piątek, 27 lutego 2015

A jednak!


Już zaczęłam wątpić czy z nadmiaru różnych obowiązków i zajęć uda nam się odwiedzić, jak co roku, Zakopane. W końcu zdecydowaliśmy się!i 
Osławione Pendolino w 2 godziny i 28 minut przywiozło nas do Krakowa. Z pociągu pognaliśmy do autokaru, który przed 21 przywiózł nas na miejsce. Zakopane przywitało nas śniegiem! 
                                      
Jest oczywiście fantastycznie!
Wszędzie pozostawiono ozdoby noworoczne więc mamy wrażenie jakby zbliżała się Wigilia. 
                                       
    W Kolibecce jak zawsze zjedliśmy przepysznego pstrąga. 
Po 22 dojechali do nas znajomi i tak zaczęliśmy przedłużony weekend!



poniedziałek, 23 lutego 2015

Cudowna niewiadoma


Kabaretowa scena przyjaciół Marka Majewskiego ma na prawdę niewymuszony charakter.
Kolejny raz udaliśmy  się w czwartek do Centrum Łowicka w Warszawie. Zawsze w tych okolicach jest duży problem z parkowaniem, ale to nikogo z wielbicieli spotkań organizowanych przez Marka Majewskiego nie stresuje. Każdy z nas wie, że aktorzy czekają na spóźnialskich. Na sali między krzesłami są umieszczone niewielkie stoliczki. Można zakupić wino czy kawę i w cudownej atmosferze można je spokojnie pić. Na widowni jest zawsze sporo starszych ludzi. Czy kiedykolwiek zdarzyło Wam się aby ktoś ze sceny w teatrze zapytał się o możliwość podwiezienia do domu starszej pani, która przybyła sama na przedstawienie?! Tak tu już jest...
Przychodząc tutaj nie znamy programu wieczoru. Jest to dla widzów niespodzianka i to jest najlepsze! Nie zawiedliśmy się na tej formule i zawsze byliśmy zachwyceni kabaretem. Tym razem duże wrażenie wywarł na nas kabaret Trzeci Oddech Kaczuchy. Energetyczna Maja Piwońska rozruszała widownię w kilka minut. 
A jak zawsze uroczy Krzysztof Daukszewicz nawiązał z widzami fantastyczny kontakt. 
Ta scena jest niesamowitym miejscem z niesamowitą atmosferą i jest wielką niespodzianką...

piątek, 20 lutego 2015

W "Pytaniu na śniadanie"


W poniedziałek zaproponowano mi wywiad w TVP2. Zaproszono również moją rodzinkę. Na szczęście dziewczyny mogły przyjechać, więc było mi raźniej.

http://pytanienasniadanie.tvp.pl/18940120/nowe-zycie-po-40tce


Stawiłyśmy się rano na Woronicza 17. Przed programem "poznęcał się" nad nami sztab makijażystek i fryzjerów. 
Troszkę się zestresowałam jak usłyszałam tytuł naszego wywiadu: "Viola Danielak inspiruje Polki".  Ja inspiracją dla polskich kobiet!? To ciężar nie do udźwignięcia! Polki są niesamowitymi kobietami i dadzą sobie radę w każdych warunkach ( jeśli tylko im się chce oczywiście). 
Gospodarze programu: Monika Zamachowska i Tomasz Wolny byli przemili.
Atmosfera była bardzo luźna choć stres, w programie na żywo, dawał o sobie znać.
Rozmawialiśmy o moich pasjach i naszych podróżach. 
Jestem bardzo szczęśliwa, że ktoś zauważa moje propagowanie jak cieszyć się życiem i doceniać jego różnorodność. Wiek nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla "nic nierobienia"! Przecież każdy dzień może być sztormem lub flautą. Ważne aby chcieć to wykorzystać!

niedziela, 15 lutego 2015

Bal i szczytny cel


W ostatnią sobotę z okazji Walentynek i kończącego się karnawału w hotelach, barach i restauracjach odbywało się wiele bali. Kolejny raz uczestniczyliśmy we wspaniałym Balu Charytatywnym fundacji Synapsis w Regent Warsaw Hotel. Fundacja od wielu lat pomaga osobom z autyzmem.  Pracują dla niej niesamowicie charyzmatyczni ludzie. 
Na balu jest zawsze fantastyczna atmosfera. Gospodarze zapraszają świetnych muzyków. Hotel przygotowuje wyśmienite menu. 
Każdego roku jest aukcja obrazów. 
W tym roku były przygotowane stroje, w których fotografowaliśmy się w dowolnych konfiguracjach.
Balowaliśmy do 3 w nocy. 
Całkowity dochód z balu będzie przekazany na dofinansowanie terapii prowadzonej w ośrodkach Fundacji Synapsis. 
Cudownie, że miałam możliwość bawić się na niezwykłym balu, ale cudowniejsze jest to, że dołożyliśmy małą cegiełkę dla działalności fundacji!




sobota, 14 lutego 2015

Każdy dzień jest dobry


Codzienność potrafi nas mentalnie ograniczać. Szara rzeczywistość zyskuje często nad nami wielką przewagę. W ciągu tygodnia, po pracy,  niechętnie ruszamy się gdziekolwiek. Tłumacząc się zmęczeniem.  Wieczorem najadamy się " po kokardę" i zalegamy na kanapie.
Jakoś na siedzenie, do późna w nocy, przed telewizorem lub komputerem siły witalne zawsze się znajdą?!
Na leżenie jeszcze mamy czas!
W tym tygodniu udało nam się spotkać większą grupą na łyżwach. 
Niektórzy z nas nie mieli łyżew na nogach od ładnych paru lat, a dali sobie świetnie radę! 
                              
Półtorej godziny jazdy na lodzie było fantastycznym oderwaniem się od codziennego pędu. 
                               
Nastroje wszystkim (mimo upadków) dopisywały!
A potem czternastoosobową grupą udaliśmy się do knajpki na pyszną kolację.
Przed 24 byliśmy w domu. Tak więc następnego dnia spokojnie udaliśmy się do pracy. Można? Można!

środa, 11 lutego 2015

Wariaci nie do zdarcia


Niedziela miała być pochmurna ze śnieżnymi burzami. Oczywiście prognozom daliśmy umiarkowaną wiarę i jak w każdy weekend zjechaliśmy się aby iść na następną wędrówkę. 
Tym razem brzegiem Wisły wyruszyliśmy w kierunku Otwocka, a z nami Kubuś.
Przywitało nas słońce. Brzegi Wisły powitały nas gęstymi krzakami i umiarkowanym błotem.
Zadziwił nas namiot, o tej porze, wśród krzaków.
Natomiast wiosłujący kajakarze powalili nas na łopatki. Trzeba być prawdziwym twardzielem, żeby przy tak silnym nurcie w lutym odważyć się wejść na kajak! A może wariatem? Uwielbiam wariatów! 
Kilka godzin wędrowaliśmy brzegiem królowej polskich rzek. 
Wtargnęliśmy nawet do królestwa bobrów, które objęły okoliczne drzewa w absolutne posiadanie. 
Podczas naszej wędrówki rozszalała się zamieć śnieżna, która po 20 minutach przerodziła się w cudowne słońce. 
Rozpoczęliśmy i zakończyliśmy naszą wędrówkę w promieniach słońca! I znów grupę wariatów los nagrodził. 
Co by się nie działo będziemy gonić ten świat! 

poniedziałek, 2 lutego 2015

Kampinos nasz!


O 11 zjechaliśmy się niemal jednocześnie na parkingu w Palmirach, co było cudem (zawsze ktoś się spóźnia). 
Zostawiliśmy nasze bolidy i grupą osiemnastu osób z psiakiem o  imieniu Kubuś wyruszyliśmy w doskonałych nastrojach. 
Pogoda była fantastyczna, a widoki równie wspaniałe. 
Posiłek w lesie w tak doborowym towarzystwie- bezcenne. 
Po ośmiu kilometrach część grupy zawróciła, a twardziele poszli dalej. 

Przyroda za wytrwałość nagrodziła naszą grupę.
Natknęliśmy się na stado saren. Pod koniec trekkingu, nad Puszczą Kampinoską, pojawił się księżyc. Las i bagna przybrały charakter horroru. 
Dobrze,że nie byłam sama.. 
Po kilku godzinach dotarliśmy do parkingu. Przeszliśmy 25 km i byliśmy piekielnie głodni! 
Na szczęście nasi przyjaciele czekali na nas z bigosem i żurkiem. Nawet Kasieńka upiekła  chleb! W ciepłym domu rzuciliśmy się na pyszne jedzenie. To była prawdziwa nagroda za naszą wytrwałość! Z takimi wariatami można gonić ten świat!