sobota, 22 września 2018

Serifos (Grecja)

Zgodnie z prognozą zaczęła wiać piątka. Dla doświadczonej części załogi żeglowanie, przy pełnym wietrze, było prawdziwą przyjemnością.  Niektórzy, niestety, musieli oddać posiłek Neptunowi.
Ok 16 dopłynęliśmy na Serifos. Zacumowaliśmy  w bardzo ładnej zatoce Koutalas, pod skałą, z której spoglądała na nas urocza cerkiewka. Pontonem dostaliśmy się na ląd. Szukaliśmy tawerny, której niestety nie było. Powrót pontonem dla trójki śmiałków okazał się niezłym wyczynem. Silnik nie bardzo chciał współpracować. Na szczęście kapitan przeszkolił załogę i w pontonie obowiązkowo musiało być zapasowe paliwo i pagaje. Wiatr wiał od lądu co było oczywiście mniej korzystne. Pagajowanie pod wiatr było bardzo wyczerpujące.  Sąsiednia łódka wysłała swój ponton po naszych prawie rozbitków. Na szczęście skończyło się tylko na strachu, a wieczorem mogliśmy się cieszyć wspólną kolacją.

Urocze Vathi na Sifnos (Grecja)

Dzisiaj czekał nas nieduży przelot z Serifos na Sifnos. Mimo szóstki na morzu płynięcie było spokojne, ponieważ płynęliśmy baksztagiem. Potrzebujące jednostki, zaraz po przebudzeniu, wzięły leki na chorobę morską. Do Vathi przypłynęliśmy ok 15. Tutejsza zatoka jest osłonięta przez góry i dlatego jest bezpieczna dla cumujących jachtów.  Tym razem mieliśmy wyjątkowe szczęście. Udało nam się zacumować przy maleńkiej, betonowej kei, która tak naprawdę była tarasem przylegającym do małego kościółka.  Wychodząc na  ląd nie musieliśmy używać pontonu. W doskonałych nastrojach większość załogi poszła w góry na trekking. Pozostałym przyszło uzupełnić zapasy.
Celem maszerującej grupy było dojście do maleńkiego kościoła, który znajdował się na szczycie wzgórza.  Prowadziła do niego ścieżka o urozmaiconym charakterze. Maszerując napawaliśmy się pięknym ukształtowaniem wyspy i otaczającym ją krajobrazem.
Przycupnięty na górze kościół przywitał nas otwartymi drzwiami. W środku panował błogi spokój i wzniosła atmosfera. Było czyściutko i paliły się świeczki. Postaci z ikon spoglądały na swoich gości niezmiennie od lat, nie przejmując się świeckim chaosem...
Zaczynało zmierzchać, więc skierowaliśmy się do zatoki, gdzie w ulubionej tawernie czekało nas pyszne żarełko!

czwartek, 20 września 2018

U przyjaciół na Kithnos (Grecja)

Przed szesnastą cumujemy w małym porcie Merikha. O dziwo, mimo połowy września port jest pełen jachtów.  Najpierw idziemy się przywitać z Janisem- właścicielem Tawerny Bizantino.
Część załogi, która jest spragniona ruchu maszeruje , w góry, na krótki trekking. Zbieramy po drodze figi. Wiatr się wyraźnie wzmaga, a na morzu pojawiły się białe grzywy.
Wieczorem stawiamy się u Janisa na zamówionej kolacji. Jak każdego roku jemy specjalnie przygotowaną, dla nas, zupę rybną. Greckie przystawki są fantastyczne. Siedzimy w knajpie na plaży i czegóż chcieć więcej.....

niedziela, 16 września 2018

Początek rejsu (Grecja)

Całą załogą spotkaliśmy się na lotnisku w Atenach. W sobotę zrobiliśmy błyskawiczne zaprowiantowanie i opuściliśmy port Kalamaki. Byliśmy przeszczęśliwi, że udało nam się tak szybko wypłynąć. Przywitaliśmy szampanem Neptuna. Sounion przywitało nas cudownym zachodem słońca. Kapitan zacumował pod świątynią Posejdona. Siedząc w tawernie, na plaży, obserwowaliśmy kołyszące się leniwe maszty łódek na wodzie. Żarełko było przepyszne, a zgóry obserwowała nas oświetlona świątynia. Czegóż chcieć więcej??

poniedziałek, 10 września 2018

Podziemny, zaczarowany świat w Wieliczce.

O 8,30 rano zameldowaliśmy się przy Szybie Daniłowicza. Nasze czterogodzinne zwiedzanie rozpoczęliśmy mozolną wędrówką, w dół, po niekończących się schodach. Zeszliśmy na poziom I, który był na głębokości 65 metrów. Było chłodno (13 stopni). Tutaj zaczęła się nasza fantastyczna przygoda w zabytkowej Kopalni Soli w Wieliczce,  która jest czynna od średniowiecza do dzisiaj.  Naszą przewodniczką była krzepka kobieta o uśmiechniętych oczach.
Zdecydowaliśmy się na opcję "trasy turystycznej", która obejmuje ponad 20 zabytkowych komór połączonych chodnikami i podziemną ekspozycję Muzeum Żup Krakowskich. Wędrując zeszliśmy na głębokość 135 metrów. Wróciliśmy windą szybem Daniłowicza.
Jest to nierealny, nieprawdopodobny świat. Jest to prawdziwy cud działalności wielu pokoleń górników.
Cała kopalnia znajduje się na 9 poziomach i sięga do głębokość 327m. W 1978 roku została wpisana na I Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO.
Ślady pierszwszej warzelni produkującej sól pochodzą z 6000 lat przec naszą erą.
Nie chcąc powielać dziesiątek przewodników, nie będę opisywać  naszej cudownej, podziemnej wędrówki. Mam nadzieję, że zdjęcia pokażą, że warto!! Każdy Polak i turysta odwiedzający nasz kraj powinien zobaczyć ten zaczarowany świat.

niedziela, 9 września 2018

Niezwykły nocleg pod ziemią w Wieliczce

Wieliczka jest zjawiskiem niezwykłym. Jeżeli gościowi, z zagranicy, chcemy pokazać niezwykłą osobliwość naszego kraju-to bezdyskusyjnie musi to być Wieliczka!  Do odwiedzenia tego miejsca postanowiłam się poważnie przyłożyć. Zarezerwowałam nocleg, w komorze byłej Stajni Gór Wschodnich, na głębokości 135m!
Turystyczna rezerwacja noclegów może być tylko w piątek i sobotę.  W pozostałe dni odbywają się tutaj turnusy rehabilitacyjne.
O godz. 19 spotkaliśmy się z przewodniczką u wejścia do Szybu Regis.
Zjechaliśmy windą na minus 135 metrów. Do przejścia mieliśmy 700m. Atmosfera w solnych korytarzach była niesamowita! Kiedy szliśmy temperatura obniżała się z każdą minutą. Mijaliśmy po drodze miejsca gdzie odbywają się ćwiczenia rehabilitacyjne.  Trzeba przyznać, że wszystko zostało przygotowane perfekcyjnie. Grota z jeziorem szmaragdowym powaliła nas na kolana.
Na potrzeby sanatoryjne wszystko zostało drobiazgowo przemyślane. W dodatku zrobiono z gustem w minimalistycznym charakterze.
Kiedy dotarliśmy do miejsca naszego noclegu szczęki z hukiem opadły namna ziemię! W byłej stajni powstały boksy, w których umieszczono sprytnie po dwa łóżka (dosyć wąskie). Mimo otwartej, dużej przestrzeni było bardzo przytulnie. Obok był wodospad solankowy ( tutaj nawet przez sen organizmy pacjentów są leczone!) Mieliśmy do dyspozycji salę do ćwiczeń, aby głębiej wdychać drogocenne, zdrowe powietrze. Mogliśmy grać w pinponga. Miejscem jedzenia posiłków była ogromna grota. Wszystko było nierealistyczne!
Temperatura na dole wynosiła plus 13 stopni. Tak więc, do spania trzeba było się cieplutko ubrać, a spało się cudownie!
Następnego ranka, o 7,30, musieliśmy opuścić to niezwykłe miejsce. Trzeba przyznać,  że byłam dumna z pomysłu na spędzenie tutaj noclegu!!