Fish spa w Grecji :)
Opuszczamy bez żalu zatokę Andriami (bo nie ma czego żałować) i obieramy kurs na wyspę Skhiatos. Stoję za sterem cały dzień. Prowadzić Atenę przy wietrze 5 to prawdziwa frajda.
Płyniemy z prędkością 9 węzłów. Decydujemy się zatrzymać na kąpiel w zatoce Koukomaries. Słyszeliśmy, że plaża tutaj błyszczy się ponieważ zawiera mikę.
Zakładamy płetwy i płyniemy do brzegu. I tu doznajemy szoku. Plaża połyskuje maleńkimi drobinkami, a przybijające fale mienią się w słońcu. Wchodzimy w głąb wyspy aby zobaczyć słodkie jezioro. Kiedy tak sobie maszerujemy (a właściwie podskakujemy na gorącym piachu) nasze stopy zaczynają również błyszczeć. Wszystko się świeci - fale, plaża, droga do jeziora, wokół niego ziemia i oczywiście nasze nogi. Aż dziw, że trawa i rosnące pinie mają swój zwykły zielony kolor. Chyba Midas tutaj gościł. Wszystko jest tu niezwykłe. Atmosferę psują troszkę licznie rozłożone leżaki i parasole. W końcu płyniemy na łódkę, bo chcemy o ludzkiej porze zawinąć w Skhiatos.
Przeczytaliśmy, że miasto jest mało przyjazne, a w porcie kompletny bajzel i niczego nie można załatwić.
W związku z takimi info. wpływając jesteśmy czujni " jak ważki".
Zakładamy płetwy i płyniemy do brzegu. I tu doznajemy szoku. Plaża połyskuje maleńkimi drobinkami, a przybijające fale mienią się w słońcu. Wchodzimy w głąb wyspy aby zobaczyć słodkie jezioro. Kiedy tak sobie maszerujemy (a właściwie podskakujemy na gorącym piachu) nasze stopy zaczynają również błyszczeć. Wszystko się świeci - fale, plaża, droga do jeziora, wokół niego ziemia i oczywiście nasze nogi. Aż dziw, że trawa i rosnące pinie mają swój zwykły zielony kolor. Chyba Midas tutaj gościł. Wszystko jest tu niezwykłe. Atmosferę psują troszkę licznie rozłożone leżaki i parasole. W końcu płyniemy na łódkę, bo chcemy o ludzkiej porze zawinąć w Skhiatos.
Przeczytaliśmy, że miasto jest mało przyjazne, a w porcie kompletny bajzel i niczego nie można załatwić.
W związku z takimi info. wpływając jesteśmy czujni " jak ważki".
Bez problemu cumujemy (mimo, że nasza łódka jest słusznych rozmiarów) przy samej promenadzie. Na nabrzeżu jest stanowisko z prądem, do którego się podłączamy. Jak na początek wszystko układa się super. Robimy szybki klar na pokładzie i schodzimy na ląd. Wszędzie są knajpki i sklepy. Wędrujemy po okolicznych uliczkach wśród tłumu ludzi. Jesteśmy zdziwieni na propozycję dobrej ceny za pedicure. Po kilku krokach wszystko się wyjaśnia. Szczęki opadają nam z głośnym hukiem o bruk. Otóż po obu stronach uliczki, za przeszklonymi ścianami rozstawiono kilkanaście akwariów. Przy nich siedzieli ludzie,a małe rybki skubały im stopy!! Ulica podzieliła się na dwie frakcje: osoby uczestniczące "w zabiegu" miały poważne miny, a reszta turlała się ze śmiechu. Nie ma to jak w Grecji trafić na zagłębie fish spa :)
Po obfitej (jak zwykle kolacji) udajemy się na spoczynek. Noc jest bardzo gorąca i parna. Ulewa nad ranem wygania nas z pokładu i zmusza do spania w kabinach.
Lekkie schłodzenie, po burzy, postanawiamy wykorzystać na zwiedzanie miasta. Wbrew przeczytanym info. Skhiatos bardzo nam się spodobało. Wytrwali docierają do starej części miasteczka. Uliczki są tu tak wąskie, że brakuje miejsca nawet dla dwóch osób. W niskich pokłonach przeciskamy się pod gałęziami kwitnących bugenwili. Odnajdujemy tawerny, w których siedzą sami Grecy. Pozdrawiają nas machnięciem ręki. Dochodzimy do najwyższego punktu, z którego mamy widok na całą zatokę. Na wyspie jest pas startowy, który zaczyna i kończy się w morzu. W porcie, na wysokości pasa, nie mogą cumować łodzie żaglowe - samoloty schodzą tu bardzo nisko.
Po powrocie do portu siadamy w knajpce (koniecznie z fifirifi), gdzie ja pełna wrażeń, wysyłam info na swojego bloga...
Po obfitej (jak zwykle kolacji) udajemy się na spoczynek. Noc jest bardzo gorąca i parna. Ulewa nad ranem wygania nas z pokładu i zmusza do spania w kabinach.
Lekkie schłodzenie, po burzy, postanawiamy wykorzystać na zwiedzanie miasta. Wbrew przeczytanym info. Skhiatos bardzo nam się spodobało. Wytrwali docierają do starej części miasteczka. Uliczki są tu tak wąskie, że brakuje miejsca nawet dla dwóch osób. W niskich pokłonach przeciskamy się pod gałęziami kwitnących bugenwili. Odnajdujemy tawerny, w których siedzą sami Grecy. Pozdrawiają nas machnięciem ręki. Dochodzimy do najwyższego punktu, z którego mamy widok na całą zatokę. Na wyspie jest pas startowy, który zaczyna i kończy się w morzu. W porcie, na wysokości pasa, nie mogą cumować łodzie żaglowe - samoloty schodzą tu bardzo nisko.
Po powrocie do portu siadamy w knajpce (koniecznie z fifirifi), gdzie ja pełna wrażeń, wysyłam info na swojego bloga...
Takie fish spa to chyba malo higieniczne :/ jedna rybka skubie stopę osoby, która ma inne podejście do używania wody i mydła na co dzień, a potem ta sama rybka skubie twoja stope. Ble... ;)
OdpowiedzUsuńNo Violka dajesz, tylko szkoda, że Was nie będzie 14-tego w Warszawie. Ewka nie ma racji. Tu nie chodzi o higienę, tylko o sam akt skubania. Nigdy Cię na nurku żadna rybka nie skubnęła? Mnie skubnęła i rozumiem poważne miny kolesiów co mają zanurzone tam nogi i wyobrażam sobie jak z Twoją mamą sikam tam ze śmiechu widząc ten niezwykły akt. Niezły pomysł na business…
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
RobertŻ
Świetnie Pani pisze, aż miło poczytać :)
OdpowiedzUsuńTeksty tak piękne, że czuję jakbym tam była.
OdpowiedzUsuńPisz, pisz, pisz dalej
edysia
Violu, Twoja relacja jest wspaniała! Dziękuję za już, czekam na jeszcze i serdecznie Cię pozdrawiam - Ewa R-S
OdpowiedzUsuń