czwartek, 31 sierpnia 2017

Magiczny teatr w Epidauros.


Będąc na Peloponezie nie można zlekceważyć świetnie zachowanego teatru w Epidauros ( IV/III w. p.n.e.). 
Widownia w kształcie muszli może pomieścić 14000 widzów! Każdego roku odbywają się tu letnie festiwale klasycznych tragedii greckich.
Część naszej załogi nie widziała tego cudu architektonicznego, więc ochoczo udajemy się tam wszyscy. 
Ku naszemu zdziwieniu, mimo sierpniowej pory, jest bardzo mało turystów. 
Jesteśmy zachwyceni tym faktem. Zalegamy, w cieniu, wysoko na koronie widowni. Tutaj w spokoju chłoniemy atmosferę miejsca.
Po trzydziestu minutach decydujemy się opuścić teatr i udać się zobaczyć ruiny starożytnego uzdrowiska i boiska.
Jak zawsze byliśmy pod wrażeniem tych miejsc i mieliśmy jeden wniosek: warto było!

wtorek, 29 sierpnia 2017

Z szacunkiem do meltemi. (Sounion, Agkistri)


Na morzu zaczęło rządzić meltemi. Załogi, które wczoraj płynęły w kierunku Cyklad, z powodu wiejącej ósemki, musiały zawrócić na Sounion. 
Rano kapitan zmienia nasze plany i uciekając przed silnym wiatrem płyniemy na Agkistri.
Opuszczając Sounion mamy siódemkę- ósemkę. Refujemy żagle i kilka godzin płyniemy jak szaleni. 
Prowadzenie Ateny sprawia mi wielką radochę.
                 Fot. E. Karpierz
Meltemi zawsze towarzyszy słoneczna pogoda. Łódka sprawuje się bardzo dzielnie. Po pięciu godzinach docieramy do ślicznej zatoki. 
W tym rejonie  wiatr jest znacznie słabszy. 
Całe popołudnie pławimy się w czystej wodzie. 
Załodze pokazuję ośmiornicę. 
Ku rozczarowaniu niektórych nie zostaje ona zjedzona, tylko nadal żyje swobodnie. 
Wieczorem wiatr cichnie, a my przy świetle księżyca jemy pyszną kolację. 
I tak można świat doganiać....

niedziela, 27 sierpnia 2017

"Przygoda, przygoda, każdej chwili szkoda". (Sounion)


W sobotę załoga zrobiła zaprowiantowanie łódki. 
 Oczywiście mieliśmy szkolenie pod czujnym okiem kapitana.
W sobotę nie mogliśmy opuścić Aten, albowiem ostatnia załogantka przylatywała
 nocą z soboty na niedzielę. 
Czekając na ostatniego członka załogi rozpostarliśmy swoje szpeje w łódce. 
Wieczorem udaliśmy się do typowej niewielkiej, greckiej tawerenki. 
Rano całą załogą wypłynęliśmy z opustoszałego portu na południe.
Przywitaliśmy godnie Neptuna częstując go szampanem. 
Pogodę mieliśmy wspaniałą: wiała szóstka, a na niebie nie było widać nawet jednej chmurki. 
                                   
Wszyscy ze stoickim spokojem znosili przechyły Ateny.
Dorota łapała brąz.
Czarek szkicował oddalające się Ateny.
Płynąc jednym halsem przy dobrym wietrze dotarliśmy na Sounion po niecałych trzech godzinach.
Tutaj ( niezmiennie od 445 r. p.n.e) przywitała nas świątynia Posejdona.
A z nią zachód słońca.
I tak z przytupem rozpoczęliśmy kolejny, grecki rejs!

sobota, 26 sierpnia 2017

Koniec wakacji i co ?????


Uczniowe  muszą iść za chwilę do szkoły. Szkoła jest super i zawsze ją uwielbiałam.
Ale dziś mam dzieci odchowane, a w duszy ciągle maj...
Co trzeba zrobić? Przedłużyć oczywiście lato!!! Naszym jak zwykle celem jest rejs w ukochanej  Grecji! 
Tak więc pakuję parę rzeczy:)))
Polacy nie zawsze lubią Greków,  a ta nacja jest nam bliższa niż nam się wydaje.. 
Chcemy słońca, cieplej wody, fantastycznego żarcia? To lećmy tam. Grecy jak polscy górale pokochają nas lub znielubią w ciągu pierwszych 30 sekund. I tego nie zmienią następne pokolenia! My mamy tam przyjaciół od szeregu lat, którzy w trudnych chwilach nam pomogli. 
Ja jestem w Polsce ceperką, ale lubię naszych górali! Uwielbiam proste relacje: kochaj albo spadaj!
Dlatego kocham polskie góry i Grecję! 
Stolica Grecji wita nas gorącem i słońcem. W porcie spotykamy się z uradowanym Antonisem, który szykuje dla nas ukochaną Atenę.
 Wieczorem jemy kolację nad morzem przy zachodzącym słońcu. 
 I znów jestem w domu.....


czwartek, 24 sierpnia 2017

Przygotowanie do spływu kajakowego Pisą.


Przede wszystkim trzeba zabrać duży worek dobrego humoru. Jest to niezbędny element każdego spływu kajakowego. Po kilku dniach wspólnego machania wiosłami uczestnicy mają zakwasy rąk i mięśni twarzy od ciągłego śmiania się. 
Pisa jest malowniczą, spokojną rzeką. 
Wymaga tylko standardowego ekwipunku kajakarza ( np. zabezpieczenie od wody bagaży). 
Trzeba umieć odpoczywać na zawołanie w różnych warunkach.
                                           
Jeżeli mamy psy, które są obeznane z wodą to można je śmiało zabrać ( dobrze jest zrobić próbne pływania, żeby kajak stał się czymś normalnym dla naszego pupila). 
Pisa daje możliwość robienia licznych przystanków na piaszczystych łachach. Psy ku swojej i ludzi radości szaleją wtedy bez umiaru.
Jeśli decydujemy się nocować w namiotach to, przy brzegu, są wspaniałe miejsca do rozłożenia biwaków.
Znacznie gorzej przedstawia się sytuacja z agroturystyką wzdłuż Pisy. 
Jest to pustynia infrastrukturalna. W dodatku są ogromne problemy z zasięgiem telefonów, a telefony stacjonarne są rzadko odbierane. Trzeba uzbroić się w dużą dawkę cierpliwości, żeby znaleźć noclegi pod dachem. Druga dawka cierpliwości jest potrzebna aby się dodzwonić. Właściciele komórek odbierają telefony kiedy wyruszają gdzieś dalej od swojego domu! Nam udało się znaleźć noclegi z wyżywieniem. Poza tym musieliśmy posiłkować się transportem autokarowym. Ludzie są tu niezwykle gościnni i przyjęli nas z psami, z otwartymi rękoma. 
Jeśli pragniemy ciszy i obcowania ze spokojną naturą to Spływ kajakowy Pisą jest dla nas! 

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Jaka jest Pisa?


Jak to jaka? Niezwykle piękna i łagodna. 
Jej meandrujące koryto zachwyci każdego. 
Na brzegu, co chwila, widać wyłaniające się piaskowe łachy schodzące łagodnym, twardym dnem do wody. 
Mimo niewielkiej szerokości jest to szlak żeglowny prowadzący na Mazury. W związku z tym nie ma tu powalonych drzew ani wystających skał. Po zeszłorocznej Łupawie brakowało nam ciągłego dreszczyku emocji. Za to nie musieliśmy, jak zeszłego roku, co chwila wyciągać kajaków i przenosić nad zwalonymi drzewami.
Na Pisie mogliśmy się raczyć kawą i herbatą serwowaną z zaczarowanego czajniczka!
                                 
Piękna pogoda królowała nam przez cztery dni w sposób absolutny! 
Nieraz na niebie tworzyły się przedziwne formacje chmur, ale deszcz nas nie odwiedził. 
Przystanki na piaszczystych łachach należały do naszych psów, które szalały w wodzie, bez pardonu, ochlapując wszystkich. 


Demi w kajaku, od pierwszego dnia, zachowywała się bez zarzutu.
Czok po pierwszych trudnościach zrobił duże postępy. 
Ostatniego dnia nawet położył się w trakcie płynięcia!
W tym roku znowu poznaliśmy niezwykle pogodnych i przyjaznych ludzi. Mimo braku infrastruktury noclegowej udało się nam odkryć miejsca gdzie spędziliśmy wspaniałe wieczory, ugoszczeni przez sympatycznych gospodarzy.
Jedyny problem jaki mieliśmy to problem z zasięgiem telefonów. Ale przecież bez tego, na urlopie, można żyć!

piątek, 11 sierpnia 2017

Ach Mazury, Mazury!


Od lat na żagle jeździmy w inne części świata, ale Mazury zawsze są bliskie memu sercu. To tu spędzaliśmy, pod żaglami, wakacje przez wiele lat.
Tym razem jedziemy odwiedzić przyjaciół w okolicach Szczytna. Jadąc doskonale znaną drogą wspominamy dawne czasy. 
Nasze dziewczyny są już samodzielne. Teraz towarzyszy nam tylko pies. 
Kiedy docieramy na miejsce wszystko jest tak jak powinno być: gościnni gospodarze i magiczne miejsce.
Pogoda roztacza swój czar. 
A my: jak przed laty wieczór i rano spędzamy śpiewając i grając na gitarach.
Takie już są nasze Mazury.

środa, 2 sierpnia 2017

Nasze zwierzaki- wodne futrzaki.


Co robią nasze zwierzęta i naszych przyjaciół podczas naszych aktywności? Oczywiście (jeśli jest to możliwe) "męczą się" razem z nami! 
Uczestniczenie w trekkingach jest czymś absolutnie naturalnym i nasze psy wędrują z nami od pierwszych miesięcy życia. 
                         Dzielna Szekla 

Lato u nas jest nierozerwalnie połączone z wodą. Cała sztuka polega na tym, żeby zwierzęta również pokochały wodę. 
                          Demi i Szekla

Nasza kotka, Simi uczestniczy nieraz w wodnych igraszkach. 
Jednak kiedy trwa to zbyt długo potrafi opuścić niespodziewanie pokład łódki i "na piechotę" wrócić do domu!
Psy jeżeli mają jakieś obawy przed wodą to uczą się wzajemnie fajnych zachowań. 
Czok uwielbia szaleć w wodzie. 
                 Lewitujący Czok
Natomiast nie miał wcześniej kontaktu z motorówką, żaglówką czy kajakiem. 
Dzięki Demi, która od pierwszych dni jest obyta ze sprzętem wodnym, pokonał swoje lęki.
Tego lata pływał na motorówce, żaglówce i kajaku!
 I wszędzie był bardzo dzielny!
Demi uwielbia z nami pływać na wszystkim.
Balastowanie, na jachcie, opanowała do perfekcji.
Baraszkować w wodzie, przy brzegu, potrafi godzinami. 
Gorzej było z pływaniem wpław.  Dzięki Szekli i Czokowi nauczyła się pływać. A od wczoraj biorąc przykład z Czoka zaczęła skakać "na łeb, na szyję" z pomostu do wody! 
Nie wiem dla kogo jest większą radochą przebywać w wodzie i kto jest bardziej zmęczony: my czy nasze psy. Niewątpliwie regenerację mają kilka razy krótszą: po kilkunastominutowym odpoczynku są ponownie gotowe do wszelkich wyzwań- podczas kiedy my nie mamy siły ruszyć ręką i nogą po ostatnich szaleństwach...