sobota, 31 marca 2018

Pisankowy wieczór


Pisankowy wieczór zawsze jest pełen dobrej energii.
Prace przy pisankach wyzwalają w nas prawdziwe artystyczne dusze (niektórzy z nas nie mają pojęcia, że je posiadają!).
                               
W tym roku siedmioosobowa grupa stworzyła prawdziwe cuda. 
Męska część, po zakończeniu prac plastycznych, zadbała o nasze doznania duchowe-kiedy była przygotowana postna kolacja :))
I tak właśnie przygotowaliśmy się na tegoroczną Wielkanoc!
                        

czwartek, 29 marca 2018

Coroczne mazurczenie


Święta kolejny rok rozpoczęliśmy naszym spotkaniem i grupowym pieczeniem. 
Podczas naszej pracy kuchnia wyglądała jakby kilkakrotnie przetoczył się po niej front wojenny. Panujący bałagan nikomu absolutnie nie przeszkadzał. 
                            
Zdominował go świetny nastrój. 
Dwa pokolenia przygotowywały rozmaite ciasta. 
                            
Efekt końcowy był piorunujący. 
                           
Wypiekiem wieczoru została babka Ewy. 
                  
Teraz możemy się zabrać za malowanie pisanek!

poniedziałek, 19 marca 2018

Taki gość, a tu zima nam wróciła!


W zeszłym tygodniu przyleciał do nas kormoran. 
Rozsiadł się na kaczym domku i grzał w promieniach słońca. 
Zauważyliśmy biały krawat i brzuszek u naszego gościa, więc to nie mógł być kormoran czarny.
Sprawdziliśmy w internecie, że może to być kormoran srokaty lub białolicy. Ten gatunek występuje w Australii i Nowej Zelandii. Więc co robi u nas? W weekend przyszły solidne mrozy i spadł śnieg. Mamy powrót pięknej zimy.
My jednak niepokoimy się o naszego gościa..

wtorek, 13 marca 2018

Skitury- nasze nowe wyzwanie! (Szczyrk)


Od dłuższego czasu byliśmy namawiani przez znajomych i przyjaciół na rozpoczęcie przygody ze skiturami. Natłok innych zajęć nie pozwolił nam na podjęcie tego wyzwania. Wyjeżdżając na kilka dni narciarskich do Szczyrku też nie myśleliśmy o skiturach. Drugiego dnia, naszego pobytu, przyszła wiosna. Śnieg stał się ciężki i zwyczajnie niebezpieczny dla narciarzy. Prognoza na następny dzień przewidywała +12 stopni i słońce. Decyzja zapadła: idziemy na skitury. Z naszej grupy zdecydowały się cztery osoby i oczywiście nasze psy! Po ósmej zameldowaliśmy się w miejscu zbiórki (Skiturowe Beskidy), gdzie otrzymaliśmy sprzęt. Mnie się poszczęściło: pierwsze buty, jakie założyłam, okazały się strzałem w dziesiątkę. Niektórym współtowarzyszom wybór butów zajął trochę więcej czasu...
                                      
    Po skompletowaniu sprzętu odbyliśmy szkolenie z naszym przewodnikiem Łukaszem i  ruszyliśmy w drogę!
Ja wylądowałam na pace ze sprzętem i naszymi psami, które taką podróżą były zachwycone. 
             Fot. M. Przybylska

Po dojechaniu namiejsce rozładowaliśmy naszą pakę.
            Fot. A. Kwieciński

Kiedy wszystko zostało ogarnięte rozpoczęliśmy naszą wędrówkę z Przełęczy Salmopol.
Weszliśmy na Malinowską Skałę. Następnie przeszliśmy na Małe Skrzyczne i doszliśmy do Skrzycznego. 
                              
                                         Fot. A. Kwieciński

Psy po krótkim szaleństwie, w głębokim śniegu, odkryły szybko, że łatwiej jest iść śladem pozostawionym przez narty. 
              Fot. W. Danielak

Mając specjalne uprzęże trekkingowe, na biodrach, wykorzystaliśmy je i zaczęliśmy iść z psami na linkach treningowych. 
               Fot. A. Kwieciński

Sunie spisały się świetnie! Przyzwyczajone, na naszych trekkingach, szły bardzo grzecznie. Spełniały rolę niezłych szerpów.
                         
                                   Fot. M. Przybylska

Co mnie bardzo pomagało przy trudniejszych podejściach. 
                        
                                Fot. M. Przybylska

Jednocześnie zwracałam uwagę, żeby  Demi nie obciążać przesadnie!
Pogodę mieliśmy wspaniałą.
          Fot. M. Przybylska

 O 12.30 dotarliśmy na szczyt Skrzycznego. 
Słońce towarzyszyło nam cały czas. 
Po półgodzinnej przerwie, na tarasie schroniska, ruszyliśmy  w dół (znaną nam z poprzednich dni) niebieską trasą do Szczyrku. 
           Fot. A. Kwieciński

Narciarzy było niewielu, więc nie było zagrożenia dla biegnących przy nas psach. 
Do punktu docelowego nie mogliśmy zjechać, na nartach, z powodu zbyt małej ilości śniegu. Ostatni odcinek musieliśmy zjechać krzesłami i nasze psy oczywiście też! 
Był to dzień pełen nowych wrażeń. Wszyscy byliśmy zachwyceni. Więc kto wie??

niedziela, 11 marca 2018

Szczyrk w nowej odsłonie.


Po tygodniowym, narciarskim pobycie we Włoszech postanowiliśmy, po latach, odwiedzić Szczyrk. 
                  Fot. M. Przybylska

W tym sezonie narciarskim, po całej Polsce, krążyły legendy o wielkich zmianach na tamtejszych stokach. Trzeba przyznać, że opowieści nie były przesadzone! Na Skrzycznem (1257m), Małym Skrzycznem (1211m) i Wierchu Pośrednim (1000m) powstały nowoczesne wyciągi. Nie są to zakupione sprzęty z demobilu od naszych sąsiadów. Cztero i sześcioosobowe, miękkie kanapy mają dodatkowe pokrywy chroniące narciarzy. 
                 Fot. A. Kwieciński

Na halę Skrzyczeńską jeżdżą wypasione dziesięcioosobowe gondolki. Nowe wyciągi wspomagane są dodatkowo orczykami. Na przyszły rok planowane są otwarcia nowych tras i wyciągów. Można spokojnie ocenić Szczyrk jako nowoczesny ośrodek narciarski. Całodniowy karnet dla osoby dorosłej kosztuje 98 zł (!). 
Pierwszego dnia mamy lekki mróz i wspaniałe warunki pogodowe. 
              Fot. W. Danielak

Niebieska trasa nr. 21 oszałamia nas wspaniałą panoramą. 
Słynna Golgota, którą pamiętam z dzieciństwa nie robi, teraz, na mnie piorunującego wrażenia. Nam najbardziej z całego regionu odpowiada czarna trasa nr 23. 
                              
                                       Fot. M. Przybylska

Stok jest szeroki, o fajnym nachyleniu i jeździ tu znacznie mniej narciarzy. Drugiego dnia zaczyna się odwilż i śnieg staje się bardzo ciężki. Mimo utrudnionych warunków jeździmy kolejny dzień.
Samo miasto nie poraża architekturą. Na szczęście, w ostatnim czasie, powstało sporo ładnych drewnianych obiektów. Można wszędzie bardzo dobrze zjeść (przynajmniej tak trafiła nasza grupa).
My pojawiliśmy się tutaj w końcówce sezonu narciarskiego. Nie staliśmy w kolejkach do wyciągów i z miejscem do parkowania też nie mieliśmy problemów. Poinformowano nas, że to wrażenie jest absolutnie złudne. Nie należy liczyć, że poza feriami i świętami będzie tutaj spokojnie. Przy dobrych warunkach narciarskich ulice Szczyrku są zablokowane w każdy weekend, i trzeba stać w kilometrowych kolejkach do wyciągów!
Jak widać potrzebujemy więcej takich ośrodków..

piątek, 9 marca 2018

W śnieżnym puchu (Dolina Aosty)


Spędzony tydzień w śnieżnym puchu był absolutnym hitem. Nasz hotel Monboso był położony bezpośrednio przy czarnej trasie, która była naszą ulubioną.
            Fot. G. Solińska

 Zresztą w całej dolinie trasy były  super. 
Po miasteczku chodziliśmy w śnieżnych korytarzach. 
            Fot. J. Soliński
Zresztą wszystkie okoliczne miasteczka miały nieziemski klimat dzięki białej pokrywie. 
           Fot. J. Soliński

Szkoda tylko, że tak szybko minął ten tydzień...

niedziela, 4 marca 2018

Włoskie narciarstwo w mrozie.


Trzy dni przeżyliśmy, na stokach Doliny Aosty, w mrozie - 20, 24 stopnie! 
Trzeba przyznać, że nasza szesnastoosobowa grupa była przygotowana do takiej aury absolutnie.
         Fot. M. Solińska

 Na stoku pojawialiśmy się ok. godz. dziesiątej. 
        Ayas

Ok. godz. 13 mieliśmy drobną przerwę . Przebojem w tym roku okazała się gorąca czekolada, która mogła być wzmocniona tym i owym.
Zjeżdżaliśmy do hotelu ok. godz. siedemnastej. Nasza determinacja była nagrodzana wspaniałymi widokami. 
             Ayas
            Ayas

Nie pamiętam kiedy ostatnio jeździłam tylko na naturalnym śniegu. 
                 Ayas

Trasy narciarskie (jak zawsze we Włoszech) były przygotowane fantastycznie. 
              Gressoney-la-Trinitè

Oprócz nowoczesnych wyciągów i nowej kolejki linowej zachowane są tu również stare wyciągi. Wolne, odkryte i twarde krzesła nie zachwycały nas. Natomiast urzekła nas kolejka z poprzedniej epoki, do której musieliśmy wchodzić pochyleni i siedzieliśmy na plastikowych krzesełkach dla krasnoludków.
Zmęczenie i mróz nie były w stanie nas zagonić do hotelu. Czyniły to zamykające się wyciągi..

czwartek, 1 marca 2018

Szczęściara jest już na nartach we Włoszech!


Jestem zwykłą, popularną szczęściarą.
Przed małą chwilką wróciłam z Meksyku. Dopiero co zwiedzałam ten niezwykły kraj, a dziś jestem we Włoszech na nartach! Towarzyszy mi grupa przyjaciół. I to się liczy najbardziej...
       Fot. J. Soliński

Dolina Aosty jak zawsze jest przepiękna. Tonie w białym puchu.
                                 
Pierwszego dnia, przy temperaturze -6 mamy do południa mgłę.
          Fot. J. Soliński

 Podczas rozgrzewki nie widzimy co się znajduje wokół nas.

Na szczęście, po południu, słońce przypomina sobie o tym regionie i mamy prawdziwą radochę z narciarskiego szaleństwa. 
Drugi dzień, przy temperaturze -8 i pełnym słońcu jest prawdziwym, białym szaleństwem. 

No cóż jestem szczęściarą...