana ziemia to zbiorowe mogiły)
 Mam nadzieję, że Europa tego nie powtórzy.....

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Witaj piękna Brdo!


Załadowanie worków z naszym dobytkiem do kajaków zajęło nam trochę czasu. 
W końcu udało nam się opuścić przyjazne pole namiotowe w Rytlu. W skład naszej floty wchodziło sześć dwuosobowych i jeden jednoosobowy kajak. 
Już po kilku minutach zabaczyliśmy wspaniałe widoki. Rzeka płynęła nieśpiesznie, a nam towarzyszyły wysokie brzegi nieprzeciętnej urody. 
Można było wiosłować lub wykorzystując nurt czasami tylko korygować tor kajaka i napawać się cudownymi obrazami.
Początkowo obawialiśmy się o naszą koleżankę, która płynęła jedynką. Planowaliśmy się zmieniać co parę godzin. Okazło się, że zwrotny, lekki, mały kajaczek był fantastyczny. Gocha pomykała nim jak mały parowozik. I nie miała zamiaru dzielić się nim z kimkolwiek! 
Jeśli ktoś sądzi, że nasz grupa płynęła spokojnie to jest w wielkim błędzie!  Co chwila napadaliśmy na siebie. Wzajemnemu taranowniu i wpchychniu się w krzaczory towarzyszyły ciągłe wrzaski.
Do Woziwody dopłynęliśmy ok 15. Wyjęliśmy na ląd nasz sprzęt i starannie spięliśmy stalowymi linkami. Ponieważ pora była wczesna postanowiliśmy się udać na wędrówkę do Fojutowa aby zobaczyć największy akwedukt w Polsce. GPS pokazywał nam, że do pokonania mamy trasę 5,7 km w jedną stronę. Ochoczo więc udaliśmy się w las. 
Z pewnością nie jesteśmy normalną grupą skoro po kilkugodzinnym wiosłowaniu mieliśmy siłę i ochotę na jedenastokilometrowy marsz! Niestety podczas naszego przedzierania się przez gęstwinę leśną trasa dziwnym trafem wydłużała się. Nie chcąc wracać po ciemku bez latarek musieliśmy zawrócić. No cóż, co się odwlecze to nie uciecze....
Podczas naszego marszu osoby, które zostały na polu namiotowym zakupiły wędzoną troć. 2 kg tej przepysznej ryby kosztowało 65zł! Ryba zniknęła w dwie sekundy i postanowiliśmy zakupić następne trzy! U naszej gospodyni podgrzaliśmy je na grillu i pożarliśmy z toną pomidorów i chleba popijając winem lub piwem. 
To był długi, cudowny dzień i zasłużyliśmy na dobry odpoczynek.
                                      
 A w nocy śniła nam się cudowna Brda....

piątek, 15 sierpnia 2014

Wypad w Bory Tucholskie


Dziś, czy to w domach czy w biurach, każdy był w stanie oczekiwania na rozpoczęcie długiego weekendu. Wszystkie bambetle zapakowaliśmy wczoraj, żeby dziś rano bez stresu pognać do pracy. 
Po załatwieniu najpilniejszych spraw wskoczyliśmy do samochodu i jazda w Bory Tucholskie! Na polu namiotowym w Rytlu panowała super atmosfera. 
Gwiazdami było rodzeństwo: roczna Kalinka i czteroletni Mikołaj. 
Spanie przybrało fomy namiotowe lub samochodowe.

 
                           
Rano po śniadaniu wyruszyliśmy kajakami do Woziwody  (22km). Wreszcie zaczął się nasz spływ kajakowy!

czwartek, 14 sierpnia 2014

Szaleństwo pod kopułą


Dostaliśmy z mężem prezent: zjazd tyrolką pod kopułą Stadionu Narodowego.
 Moja połówka w zastępstwie wysłała młodszą córkę. Udałyśmy się na miejsce gdzie podpisałyśmy odpowiednie dokumenty. Kazano nam założyć kombinezony ( idealne na szalejący upał) i kaski. Po czym zostałyśmy podczepione  i pofrunęłyśmy w dół liny. 

Zabawa była niezła tylko trwała krótko. Następnym razem kupię sobie kilka zjazdów i już!

wtorek, 12 sierpnia 2014

Razem autostradą życia


Każdy pobierając się ma nadzieję, że będzie to trwać  całe życie ( w szczęściu i chorobie). Niektórych to niestety przerasta i nie dają rady... Małżeństwo jest najbardziej wymagającą instytucją i należy o nie dbać bezustannie. Jeśli ktoś liczy na ciągłe słońce to powinien sobie darowač ożenek. Wspaniałe, słoneczne dni przeplatają się z deszczem, a zdarzają się również niezłe tornada. Sztuka polega natym, żeby umieć pozbierać się po wichurze i dalej iść razem. Najgorszy jest brak emocji między małżonkami. Poza tym życiowa szarość nie jest kolorem najbardziej pożądanym w związku. Pojawienie się dzieci jest największym egzaminem dla przetrwania pary, ale równocześnie to one dają rodzicom najwięcej emocji ( tych pozytywnych i nieraz tych nie). 
Kiedy zakochana wychodziłam za mąż miałam głowę pełną życiowych pomysłów, ale jak inni nie miałam pojęcia ile życie zażyczy sobie ode mnie wyrzeczeń. Na szczęście miłość do rodziny czyniła większość z nich  czymś normalnym i zrozumiałym. 
Kilka dni temu obchodziliśmy bardzo okrągłą rocznicę. 
                                     
Nasz kolega stwierdził, że w dzisiejszych czasach nie jest to trendy.Ale jest to powód do dumy! No cóż, staramy się zaprzeczyć teorii o upadku tradycyjnej rodziny.
Z tego też powodu balowaliśmy na statku do białego rana.
 Przybyły tłumy naszch rodzin i przyjaciół. 
Tatuś z córeczką
                     
    Dobry humor królował całą noc. 
Mam nadzieję, že znowu spotkamy się na następnej rocznicy u nas lub u kogoś z balujących u nas gości. 
                            

czwartek, 7 sierpnia 2014

Kto ma rację?


Grecy kochają dzieci. Miłość do nich traktują trochę inaczej niż my w Europie Wsch, a już na pewno inaczej niż zachodnia Europa. Latem, w ciągu dnia na uliczkach, niewiele widuje się dzieci. Dopireo po południu zaczyna się je widywać w sklepach, tawernach i na każdym skrawku ulic. 
Tutaj nikogo nie dziwią hasające małe dzieciaki na skwerach czy śpiące o 2 w nocy na ławeczkach w knajpach (Szwajcaria by tego nie przeżyła). 
Dzieci w wieku szkolnym są wszechobecne i biegają bez kontroli późną nocą. 
Grecy zwyczajnie cieszą się obecnością dzieciarni i nikogo to nie gorszy.
Nie mam pojęcia czyj system wychowania jest lepszy i kto tutaj ma rację?

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Cudne przywitanie


Lotnisko w Warszawie przywitało nas wspaniałą słoneczną pogodą. W związku z tym rzuciliśmy nasze torby w domu, wzięliśmy kluczyki i dokumenty od samochodu i po pięciominutowej bytności w domu udaliśmy się na działkę nad Jez. Zegrzyńskie. Tutaj czekała rodzinka i znajomi. 
Zwierzaki ucieszyły się na nasz widok ( szczególnie żółw okazywał radość!). Jak zawsze nie mogło być mowy o nudzie. Jaza na nartach wodnych i wake' u jest naszą cudowną codziennością. 
                   Mistrz zaczyna efektownym zeskokiem z pomostu

                                         

Tutaj każdy ma szansę zacząć swoją karierę wodniaka albo sobie o niej przypomnieć! Małgosia podjęła wyzwanie z sukcesem! 
W tym roku mimo sąsiedztwa wody rodzinka uruchomiła po wielu latach basen, żeby opalanie nie było tak męczącym zajęciem! Nawet sprezentowano nam elegancki fotel wodny! 
Polska jest cudowna kiedy latem towarzyszy nam pogoda!
Tutaj dni i wieczory potrafią być najfajniejszymi na świecie! Super być już w domu.