piątek, 28 października 2016

Thistlegorm- król wraków. ( Egipt- nurkowanie)


W 1956 Jacques Cousto odkrył wrak Thistlegormu.
Został zbudowany i zwodowany w 1940 roku. 
6 października 1941 podczas rejsu ze sprzętem wojskowym, dla żołnierzy brytyjskich walczących w Afryce Północnej, został trafiony przez dwie bomby zrzucone przez niemieckie bombowce HE111. 
Trafiły w kocioł parowy, który wybuchł i w skład amunicji. To pozbawiło statek wszystkich szans na utrzymanie się na powierzchni. Po dwudziestu minutach znalazł się pod wodą. 
Mimo bombardowania i pożaru statek osiadł na dnie,prawie nietknięty, z pełnym ładunkiem. Zawartość ładowni jest imponująca. Można tu zobaczyć ciężarówki Bedford, 
dwa czołgi, dwie lokomotywy, ogromną ilość załadowanych motocykli (podobno było ich 165!), części zapasowe, liczne opony i buty gumowe. 
Tajemnicą pozostaje trzecia ładownia - kompletnie pusta. Z jakiegoś powodu została kompletnie wyczyszczona... Podejrzewano, że była w niej broń chemiczna. 
   Z rozwojem nurkowania rekreacyjnego Thistlegorm został ponownie odkryty w latach 90 tych. Ponieważ leży na niecałych trzydziestu metrach jest praktycznie dostępny dla wszystkich nurków. 
Cumowania łodzi, bezpośrednio do wraku, niemiłosiernie niszczą statek i koralowce, które się na nim znajdują. 
Teoretycznie powinny tutaj nurkować osoby z dużym doświadczeniem nurkowym. Niestety często możemy doznać szoku widząc kto tutaj  schodzi pod wodę... Nurkuje tu bardzo wiele osób. Tak duża obecność nurków stanowi dodatkowe zagrożenie dla statku, a pęcherzyki powietrza powodują zwiększoną korozję.
Od kilku lat słyszymy o planach ograniczających ilość nurkowań i dopuszczaniu tylko nurków z dużym doświadczeniem nurkowym. Jak na razie rzeczywistość jest kompletnie inna..
Dodatkowym utrudnieniem są tutaj bardzo silne prądy.
Mimo, że nie jestem "wrakowcem" i wolę rafy oraz zwierzaki, cieszę się bardzo, że znowu zobaczę ten niezwykły wrak.
Każdy mój pobyt pokazuje, że statek bardzo niszczeje i "znika" wiele rzeczy. 
     ( ostatnia kierownica w samochodzie - reszta ze wszystkich samochodów 
        i motocykli zniknęła)
Tym razem mamy w planach trzykrotnie nawiedzić Thistlegorm.
Pierwszy nurek odbywa się przy bardzo silnym prądzie. Musimy korzystać z cum, które są przyczepione do statku.
W ładowniach nie czujemy prądu, więc można się skupić na oglądaniu niezwykłego ładunku. 
Robienie zdjęć jest znacznie utrudnione albowiem poprzedzające grupy zmąciły wodę płetwami. 
Powrót na łódź, z powodu silnego prądu, jest bardzo wymagający (mnie odpadła lampa od aparatu, którą cudem uratowałam).
Na nocne nurkowanie decyduje się nieliczna grupa desperatów, która po powrocie jest witana z honorami.
Następnego dnia wstajemy (o zgrozo!) o 5 rano, żeby zejść przed innymi łodziami.  O świcie nie ma prądu, jest lepsza przejrzystość wody i jesteśmy sami!
Niespiesznie zaczynamy od rufy statku. Opływamy od zewnątrz kadłub.
Następnie zaglądamy do kabiny i łazienki kapitana. 
Kończymy na dziobie przy windach kotwicznych. 

Jest spokojnie i cicho. 
Towarzyszą nam tylko ryby (które też nie robią szumu:)
Po pięćdziesięciu minutach z żalem żegnamy króla wraków..


poniedziałek, 24 października 2016

Ras Mohammed. (Egipt-nurkowanie)


Star Jet wpływa na teren parku Ras Mohammed i cumuje przy Yolanda  Reef. 
Skaczemy do wody i okazuje się, że prąd jest silniejszy niż myśleliśmy. Nie cieszymy się rafą tylko pierwsze 10 minut walczymy z prądem. 
W końcu dopadamy miejsca gdzie panuje cisza. Na dnie leżą resztki wraku przewożącego sanitariaty. Po wraku niewiele zostało, ale porcelanowe umywalki i sedesy mają się świetnie! 
Nie ma takich grup nurkowych, żeby ktoś nie chciał mieć zdjęcia siedząc na sedesie! 
Nasze grupy absolutnie nie odstają i również z fasonem siadają na eleganckiej porcelanie.
Koniec nurkowania jest na absolutnym luzie. 
Podziwiamy rafę. 
Nawet udaje się nam dopaść żółwia, który jest na granicy gadziego zawału widząc dwudziestkę szalejących ssaków.
W końcu przychodzi chwila na strzelanie bojek.
W niektórych grupach, przy totalnym bezhołowiu, poprawne strzelanie bojki graniczy z cudem :)) 
Ale mamy też mistrzów, na których możemy liczyć!

sobota, 22 października 2016

Rafa Wielki Brat. ( Egipt-nurkowanie)


Latarnia morska, na rafie Wielki Brat, wita wszystkich przybyszy. 
Widać ją na obszarze 20 mil. Sygnał nadaje co 5 sekund.  Została zbudowana przez Anglików w 1883 roku. 
Tym razem nie dostajemy zgody na odwiedzenie lądu. 
Wielki Brat potrafi zadowolić każdego nurka. Można tu zrobić głębokie nurkowanie, nacieszyć się kolorową rafą i żyjącymi tu zwierzakami, a wrakowcy mogą odwiedzić dwa wraki. Słowem: dla każdego coś miłego.
Podczas trzech nurkowań zwiedzamy całą rafę.
Rozpoczynamy od odwiedzenia wraku statku Numibia, który się rozbił się w 1901 roku podczas swojego drugiego rejsu. 

Drugim wrakiem jest Aida, który zatonął w 1957 roku. 
Wielki Brat tym razem jest dla nurków łaskawy: nie ma wielkich fal ani silnych prądów. W miarę spokojnie mamy możliwość, w ciągu jednego dnia, uczestniczyć w życiu tej niezwykłej rafy. 

Pływamy wśród ławic ryb. 

Co jakiś czas zagląda do nas rekin i trzech szaleńców na skuterach wodnych. 
Wiktor, jako specjalista od wynajdywania różnych znalezisk, tym razem znajduje wędkę! 
Chcąc wrócić ze wszystkimi członkami nie możemy tutaj nurkować nocą.
I tylko żal, że musimy opuścić to niezwykłe miejsce..

czwartek, 20 października 2016

Small Brother powalił nas na kolana. ( Egipt- nurkowanie)

Oo
Marzeniem każdego nurka, który przylatuje do Egiptu są dwie rafy: Mały i Wielki Brat.
 Nad ranem, po nocnym rejsie, dobiliśmy do jednej z nich: Małego Brata.
Plan nurkowy był następujący: głębokość maksymalna 40m, dla tych co mają nitrox podporządkowują się limitom swoich komputerów.
Po wskoczeniu do wody na ok 30 m zobaczyliśmy pierwszego rekina. 
Byliśmy zachwyceni.
 Nie było silnego prądu więc spokojnie popłynęliśmy wschodnią częścią rafy. A trzeba przyznać, że było co oglądać. 
Mijaliśmy niesamowite koralowce, tysiące rybek w igrających promieniach słońca, przepływającego w toni rekina. Mieliśmy problem z określeniem gatunku: jedni uważali, że to był młot, drudzy, że kosogon. (W rezultacie nazwaliśmy go kosomłot ) 
Na koniec, pod łodzią, pływały dwa rekiny.
Drugie nurkowanie zrobiliśmy wzdłuż zachodniej ściany rafy. 
Nurek był jak poprzednio fantastyczny.
Kiedy dopłynęliśmy do łodzi zobaczyliśmy znowu dwa rekiny. Były wyraźnie nami zainteresowane. 
Wpływały między nas jak psiaki, a potem miały lekki problem z wydostaniem się z naszej grupy. 
Po kilku minutach przypłynął następny, a po nim jeszcze jeden. Cała czwórka kręciła się bezpośrednio wśród nas, a my zapominając, że są to dzikie i niebezpieczne zwierzęta poddaliśmy się chwili i bawiliśmy się z nimi jak z domowymi futrzakami. 
Co poniektórzy szaleli pod wodą mając końcówkę powietrza w butli (w tym oczywiście ja). 
Mimo, że niektóre rekiny zaczynały być bardziej podniecone udało się wszystkim wrócić cało na pokład. 
Trzeci nurek odbyliśmy głównie w południowej części i co tu dużo kryć szybko pognaliśmy pod łódź licząc na kolejne spotkanie z naszymi milusińskimi. I nie zawiedliśmy się! Zobaczyliśmy jedną z naszych grup, którą prowadził egipski przewodnik Caponey. Przy nich kręciły się rekiny. Cóż było robić! Błyskawicznie się przyłączyliśmy. Wszystko było super do momentu kiedy jeden z rekinów zainteresował się Elą. Początkowo wydawało się, że przepłynie blisko niej. Rekin jednak miał inne zamiary. Dopłynął do niej z góry i dotknął. 
                                                 Fot. Igor Zembalski

Na szczęście była to butla, która nie jest wielkim przysmakiem. Resztę dopełniły bąble z automatu i rozczarowany zwierzak błyskawicznie zrezygnował. Ela była kompletnie nieświadoma tego co się stało. My natomiast byliśmy na granicy zawału! 
Koniec, końców czas było wracać na łódkę, która była całkiem niedaleko.
W ciągu kilku minut pojawił się silny prąd, który natychmiast wywiał 14 osób w przeciwnym kierunku niż mieliśmy zamiar się znaleźć. Na szczęście załoga Star Jet szybko wszystko ogarnęła i zodiak błyskawicznie się przy nas znalazł.
  Znowu udało się cało wrócić wszystkim na łódkę, gdzie Ela została uświadomiona o swoim bliskim spotkaniu z rekinem!

niedziela, 16 października 2016

Witaj Egipcie!

Egipt przywitał nas upałem i cudownym słońcem.
W Porcie Galeb czekała na nas łódź. 
Na łodzi Star Jet byłam w maju, więc kapitan i załoga witali mnie jak rodzinę. 
     Na łodzi podoba mi się wszystko: pokład nurkowy, miejsce gdzie jemy i maleńka kabina gdzie mieszkam z Elą kolejny raz.
Teraz pozostało już tylko nurkować! 

piątek, 14 października 2016

Nurki w Egipcie czekają!


Po chwilowym pobycie w domu zapakowałam pośpiesznie (jak zawsze zresztą) nurkowe graty.
Cudnie będzie znów zaznać ciepła i słońca. A poza tym trzeba gonić ten niezwykły świat! 

środa, 12 października 2016

Weekend w Atenach

Rejs zakończyliśmy ponownie w Atenach. Pogoda w październikowy weekend była super. Nie było czterdziestostopniowych upałów. Temperatura 26 stopni, słońce i lekki wietrzyk była stworzona do tego aby po kilku latach odwiedzić Akropol.
Bilet wstępu kosztował 20 Eur.
 Kiedy tu bywałam w lipcu lub sierpniu towarzyszyły nam dzikie tłumy i nieprawdopodobny skwar. Teraz było znacznie mniej zwiedzających. 
W ciągu kilku lat wykonano tu kawał dobrej roboty.

Z przyjemnością oglądałam miasto ze słynnego Akropolu.
Udaliśmy się oczywiście na plac Syntagma, aby będący pierwszy raz w Grecji załoganci mogli,  zobaczyć niesamowitą zmianę warty. 
Trochę się przeszliśmy ulicami miasta. 


Spacer skończyliśmy w historycznej dzielnicy- Place wśród sklepików i tawern.
I tak zakończyłam kolejne spotkanie z moją Grecją. 
Teraz- byle do wiosny, kiedy znów będę mogła stanąć na pokład jachtu i cieszyć się widokiem białych żagli na błękitnym niebie...

niedziela, 9 października 2016

Hydra- kochająca turystów i swoich gospodarzy (Grecja- żagle)


Za każdym razem kiedy wpływamy do portu w Hydrze serce zamiera mi ze wzruszenia. 
Znalezienie miejsca i cumowanie na małej przestrzeni i w tłoku jest niezłym wariatkowem.
Jeden z naszych załogantów, nie rozumie dlaczego tak bardzo chcemy ponownie odwiedzić Hydrę. Był kiedyś w tym porcie i jego zdaniem jest to zwykła turystyczna wydmuszka. Mało nie umarłam słysząc taką opinię! 
Widać cały świat i UNESCO są w błędzie! 
Wyspa mimo licznych gości dzielnie opiera się tandecie i hołubi swoje zwyczaje: na całej wyspie są tylko dwa samochody - małe śmieciarki. Przemieszczanie odbywa się tylko pieszo lub na osiołkach lub mułach. 
 To one od samego rana czekają na rozładunek towarów ze statków. 
Wszystkie towary są transportowane na grzbietach tych pracowitych zwierząt. 

W malowniczym miasteczku Hydra skupia się cała cywilizacja wyspy.  Wokół portu rozciągają się liczne, pięknie odnowione kamienice, w których znajdują się tawerny, bary, sklepy i eleganckie butiki  (w których panie mogą nieźle zaszaleć). 
Przed nimi stoją zadumane osły. 
Tutaj turyści biorą we władanie cały port. A portem zarządza, od zawsze, słynny brodacz. 
Wystarczy jednak pójść kilka kroków w głąb miasteczka aby pozbyć się szumnego tłumu. 
Za każdym razem kiedy tu maszeruję odkrywam nowo wyremontowane kamieniczki. 
W maleńkich tawerenkach siedzą uśmiechnięci Grecy, celebrujący posiłek. 
Odwzajemniamy uśmiech i wędrujemy na szczyt góry gdzie znajduje się klasztor.
Jest popołudnie i mijamy greckie gospodarstwa.
Starsze Greczynki odpoczywają po długim dniu..
Docieramy do klasztoru gdzie mieszka kilku mnichów, którzy wpuszczają nas do środka. 
Panuje tu niesamowity spokój. 
Mnisi mają pogodne usposobienie. 
Przy klasztorze swobodnie łazikują gospodarskie zwierzęta.
Widok zachodzącego słońca odbiera nam mowę... Jest niesamowicie. 
Z żalem żegnamy Hydrę, kolejny raz przekonani o tym, że nie jest zwykłą turystyczną wydmuszką..