wtorek, 28 sierpnia 2018

Burzliwy Kraków

Uroda kamienic Krakowa i Zamku Królewskiego na Wawelu jest nieprawdopodobna.
Zdawaliśmy sobie sprawę, że wakacyjny weekend nie jest najlepszym czasem na odwiedziny, ale nie mieliśmy wyboru.
Dostojny Wawel prezentował się, (jak zawsze), fantastycznie.
Pierwszy raz byłam w smoczej jamie, która kiedyś nie była udostępniana turystom. Włóczenie się po uliczkach Krakowa było naprawdę urokliwe.
W Kompanii Kuflowej obżarliśmy się po kokardę. Warto było odwiedzić Kraków na kilka godzin. Jedyne co mi przeszkadzało to tłumy turystów,  do których ja należałam.....

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Warszawa i okolice w pigułce.

Przybył do nas gość z Namibi na 5 dni. Co można w tak krótkim czasie zobaczyć? Bardzo wiele, ale na pewno nie pokaże to w pełni naszego kraju.
Zdecydowaliśmy się pokazać Warszawę i okolice (co było łatwe, albowiem mieszkamy tutaj), oraz Kraków i Wieliczkę.
Siedemnastowieczny Pałac w Wilanowie z przypałacowym parkiem, zrobił wielkie wrażenie.
W słońcu cieszą oczy odnowionych fasad budynku.
Z przyjemnością wędrowałyśmy wnętrzami pałacu, gdzie mimo upływu czasu czułyśmy siłę króla Jana III Sobieskiego, który obronił Europę przed muzułmańską niewolą.
Przed południem,  w ogrodowych alejkach nie było zwiedzających,  Mogłyśmy w spokoju napawać się atmosferą tego miejsca.
Pałac w Wilanowie należy do nielicznych warszawskich  zabytków, które nie ucierpiały podczas II wojny światowej.
Pokazując Wilanów,  nie mogłam pominąć  Łazienek Królewskich w Warszawie. Nazwa pochodzi od barokowego pawilonu łaźni, który przebudował Stanisław August Poniatowski na uroczy Pałac na Wyspie.
Podczas II wojny światowej, mimo wielkiej chęci Niemców zniszczenia pałacu, nie udało się wysadzić budynku. Niestety wiele dzieł szuki wywieziono do posiadłości Hansa Franka, budynki były podpalone.
Łazienki są niesamowitym miejscem relaksującym Warszawiaków i turystów. W stawach pływają ogromnych rozmiarów karpie ( niekiedy trafiają tu karpie zakupione przed Wigilią, ponieważ właściciele nie potrafili ich ukatrupić). Między zwiedzającymi dumnie spacerują pawie. Można popływać tu łódką, poleżeć w parku, posłuchać koncertu lub zwiedzać pałacowe wnętrza.
Warszawska Starowka została, podczas ostatniej wojny, zniszczona w 90%.  Nasz gość był zdumiony informacją o odbudowie budynków na podstawie ( między innymi oczywiście)  wedut Canaletto.
Nasz gość, będąc młodą osobą, nie mógł nie odwiedzić Centrum Nauki Kopernika w Warszawie. Okazało się, że w centrum nie ma napisów w jęz. angielskim. W związku z tym samodzielne zwiedzanie, przez obcokrajowców, jest znacznie utrudnione. Wzbudziło to w nas spore zdziwienie.
Ostatnimi laty Warszawiacy zaczęli tłumnie spędzać czas na wolnym powietrzu. Uwielbiamy Park Fontann w Warszawie i Bulwary wiślane nad Wisłą.
Można tu łazikować godzinami, jeździć na rowerze lub rolkach, nieźle zjeść i posłuchać różnych kapel. Latem, do godzin porannych,  jest tu pełno ludzi w każdym wieku!
Rozmawiając o kuchni polskiej i reprezentując młodej Afrykanerce rozmaite dania, w domu (np. pierogi różnych maści) i restauracjach, zdecydowaliśmy się pokazać polską smażalnię ryb nad Zalewem Zegrzyńskim. Do smażalni popłynęliśmy motorówką, gdzie zjedliśmy zegrzyńskiego sandacza i suma! Nie ma to jak świeżo złowiona ryba! Trzy dni zwiedzania, w Warszawie, lekko zmęczyły naszą turystkę, a czekało nas jeszcze odwiedzenie południa Polski!

piątek, 24 sierpnia 2018

Spływ kajakowy Słupią- strzał w dziesiątkę!

Słupia jest niezwykle piękną rzeką o bardzo urozmaiconym charakterze. Spędziliśmy na niej pięć dni i nie nudziliśmy się nawet przez chwilę! Naszą kajakową wędrówkę rozpoczęliśmy spłynięciem Rynną Sulęczyńską!
Chwile odpoczynku i relaksu mieliśmy na jeziorach, przez które przepływaliśmy. Wtedy nasze parasolki służyły nam za żagle (w tym celu zostały zabrane!). Kiedy opuszaliśmy jeziora, Słupia przypominała nam, że jest rzeką, której należy się szacunek. Czesto kajaki, ludzie i pies musieli zdawać niezły egzamin! Przeciskaliśmy się pod konarami, wciągaliśmy kajaki na zwalone pnie drzew, lub przeciągaliśmy po kamieniach. Lekko nie było, ale naszym zachwytom nie było końca! Spaliśmy w pięciu miejscach: Parchowo, nad jeziorem Mausz, Soszyca, Gałęzów i nad jeziorem Krzynia. Każdy nocleg był inny, ale wszędzie spotkaliśmy bardzo przyjaznych ludzi. Jedynym smutnym akcentem były, w niektórych miejscach, spustoszone lasy i uszkodzone domy po zeszłorocznej trąbie powietrznej. Wiele lat minie kiedy zniszczeń nie będzie widać. Mieszkańcy się nie poddają i są pełni optymizmu!
Na Słupi są elektrownie. Jedną z nich (elektrownię Strugę) mieliśmy przyjemność zwiedzić.
Pięć dni minęło nam błyskawicznie. Przepłynęliśmy 71 km. Żal było oddawać kajaki. Na szczęście, w Polsce, jest jeszcze wiele pięknych rzek..

czwartek, 16 sierpnia 2018

Rynna Sulęczyńska zdobyta!!

Po przesympatycznym noclegu w bazie kajakowej, w Parchowie, zostaliśmy przewiezieni do Amelki, gdzie rozpoczęliśmy nasz coroczny spływ kajakowy.
Początkowo było przesympatycznie. Słupia romantycznie się wiła wśród zieleni.
Jeden kajak poważnie nabierał wody, więc w trakcie płynięcia został wymieniony.
Na jeziorze Węgorzyno dopadła nas ulewa. Powoli zbliżaliśmy się do słynnej Rynny Sulęczyńskiej.
Jest to, dla kajakarzy, niezwykle trudny odcinek. Rzeka na odcinku 450m zamienia się w rwący , wązki potok o dosyć sporym spadku. Koryto rzeki jest kamieniste i usiane wystającymi głazami.
Staraliśmy się startować zachowując bezpieczną odległość.
Okazało się,  że  nasze zabezpieczenia na nic się zdały. Rynna pokonała nas absolutnie. Rozpędzone kajaki były raptownie hamowane przez wystające skały, które nas atakowały z każdej strony.
Nam udało się zatopić nasz kajak! Pies do ostatniej chwili stał na pokładzie. Wreszcie musieliśmy sunię odesłać na ląd, aby podjąć próbę wydobycia kajaka. Wokół nas inne kajaki miały podobne problemy. Tylko dwum parom udało się pokonać Rynnę Suleńczyńską bez przymusowego postoju. Wreszcie wszyscy dotarli na koniec rynny. Byliśmy przemoczeni i zmarznięci.
W pewnej chwili pojawiła się para, która zaprosiła nas na herbatę.  Kiedy skorzystaliśmy z zaproszenia okazało się, że poprzedniego dnia brali ślub i weekend spędzali , z gośćmi,  w wynajętym domu. Na stole pojawiły się lokalne dania, piwo, wino i inne specjały! Naładowani licznymi kaloriami mogliśmy kontynuować nas spływ. Nie ma to jak polska gościnność!

niedziela, 12 sierpnia 2018

Aarhus w deszczu. (Dania)

Dziś nie dopuszczamy do wczesnej pobudki. Przed południem wychodzimy z hotelu i udajemy się na późne śniadanie. Jemy tradycyjne duńskie danie:   kanapki, które tutaj w różnych kombinacjach smakowych  są podawane jako główne danie obiadowe.
W południe słońce się chowa i zaczyna padać.
Aarhus jest drugim największym miastem Danii. Znajduje się na Półwyspie Jutlandzkim. Żyje tu ok. 240000 mieszkańców.
Zwiedzanie rozpoczynamy wizytą w Moesgaard Muzeum. (bilet normalny 140 koron, ulgowy 110) Jestem zaskoczona podobieństwem architektonicznym do Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku!
Prezentowane są tu głównie zbiory duńskie, ale również mają miejsce okresowe wystawy z całego świata. 
Na dachu znajduje się niesamowity tęczowy pasaż wykonany ze szkła. Spacerując pasażem widzimy na zewnątrz intensywą ulewę. Kiedy wychodzimy na zewnątrz deszcz tylko siąpi. Niestety w przeciągu kilkunastu godzin temperatura spadła kilkanaście stopni. Wpadamy do sklepu zakupić coś ciepłego.
Tutaj okazuje się,  że nie jesteśmy  jedynymi, które mają taki problem. Po nabyciu swetrów jesteśmy gotowe do szlajania się ulicami Aarhus, które jest bardzo zadbanym miastem. Najbardziej urokliwą jest uliczka Møllestien. Najciekawszym jest to, że nie jest to żadne muzeum tylko normalnie funkcjonująca część miasta gdzie mieszkają ludzie.
Wieczorem lądujemy w hali gdzie jest street food. Tutaj w stoiskach kuchni z całego świata każdy może znaleźć coś pysznego do jedzenie i super piwo do picia. Dzień kończymy niekończącym się gadaniem przy dobrym, czerwonym winie..

sobota, 11 sierpnia 2018

Rozpoczynamy weekend mamunia- córunia ( Dania)

Dotarcie na Lotnisko, w Warszawie, nie sprawiło większych problemów.  Schody zaczęły się po dotarciu na miejsce.
Na jednym z terminali trwała ewakuacja. Wszystkie odprawy odbywały się w starej części portu lotniczego. Kłębił się tu tłum zdenerwowanych pasażerów.  Pochwaliłam siebie, w duchu, za dokonanie odprawy przez internet.  Miałam tylko bagaż podręczny. Dzięki temu nie musiałam zdawać dużego  bagażu,  co czyniło moją sytuację jeszcze bardziej komfortową. Przedarłam się przez tłum ludzi z bagażami. Do odprawy celnej czekała spora grupa. W ostatniej chwili znalazłam się w samolocie ( większość pasażerów wpadła razem ze mną).
Po półtorej godzinie doleciałam do Kopenhagi. Ponownie przywitały nas, stojące w morzu , wiatraki.
O 19.30 wyruszyłyśmy wypożyczonym smartem na wschód od Kopenhagi. Do Aarhus dotarłyśmy ok 23. Samochód polecono nam zostawić w centrum handlowym. Do hotelu przechodziłyśmy między sklepami zamkniętego centrum!
Marzyłyśmy o spaniu bo następnego dnia czekał nas dzień zwiedzania!

czwartek, 2 sierpnia 2018

1. sierpnia- święto wolności

Pierwszego sierpnia Plac marsz. Józefa Piłsudskiego w Warszawie należy do Polaków, którzy pamiętają i chcą czcić pamięć wszystkich, którzy brali udział w Powstaniu  Warszawskim.
Nie ma tego wieczoru przemówień napuszonych polityków. Od ośmiu lat przychodzą tu tłumy Warszawiaków i ludzi z całej Polski, aby śpiewać powstańcze piosenki.
Nie interesują nas podziały polityczne. Fantastycznie, że przychodzi tu kilka pokoleń. Wspólne śpiewanie jest wzruszające. Potrafimy być wspaniałym narodem..