piątek, 20 maja 2022

Maun ( Botswana)


Zajeżdżamy dziś do Maun, gdzie mamy zarezerwowany Audi Camp. Jesteśmy zakwaterowani w przestronnych namiotach z łazienkami! Wszyscy rozwieszają sznurki, na których pojawia się pranie. Wykąpani meldujemy się w tutejszej restauracyjce, gdzie podają fantastyczną wołowinę na kilka sposobów. 

Opracowujemy plan działania na następny dzień. O tej porze delta rzeki Okavango jest sucha i nie możliwym jest opłynięcie jej łódką. Jazda samochodem ( nawet z przewodnikiem) nie gwarantuje spektakularnego spotkania ze zwierzakami. W tej sytuacji część grupy decyduje się na przelot samolotem, a część helikopterem. Jestem w grupie „ helikopterowej”. Wybieramy firmę  Helicopter Horizons, która okazuje się „ strzałem w dziesiątkę”. Niewielkie lotnisko pod Maun jest bardzo dobrze zorganizowane i nie ma żadnego dziadostwa. 



Na płycie lotniska wita nas młody Austriak, który okazuje się być naszym pilotem. 


Fot. B. Karpierz

Helikopter nie ma drzwi, co daje możliwość nieograniczonego robienia zdjęć. Basia, mająca lęk wysokości, zapina pasy w pełnym uśmiechu. Podczas godzinnego lotu jest bardzo dzielna,  chociaż dziwnie milcząca. 
Ja, w trzeciej minucie, odkrywam brak karty w aparacie! Ocieram się o zawał. W sekundę opanowuję emocje i postanawiam cieszyć się chwilą i widokami. A jest czym!

Pod nami otwierają się ogromne przestrzenie. 


Fot. B. Karpierz

                                                                  

Fot. B. Karpierz
                                                                        
Dla mnie Okavango jest nowym odkryciem. Kilka lat temu byłam tu na początku lipca. Wszystko stało w zieleni i było pełno wody. 

Teraz jest tu zupełnie inny krajobraz. Wszyscy czekają na zbliżającą się powódź z Angoli. W połowie czerwca będzie znów pełno wody. 

Napawamy się widokami. 


Fot. B. Karpierz
                                                                  
Widzimy zwierzęta wędrujące do wodopojów. 


Fot. B. Karpierz

                           

                                                             

Fot. B. Karpierz

                             

                                                                        
Jest magicznie. Pilot „staje na głowie”, żeby pokazać nam jak najwięcej. 

Nie chce się wracać na lotnisko.

Pełni wrażeń żegnamy się z sympatycznym Austriakiem.

Spotykamy grupę” samolotową”, która również jest bardzo podekscytowana. Nikt nie żałuje wydanych pieniędzy.


wtorek, 17 maja 2022

Khama Rhino Sanctuary ( Botswana)


Przed wieczorem docieramy na miejsce, z którym mamy duże oczekiwania. Do tej pory, w miejscach, gdzie rozkładaliśmy nasze obozowiska, było pusto. Tutaj widzimy trochę namiotów wśród drzew. Wszyscy, którzy tu przybyli liczą na spotkanie z nosorożcami. Wszędzie są tabliczki, żeby przestrzegać ciszy i nie puszczać muzyki. Hałas może zwabić nosorożce, a to nie byłoby bezpieczne. Spędzamy kolejny, wspaniały, wieczór przy ognisku, gadając o „dupie Maryni i Wojtkowych portkach”. 

Rano szybko zbieramy wszystko i wyruszamy na poszukiwania. 

Znajdujemy czwórkę, dorodnych osobników, pasącą się na skraju lasu. Kolejny raz jestem oczarowana pozorną siłą spokoju tych zwierząt.  



Jedziemy do wodopoju, który jest pusty. Licząc na przybycie nosorożców decydujemy się na objazd parku i przybycie później w nadzieji, że się pojawią.
 

Napotykamy strusie i żyrafy. 








Impale skaczą w radosnym szale. Musimy zatrzymać samochody bojąc się aby któraś nie skończyła na masce samochodu, podczas wykonywania akrobatycznych popisów!

Niestety nosorożce nie przychodzą do wodopoju i opuszczamy park z lekkim niedosytem.


piątek, 13 maja 2022

Nxaid Park


Spędzamy tutaj kilka godzin. Przed nami i wokół nas otwierają się ogromne przestrzenie. Na nich pasą się liczne stada delikatnych impali. 



Zachwycamy się rodzinami smukłych żyraf. 





Zebry i gnu spoglądają na nas z obrzydzeniem. 







Strusie natomiast, kompletnie, nie zwracają na nas uwagi. 



Odbiegają ,tylko, kiedy przesadzimy ze zmniejszeniem dystansu. 

Wspaniałe, stare baobaby przyciągają swoją urodą nasz wzrok.



Wszystkie zwierzaki żyją tu swoim niespiesznym trybem i nawet nie myślą o tym, żeby doganiać świat.










niedziela, 8 maja 2022

MAKGADIKGADI PARK


Aby dostać się do MAKGADIKGADI Parku musimy pokonać rzekę Boteti. Kolejny rok panuje tu susza i mimo, że jeszcze nie ma pory suchej wszelkie zbiorniki z wodą wyglądają marnie. 



Prom, który przeprawia samochody, jest zacumowany w najwęższym przesmyku rzeki i bynajmniej nie przeprawia się przez rzekę. Samochody muszą się wspiąć na prom,pod „czujnym” okiem promowego i ryzykując wywrotkę zjechać do wody. 




Za tak skomplikowaną żeglugę promową każdy samochód płaci 150 Pula. Docieramy wreszcie do głównej bramy. Tu zostajemy poinformowani gdzie możemy rozbić nasze obozowisko. 

Spędzamy tu dwa dni i dwie noce. Siedem lat temu, kiedy byliśmy tu pierwszy raz,  rzeka płynęła całą szerokością doliny. Dziś jest to wąski nurt z niedużymi rozlewiskami na zakolach. Na podmokłych poboczach rozpanoszyły siè trawa i trzciny. Tutaj można zrozumieć dlaczego na fladze Botswany znalazł się m. in. kolor czarny i biały symbolizujący zebrę. Te urokliwe zwierzaki królują tu absolutnie. 






Są praktycznie wszędzie i często znajdujemy się w centrum migrujących stad. 

Hipopotamy obserwują nas leniwie robiąc co chwila salta w wodzie. 

Krokodyle wygrzewają się na piachu. Martwimy się o ich dobrostan kiedy nadejdzie pora sucha.




Spokojnym krokiem przechadzają się zrelaksowane słonie. 






Jazda w interiorze wąskimi dróżkami może się okazać groźna przy bezpośrednim napotkaniu tych pięknych kolosów. Dwa razy przeżywamy chwile grozy, a ucieczka nie zawsze jest możliwa. 

Trzeciego dnia, wcześnie rano opuszczamy, z żalem, MAKGADIKGADI. Towarzyszy nam, wracające od wodopoju, duże stado żyraf z młodymi. 



Dowiadujemy się, że przyroda czeka na nadchodzącą powódź z Angoli, która co roku zasila zbiorniki w Botswanie.

Pozostaje nam mieć nadzieję, że zwierzęta tej krainy poradzą sobie z ewentualnymi przeciwnościami.



sobota, 7 maja 2022

Rozpoczynamy przygodę w Namibii i Botswanie

Wczesnym rankiem lądujemy w Windhoek. Czeka nas odbiór samochodów z namiotami na dachach. Jesteśmy świadomi, że papierologia, w afrykańskim kraju dla sześciu samochodów, nie będzie błyskawiczna. Niestety oprócz nas są jeszcze inne grupy. Załatwianie dokumentów, sprawdzenie wyposażenia ciągnie się w nieskończoność. 



Wreszcie udaje się wszystkim zakończyć odprawę i udajemy się do pobliskiego sklepu po zaopatrzenie.


       Fot. B. Karpierz


 Część grupy zdąża zapłacić i przejść przez kasy bez problemu. Pozostali muszą się cofnąć. Okazuje się, że po 14.00, w sobotę, nie można w Namibii kupić alkoholu! Następnego dnia jest niedziela, więc o uzupełnieniu zakupów  możemy zapomnieć. Decyzja zapada szybko: wyruszamy zgodnie z planem, ci co zdążyli kupić piwo częstują pozostałych i tyle! 

Pokonujemy bez problemu ok. 300 km i dojeżdżamy do Kalahari Bush Breaks Camp. Pierwsze rozstawienie , po zachodzie słońca, naszego obozowiska obfituje w wiele komicznych sytuacji.  


         Fot. B. Karpierz


Ku naszej ogromnej radości, okazuje się, że są tu skromne, ale czyste toalety i prysznice z ciepłą wodą! 

Późnym wieczorem podchodzi do nas stado gazeli, a rano obserwuje nas, albo my antylopę gnu. 

Noc mija nam spokojnie,  chociaż nocne wyjście do toalety nie jest pozbawione dreszczyku, z powodu biegających guźców!