środa, 26 czerwca 2019

Świętokrzyski, szalony trekking.

Naszą grupę trekkingową nazywają wariatami, szaleńcami, albo najzwyczajniej kretynami. No cóż.. muszę przyznać, że jest w tym sporo racji. Kiedy wieczorem wracamy kompletnie zrąbani  i marzymy o zimnym piwie możemy wreszcie nasze zwłoki położyć gdzie się da... Nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić stacjonarnego wyjazdu z całodniowym wylegiwaniem się na leżakach z piwem i grillem w tle..
Pierwsze dwa dni spaliśmy w cudownym ośrodku SUCHOLAND.

 Pyszne obiady dowoził nam catering ANATOMIA SMAKU.
Pierwszy dzień rozpoczęliśmy marszem z Ciosowej w kierunku Szmaragdowego Jeziorka w Wiśniówce. Pogoda była piękna.

 Zanosiło się na przejście ok 32 km, albowiem zamierzaliśmy zaliczyć okoliczne atrakcje. Trzeba dodać, że słowo "około" ma w tej grupie kluczowe znaczenie, albowiem kilometrów jest zawsze znacznie więcej niż początkowe prognozy.
      O 10.00 nasza dziewiętnastka ( 17 + 2 sunie) wyruszyła.

 Po przejściu 18 km upał dawał nam się we znaki- szczególnie psom z czarną sierścią.
fot. W. Danielak

 Kiedy trafiliśmy na drogę asfaltową cztery osoby postanowiły się oddzielić. Był to dobry moment aby zdobyć transport powrotny.
Gdy tak staliśmy i usiłowaliśmy kogoś zatrzymać (widok dużego psa nie zachęcał kierowców) zatrzymał się radiowóz policyjny. Nasza wymyślona historia o zwichniętej łapie psa (współczucie miało ruszyć sumienie kierowców) nie spowodowała chęci zawiezienia nas do domu, tylko rozpoczęto dzwonić na pogotowie weterynaryjne:)). Na szczęście weterynarz przyjmował tylko na miejscu, więc udało nam się wymigać zamawiając taksówkę combi i wrócić do Sucholandu.
Reszta grupy, myśląc nieustannie o kąpieli i pięknych widokach, dotarła do Wiśniówki. Tu psyche drużyny zostało brutalnie zmasakrowane przez rzeczywistość: widoki były takie sobie i był absolutny zakaz kąpieli spowodowany bardzo niskim PH wody. Pozostało dojść 7 kilometrów do stacji kolejki.
fot. W. Danielak                                                                       

Łącznie przeszli 28 km, a więc należał się leżak, pyszna obiadokolacja i piwo...
 Regeneracja grupy trwała około 40 minut. Po tym czasie okolica była zmuszona wysłuchać naszego muzycznego repertuaru...
 



sobota, 22 czerwca 2019

Nasz wielki bożocielny rajd!


Wreszcie rozpoczęliśmy nasz bożocielny trekking. W tym roku wybraliśmy zachodnie Świętokrzyskie. Środkiem lokomocji został pociąg, który był świetnym wyborem.
Psy na dworcu  i w pociągu były cudownie grzeczne. 
Fot. E. Kwiecińska
                             
Wieczorem dotarliśmy do uroczego zakątka „Sucholand” w Ciosowej.
Fot. M. Mering

Tutaj wiedzieliśmy, że początek w tak uroczym miejscu zaowocuje cudownymi czterema dniami!


wtorek, 11 czerwca 2019

Lato wszędzie!



W Polsce mamy wreszcie lato! Wykorzystujmy to na maksa! Nie wierzę żeby w obrębie paru kilometrów od naszych domów nie było wody, lasu czy parku, 
Warszawa ma Jezioro Zegrzyńskie, które jest oddalone ok 30 km. Jest ono prawdziwym naszym wybawieniem zarówno latem jak i zimą. Nie mniej znam sporo ignorantów, którzy marudzą, że nie wiedzą gdzie spędzić weekend, a nigdy się nie pofatygowali nad Zegrze! 
W tym roku, z powodu deszczowej w maju pogody, sezon łódkowy zaczęliśmy bardzo późno, ale za to z przytupem.

 Ostatni weekend, mimo burzowych prognoz, był fantastyczny.

 Woda w jeziorze była ciepła, co było dodatkową atrakcją.
Mam nadzieję na liczne, jak każdego roku, krótkie wypady w Polsce. Tutaj też można świat doganiać!

wtorek, 4 czerwca 2019

HARD DOG RACE w Polsce


W tym roku razem z kuzynką dałyśmy się namówić córce (namowy nie trwały długo:)) na udział w biegu z przeszkodami z psami: Hard Dog Race. Jest to międzynarodowy bieg, który w tym roku odbył się w Polsce na górze Kamieńsk. 
W grupie (powyżej 18 lat) zgłosiło się ok. 450 zawodników z Polski, Węgier, Czech i Słowacji.  
Przyjechałyśmy w doskonałych nastrojach, choć trzeba przyznać, byłyśmy lekko zestresowane. Na bieg przyjechało wielu profesjonalistów. My liczyłyśmy  na świetną zabawę i ukończenie biegu. Po zgłoszeniu się w rejestracji i rozgrzewce udałyśmy się na start. Bieg rozpoczynaliśmy czwórkami. 
Czekał nas ok. kilometrowy podbieg w słońcu. Częściowo biegłyśmy obciążone 10-kilogramowymi workami. Następne pięć kilometrów usiane było niespodziankami z różnorodnymi przeszkodami. Musiałyśmy pokonać je razem z naszymi psami. Za niepokonanie przeszkody była  kara 30 przysiadów. 
Nasze psiaki nie miały żadnych problemów z pokonywaniem trudnych zadań. Taplanie się w błocie przynosiło nam wszystkim wielką  radochę. Woda dawała nam wszystkim fantastyczne schłodzenie.
Momentami bieg był morderczy, ale nasza babska grupa, Girls’ Power, nie poddawała się i walczyła do końca.
Danusia z Czokiem walczyła jak lwica!!!

 Cała nasza szóstka: trzy baby i trzy psy dotarła na metę ubłocona, wykończona i przeszczęśliwa!

 Warto było walczyć!

W drodze powrotnej psy były nieprzytomne i spały jak zabite, a my pełne emocji gadałyśmy bez jednej przerwy!! 

Dziękuję Ewciu, Danusiu, Demi, Szeklo i Czoku za wspaniałą przygodę! Medale z naszego pierwszego HDR-u będą nam przypominać ten dzień i walkę na górze Kamieńsk. 

Mam nadzieję, że to zapoczątkuje naszą dalszą przygodę z HDR! Z niecierpliwością czekam na następny bieg!