środa, 28 września 2016

Jak zawsze zauroczeni Milos. (Grecja- żagle)


Księżniczka Milos zauroczy każdego kto na nią przybędzie i będzie tęsknić do niej niezmiennie przez następne lata. Jest również rajem dla geologów. 
Nie wyobrażam sobie pobytu na Cykladach i nie odwiedzenia tej wyspy. Tym razem ok 9 opuszczamy Adamas i płyniemy do gorących źródeł w zatoce Paleochori. Pontonem przedostajemy się na brzeg. 
   W czerwcu gorące źródła słabo grzały (nie mam pojęcia dlaczego). 
Dzisiaj woda, przy gorącym źródle, ma znacznie podniesioną temperaturę, a przylegająca plaża parzy w stopy. 
O wylegiwaniu się, w tym miejscu, możemy zapomnieć. Kilkanaście metrów obok można się położyć, koło innych plażowiczów, czego my oczywiście nie robimy. 
Część grupy udaje się plażą, a część wodą do tawerny Sirocco, która znajduje się bezpośrednio nad morzem. Od lat podają, w niej, wspaniałe jedzenie. Polecam sałatkę sirocco i ośmiornicę w sosie musztardowym, która jest absolutem! 
Najedzeni płyniemy w kierunku zatoki Kleftiki, która jest wisienką na torcie.
Z daleka widzimy białe koronki skał. Atmosfera tego miejsca powoduje u wszystkich wspaniałe samopoczucie. 
Woda ma przejrzystość kryształu. Część z nas snurkuje podziwiając podwodny świat. 
                       Fot. E. Karpierz
Przy kolacji podziwiamy niezwykłe skały okalające żaglówkę.  Kiedy noc zaczyna być panią Kleftik wygaszamy wszystkie światła, bierzemy koce i szampana i jak zawsze rozkładamy się na dziobie. Patrzymy w niebo i usiłujemy zdążyć z wypowiedzeniem marzenia kiedy widzimy spadającą gwiazdę. Nie słychać nawet najmniejszych odgłosów cywilizacji tylko szum fal muskających burty naszej Ateny. Jest magicznie.
   Niestety zatokę musimy opuścić o świcie. 
Wachta przygotowuje (o chorej porze) kanapki i herbatę dla wszystkich. 
Ze wschodem słońca wypływamy z Kleftik. 
Mijamy strzegącego tu porządku skalnego rycerza, który nie jest wytworem ludzkich rąk, a doskonałym dziełem  natury. 
I jest mi bardzo smutno, że w tym roku już go nie zobaczę..

wtorek, 27 września 2016

Zmiana planów. (Grecja- żagle)


Dziś wieje siódemka. 
Śpiochom ciężko utrzymać się na koi, ale niektórzy dają radę....
Planowaliśmy płynąć na Ios i tam balować do białego rana. Niestety dalsze prognozy mówią o jeszcze silniejszym wietrze. Popłynięcie na Ios skutkowałoby płynięciem następnego dnia, na Milos, przy ósemce ostrym wiatrem. Nie chcąc umęczyć załogi kapitan, z bólem serca, rezygnuje z baletów i wybiera kurs bezpośrednio na Milos. 
Przed wieczorem docieramy do Adamas. 
Trochę zmęczeni robimy zakupy i idziemy do tawerny. Po kolacji przechadzamy się po miasteczku i odnajdujemy nieduże klubiki, w których balujemy do 2. To był długi dzień, trwał 19 godzin, ale daliśmy radę!

sobota, 24 września 2016

Dzień pełen wrażeń. (Grecja- żagle- Serifos-Sifnos)


Przed wieczorem dopływamy na Serifos.
 Cumujemy w nowej marinie Livadi. 
O prądzie i wodzie na kei możemy zapomnieć albowiem jeszcze nie zostały podłączone. Tuż przed naszym wpłynięciem miasteczko nawiedziła burza o czym świadczą kałuże na ulicy. Część załogi maszeruje do stolicy wyspy, która znajduje się na wzgórzu.
W nocy mamy niezłą burzę z piorunami. Rano opuszczamy smutne Livadi. Płynąc na Sifnos liczymy, że uda nam się opuścić ciężkie chmury. 
Niestety przez pół dnia płyniemy w deszczu. 
Basia jest zachwycona bo uwielbia deszcz. Reszta załogi jest zachwycona trochę mniej... W tej sytuacji trzeba przebłagać Neptuna i podzielić się z nim szampanem. Po pół godzinie przestaje padać i pojawia się słońce! 
Ok 14 docieramy do maleńkiej, niezwykle urokliwej miejscowości Vathi. 
Uwielbiam to miejsce i absolutnie mi nie przeszkadza, że byłam tu w czerwcu. 
Pogodę mamy piękną, więc po kąpieli decydujemy się iść w góry na trekking. 
Wybieramy trasę na szczyt gdzie znajduje się maleńki klasztor. 
Trasa jest wielce urokliwa. 
Co parę chwil przystajemy aby zrobić zdjęcia. 
Maszerując w krótkich spodenkach lub sukienkach mamy nieźle poharatane nogi przez kłujące krzewy. 
Nagrodą jest panorama. 
W maleńkim klasztorze czujemy się jak "Alicja w krainie czarów".
Dziś niewątpliwie zasługujemy na porządną kolację..

czwartek, 22 września 2016

Na Kithnos jak zawsze super. (Grecja-żagle)


Płynąc na Cyklady nie możemy ominąć wyspy Kithnos. 
Na Kei w zatoce Orgias, gdzie zatrzymaliśmy się na kąpiel, spotykamy naszego znajomego, który na swoim jachcie motorowym jest z załogą z Rosji. 
Umawiamy się z nimi na kolację u naszych greckich przyjaciół na Kithnos.
Po południu zapływamy do zatoki Merikha. 
Wita nas uśmiechnięty Janis przed swoją tawerną Bizantino, która znajduje się na plaży.
Przy naszym stole zasiada międzynarodowa ekipa z Belgii, Austrii, Niemiec, Polski i Rosji.
Jak zawsze między stolikami łazikują koty i kaczki, i nikomu to nie przeszkadza. 

Zamawiamy u Janisa ( jak każdego razu ) różnego rodzaju greckie przystawki i oczywiście zupę rybną. 
Zupę przygotowuje nam sam właściciel.
Zaprzyjaźniona załoga zdaje się na nasz wybór, zaznaczając, że ewentualnie coś domówią. Jest to oczywiście niemożliwe bo już po przystawkach jesteśmy nieźle obżarci, a po kilku talerzach zupy ( nie można darować sobie dokładki) osiągamy stan absolutu. W prezencie od tawerny częstowani jesteśmy pysznymi lodami i ouzo! Kapitanowie łódek otrzymują po butelce czerwonego wina z Patmos. 
Po fantastycznej kolacji jesteśmy zaproszeni na pokład znajomych gdzie Denis bierze gitarę i swoim śpiewem oczarowuje nas wszystkich. 
Cały port słucha koncertu. Jak zawsze okazuje się, że zwykli ludzie potrafią gonić ten świat nie zwracając uwagi na polityczne zatargi, które dotyczą kogoś innego...

wtorek, 20 września 2016

Nieoczekiwani pasażerowie na Fleves (Żagle Grecja)


Zacumowaliśmy w zatoczce na Fleves. Mieliśmy romantyczny wieczór z pyszną kolacją. 
                                 
Raptem zobaczyliśmy, na rufie, futrzaka z orzechowymi oczami i długim ogonkiem, który skierował swoje łapki w kierunku dziobu! Poderwaliśmy się na równe nogi aby odciąć mu drogę. Szczurek błyskawicznie znalazł się na cumie rufowej i drogą którą przyszedł wrócił na ląd. Pozostało nam mieć nadzieję, że był jedynym osobnikiem, który nas zechciał nawiedzić. 
Rano, przy niedużym wietrze, popłynęliśmy w kierunku półwyspu Sounion. 
Z daleka przywitała nas świątynia Posejdona. 
Zacumowaliśmy pod świątynią. Tutaj jak zawsze trzeba iść na górę zobaczyć ten niezwykły zabytek i cieszyć się cudownym zachodem słońca. 
Aby się dostać na ląd trzeba zdjąć z pokładu ponton. Kiedy ponton został podniesiony naszym oczom ukazał się przerażony szczurek. 
Wszyscy byliśmy zaskoczeni, a najbardziej futrzana blinda. Początkowo Wojtek zepchnął wiosłem zwierzaka do wody. Liczyliśmy na to, że odpłynie na ląd. Niestety pływak cały czas usiłował wrócić na łódkę. Żal nam się zrobiło nieboraka i ponownie wiosłem wsadziliśmy go do wiaderka, w którym dostał kawałek chleba. 
                                      

Zwierzak zajął się konsumpcją, a my w tym czasie przygotowaliśmy ponton aby go odwieźć na ląd. 
                                                      Fot. M. Litwin
Nazwaliśmy go Lucky. Akcja ratunkowa zakończyła się sukcesem i Lucky mógł zacząć się cieszyć znowu życiem na wolności.
                                                        Fot. M. Litwin
 Mam nadzieję, że szczurzy świat obiegnie informacja, że Polacy to fajni ludzie.
Po tych dramatycznych wydarzeniach odwiedziliśmy świątynię i zdążyliśmy na zachód słońca. 

Wieczór zakończyliśmy, w tawernie na plaży, podziwiając podświetlone mury na tle nieba i zastanawiając się czy mamy jeszcze więcej pasażerów na gapę... 

niedziela, 18 września 2016

Relaksik w Atenach przed rejsem. (Grecja)


Skoro już przyjechaliśmy dobę wcześniej do Aten, to najpierw się wyspaliśmy. 
Nie mieliśmy konkretnych planów. Mimo, że jesteśmy tu nie pamiętam który raz, nie mogliśmy przeleżeć cały dzień w hotelu. O czternastej pojechaliśmy na Syntagma Square. Nie poszliśmy kolejny raz na zmianę warty, tylko kupiliśmy na śniadanie gyrosa i piwo. Po czym zasiedliśmy na zielonym skwerku. Siedząc, w cieniu, obserwowaliśmy tłumy przechodzących ludzi. 
Po pewnym czasie nieśpiesznie dołączyliśmy do tłumu. Zwiedziłam trochę sklepów, ale nie mając zakupowego nastroju szybko zrezygnowałam i zaczęliśmy się włóczyć uliczkami przysiadając od czasu do czasu na ławeczce ciesząc się słońcem. 
                                  
        
Wieczorem zjedliśmy kolację na plaży z Antonisem i Wasi. 
W sobotę czekało nas zaprowiantowanie łódki. 
Po południu wszystko zdążyliśmy ogarnąć.
Teraz już tylko zostało nam wypłynąć w morze. Przywitaliśmy oczywiście Neptuna szampanem, bo dobrze jest mieć go po swojej stronie. 
                       
   I wreszcie poczułam, że znów jestem w domu..
Witaj moja Grecjo!

Relaksik w Atenach przed rejsem. (Grecja)


Skoro już przyjechaliśmy dobę wcześniej do Aten, to najpierw się wyspaliśmy. 
Nie mieliśmy konkretnych planów. Mimo, że jesteśmy tu nie pamiętam który raz, nie mogliśmy przeleżeć cały dzień w hotelu. O czternastej pojechaliśmy na Syntagma Square. Nie poszliśmy kolejny raz na zmianę warty, tylko kupiliśmy na śniadanie gyrosa i piwo. Po czym zasiedliśmy na zielonym skwerku. Siedząc, w cieniu, obserwowaliśmy tłumy przechodzących ludzi. 
Po pewnym czasie nieśpiesznie dołączyliśmy do tłumu. Zwiedziłam trochę sklepów, ale nie mając zakupowego nastroju szybko zrezygnowałam i zaczęliśmy się włóczyć uliczkami przysiadając od czasu do czasu na ławeczce ciesząc się słońcem. 
                                  
        
Wieczorem zjedliśmy kolację na plaży z Antonisem i Wasi. 
W sobotę czekało nas zaprowiantowanie łódki. 
Po południu wszystko zdążyliśmy ogarnąć.
Teraz już tylko zostało nam wypłynąć w morze. Przywitaliśmy oczywiście Neptuna szampanem, bo dobrze jest mieć go po swojej stronie. 
                       
   I wreszcie poczułam, że znów jestem w domu..
Witaj moja Grecjo!