poniedziałek, 30 stycznia 2017

Weekend należał do Ladies


Kiedy mąż wyjeżdża co należy zrobić? Oczywiście babską imprezę!
Skrzyknięte, w ostatniej chwili,  imprezy owocują zawsze fantastyczną atmosferą i niekiedy nieoczekiwanymi zwrotami akcji.
Schodzenie się trwało jakieś dwie godziny ( dał o sobie znać brak poganiających mężczyzn). 
Natomiast nieobecność mężów zaowocowało "idealnym" porządkiem ubrań ułożonych starannie w holu!!
Spotkanie było zrzutkowe. Można się było domyślić, że zostanie przyniesione tylko zdrowe żarełko. Tak więc na stole była niezliczona ilość wspaniałych sałatek.
   Dziwnym trafem nie zawitał bigos czy flaki:)) I to nam jak najbardziej odpowiadało! 
Podczas tanecznych baletów część z nas założyła łyżwy.
               Fot. M. Przybylska
Taniec na łyżwach, w salonie, nie zadowolił nas wystarczająco. 
W związku z tym zabrałyśmy sprzęt grający i poszłyśmy na jezioro. Poszalałyśmy na jeziorze ku radości sąsiadów. 
               Fot. M. Rzybylska
Po powrocie do domu bawiłyśmy się do rana. 
Następne dwa dni, oczywiście, jeździłyśmy na łyżwach. 
Towarzyszyli nam sąsiedzi, którzy dzielnie znosili nasze psy.
Niedzielę zakończyłyśmy trekkingiem. 
Jeszcze raz ladies pokazały klasę i prawdziwą determinację. Brawo! 

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Na dobry początek tygodnia..


Weekend był smutno ponury. W lasach, na szczęście, jeszcze zalegał śnieg i nie było pluchy. 
Dzisiejszy ranek rozpoczął się cudownym słońcem i lekkim mrozem. Nie mogłam nie wyjść na lód! 
Po czterdziestu minutach spędzonych na łyżwach byłam mentalnie gotowa na walkę z przeciwnościami w biurze!

piątek, 20 stycznia 2017

Po prostu cieszmy się...


Zima w centralnej Polsce jest jak w sam raz: trochę śniegu, trochę mrozu. 
Nie ma wreszcie obrzydliwej, depresyjnej pluchy, która męczyła nas od września do końca grudnia.
Cieszmy się białym szaleństwem nawet mieszkając w miastach. Jest tylko jeden warunek polubienia zimy: ciepłe ubranie! 

Stojąc na przystanku, w cienkiej kurteczce, słabo ocieplonych kozaczkach i z gołą głową, nie mamy szans tryskać dobrym humorem. Kiedy idziemy z psem na spacer w trampkach, bez czapki i rękawiczek ( przy minus 7, widziałam takiego osobnika) możemy znienawidzić swojego futrzaka  ( bo przecież przez niego musimy wylec na trzaskający mróz:))
Ciepłe ubranie da nam dobry komfort przebywania na mrozie- to takie proste!
    W niedzielę rozpoczęliśmy sezon łyżwiarski 2017 na naszym jeziorku.  Teraz, po pracy, mimo zmęczenia, wychodzimy każdego wieczora na lód. 
                                        
Udało mi się jeździć kilka razy przed pracą!
Wczoraj przyjechała wieczorem do nas córka z łyżwami i psem. Odgrażała się, że zrobi tylko trzy okrążenia i wraca do domu. Po godzinie nie mogliśmy jej ściągnąć z lodowiska. Psy latały wokół nas jak szalone. W pewnym momencie poczuła dziwnie zachowującą się jedną łyżwę. Okazało się, że pękł jej but. Tak szalała! 
                                        
Zima chyba nas nie opuści w najbliższych dniach. Tak więc ubierajmy się ciepło i cieszmy się nią..




wtorek, 17 stycznia 2017

Wielka mała przygoda..


Na weekend mieliśmy łyżwiarskie plany na naszym jeziorku. Ostre mrozy skuły porządnie taflę zbiornika. Niestety pod koniec tygodnia zawitała odwilż. Mimo grubej warstwy lodu na powietrzni pojawiła się kaszowata breja. 
To oczywiście nie odebrało nam ochoty na aktywne spędzenie czasu. O 11 zjechała się ,w naszym domu, ekipa przyjaciół. Wyruszyliśmy na trekking pięknym brzegiem Wisły. 
               Fot. M. Przybylska

Sunia oczywiście szalała z radości. 
Po trzech godzinach zalegliśmy u nas w domu przy dobrym jedzonku. 
          Fot. M. Przybylska

Po południu wrócił lekki mróz. Kaszka na powierzchni jeziora ponownie zamarzła. Oczywiście rzuciliśmy się do łyżew. 
           Fot. M. Piątkowski

To była genialna decyzja. Jeziorko było trochę chropowate, ale daliśmy radę. 
            Fot. M. Piątkowski

Atmosfera była bajeczna! 
I tak w tę niedzielę w kilkanaście osób przeżyliśmy wspaniałą przygodę i nie musieliśmy wyjeżdżać na drugi koniec świata! 

wtorek, 10 stycznia 2017

Hu hu ha - nasza zima mroźna!


Święto Trzech Króli przesiedzieliśmy grzecznie w zaciszu domowym.  Będąc rekonwalescentami nie wyściubiliśmy nawet nosów za okno.( Było minus 14) Natomiast sobota i niedziela upłynęła nam trekkingowo. 
W sobotę dziewięcioosobową grupą ( 6+ 3 psy) odwiedziliśmy tereny wokół Jeziora Torfy.
Psy szalały całą drogę.
Głodni zostaliśmy przyjęci, na obiedzie, przez córkę z zięciem. 
Niedziela była równie mroźna i piękna. 
Tym razem zwiedziliśmy tereny Horowego Bagna . 
Przyroda pokazała się w cudownej zimowej szacie.
Miało być krótkie przejście. Szło się tak dobrze, że wróciliśmy po czterech godzinach marszu! 
Tym razem ugościli na mój brat cioteczny z żoną.
Psy były nieźle złachane, ale zregenerowały się błyskawicznie!
W przyszłym tygodniu nasza kolej nakarmić gości:)) I już się oczywiście cieszę!




 W niedzielè

piątek, 6 stycznia 2017

Pożegnanie gór


3 stycznia zostaliśmy sami w ośrodku. Po rozjechaniu się naszej grupy do domów, znajdujących się w całej Polsce, zrobiło się bardzo cicho. 
Byliśmy jeszcze bardzo słabi po chorobie, ale nie poddaliśmy się i jak prawdziwi kuracjusze pojechaliśmy do Krynicy i Muszyny na spacer. 
Wieczorem zapakowaliśmy samochód i byliśmy gotowi do powrotu  następnego dnia. Całą noc sypał śnieg. Rano obudziło nas słońce i błękitne niebo. 
Był lekki mróz i cudowny świeży, biały puch. Sunia szalała z radości, a nam w głowie rodził się plan.
Nie mogliśmy tak się poddać i zwyczajnie złamani chorobą wrócić do domu. Rzuciliśmy się do naszych bagaży i zaczęliśmy wyciągać narciarskie ciuchy. Zrobił się z tego kompletny bajzel, ale to nie miało już znaczenia. Nasze kaski pojechały poprzedniego dnia do domu. W związku z tym zabrałam pozostawiony, przymały dla mnie, kask córki, a małżonek zdecydował się jeździć bez kasku..
Jaworzyna przywitała nas fantastycznymi warunkami i brakiem kolejek. 
Kondycja moja była beznadziejna, ale byłam szczęśliwa!!
Nasze krótkie narciarskie pożegnanie z górami było super decyzją. Dzięki temu zatarliśmy złe wspomnienia i wiemy, że znów tu wrócimy! 

poniedziałek, 2 stycznia 2017

Cudowna zima w Beskidzie Sądeckim


Zima pokazała nam się w pełnej krasie kiedy jechaliśmy w okolice Żegiestowa. 
W ośrodku wczasowym przywitał nas Pan Henryk i uroczy siedmiomiesięczny owczarek niemiecki. Sunia początkowo była przerażona widząc nasze dwie czarne diablice. Po kilku minutach sytuacja się unormowała i psy szalały na śniegu. 
Pod wieczór zjechała się nasza ekipa i 45 osób było gotowe zdobywać okoliczne stoki piechotą lub na nartach!
Wieczorem zaczęłam się słabo czuć i położyłam się do łóżka. Następnego dnia było gorzej więc przyniesiono mi posiłki do pokoju. 
Wieczorem Wojtek miał temperaturę 39.5. Rano pojechał do lekarza i dostał antybiotyk na zapalenie oskrzeli. Tego samego dnia bardzo źle się poczuł Artur i wylądował w klinice. W Sylwestra nie mogłam oddychać więc wylądowałam w szpitalu gdzie otrzymałam receptę na sterydy! 
Co chwila dochodziły głosy o nowych zachorowaniach...
A poza tym było pięknie. Z okna pokoju podziwialiśmy Poprad. 
Zdrowi upajali się pięknymi warunkami narciarskimi i brakiem kolejek.
Sylwester spędziliśmy w łóżkach ( nasz pokój został przystrojony przez Wojtka).
Przyjaciele przynosili nam jedzenie i zrobili pokaz sztucznych ogni przed naszym tarasem. 
                               
Powoli ekipa zaczyna opuszczać ośrodek, a ja jeszcze leżę w znienawidzonym łóżku. 
Tego sylwestra postaram się jak najszybciej zapomnieć.....