Wczesnym rankiem lądujemy w Windhoek. Czeka nas odbiór samochodów z namiotami na dachach. Jesteśmy świadomi, że papierologia, w afrykańskim kraju dla sześciu samochodów, nie będzie błyskawiczna. Niestety oprócz nas są jeszcze inne grupy. Załatwianie dokumentów, sprawdzenie wyposażenia ciągnie się w nieskończoność.
Wreszcie udaje się wszystkim zakończyć odprawę i udajemy się do pobliskiego sklepu po zaopatrzenie.
Część grupy zdąża zapłacić i przejść przez kasy bez problemu. Pozostali muszą się cofnąć. Okazuje się, że po 14.00, w sobotę, nie można w Namibii kupić alkoholu! Następnego dnia jest niedziela, więc o uzupełnieniu zakupów możemy zapomnieć. Decyzja zapada szybko: wyruszamy zgodnie z planem, ci co zdążyli kupić piwo częstują pozostałych i tyle!
Pokonujemy bez problemu ok. 300 km i dojeżdżamy do Kalahari Bush Breaks Camp. Pierwsze rozstawienie , po zachodzie słońca, naszego obozowiska obfituje w wiele komicznych sytuacji.
Ku naszej ogromnej radości, okazuje się, że są tu skromne, ale czyste toalety i prysznice z ciepłą wodą!
Późnym wieczorem podchodzi do nas stado gazeli, a rano obserwuje nas, albo my antylopę gnu.
Noc mija nam spokojnie, chociaż nocne wyjście do toalety nie jest pozbawione dreszczyku, z powodu biegających guźców!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz