poniedziałek, 30 września 2013

Grecja- nie kochać-niemożliwe


Za co kocham Grecję?
Za cudowne morze: za jego kolor i ciepłą wodę.


                                         

Za sympatycznych ludzi: za ich życzliwość, luz i podejście do życia.
Za wspaniałe miejsca, do których od kilkunastu lat, co roku pragnę wracać.




Za wszędobylskie koty.





Za możliwość nieskrępowanego żeglowania, dzięki któremu możemy docierać do niezwykłych, nieskażonych turystyką miejsc.



Za meltemi (bardzo silny wiatr), podczas którego niebo jest błękitne i nie goszczą na nim żadne chmury.



A przede wszystkim kocham za słońce. Za jego niesamowite wschody i zachody.



Za promienie bawiące się z falami. Za słońce w pysznych pomidorach i brzoskwiniach. Za cudowne światło oplatające antyczne zabytki i białe domki z błękitnymi okiennicami.



ZA WSZYSTKO KOCHAM GRECJĘ!





Jeśli lubisz ten blog, pomóż go promować klikając w jedną ikonkę poniżej.











czwartek, 26 września 2013

Ateny- jedyne takie


Zawsze po zakończonym rejsie zostajemy na dwa, trzy dni w Atenach. Jest to niezwykłe miasto gdzie historia miesza się z teraźniejszością. 
Z powodu nieprawdopodobnych zabytków kultury antycznej, Ci którzy są tu pierwszy raz mogą "nazwiedzać się na śmierć". 
Stolica Grecji stała się sceną politycznych rozgrywek, ale to na szczęście nie odebrało jej prawdziwego charakteru. Jest to niezwykle głośne i ruchliwe miasto, a kierowcy jeżdżą jak wariaci. Sercem tej metropolii jest Akropol. 
Po kilku godzinach spędzonych przy basenie na dachu hotelu Emmantina udajemy się wieczorem na Plakę.





Nasze wieczorne włóczenie rozpoczynamy od ponownego zobaczenia niezwykłej zmiany warty przy grobie nieznanego żołnierza przed budynkiem Parlamentu.



Wartę tu pełnią Evzoni- reprezentacyjna formacja wojskowa.

                                   

Potem udajemy się na Plakę. Tu znajdują się setki sklepików i tawern. Spacerujemy wśród roześmianego tłumu Ateńczyków i turystów. Idąc widzimy pękające ze śmiechu Amerykanki, którym ryby skubią stopy w akwariowym spa.



Kilka kroków dalej leży sobie spokojnie psiak przy puszce piwka i nikt go nie przegania!



Wreszcie znajdujemy uroczą knajpkę u stóp Akropolu. Siedzimy sobie z załogą i greckimi przyjaciółmi przy stole na chodniku, a z góry patrzy na nas historia.. Żal opuszczać ten niezwykły kraj..














poniedziałek, 23 września 2013

Tęsknota za jachtem o imieniu Atena i morzem będzie wielka...


Przyszedł czas rozstać się z naszą ukochaną Ateną. W piątek pożegnaliśmy ją godną imprezką.



To jest Kasia
  


                               

Rano wstaliśmy o świcie aby dopłynąć na 10 do Aten.Wschód słońca był niesamowity. 



Atena i morze pożegnały nas wspaniałą żeglarską pogodą.

                                        

Będzie nam ich brakować...
                                 


Jeżeli masz ochotę promować tego bloga to kliknij w jedną ikonkę poniżej.


                                            





czwartek, 19 września 2013

Paali się!!!


Każdy żeglarz wie, że największym przyjacielem na morzu jest łódka. To ona daje schronienie i sprawia, że bezpiecznie docieramy do celu. Angielskie powiedzenie mówi: " Nie należy opuszczać łódki dopóki ona cię nie opuści". Najgorszym koszmarem jaki może się przytrafić to pożar na jachcie. 
Rano obudziło nas słońce i kompletna flauta. Zmuszeni byliśmy naszą Atenę przeobrazić w motorówkę i cały dzień poruszaliśmy się na motorze. Po południu zaległam sobie cichutko w kąciku i zasnęłam. W pewnym momeńcie usłyszałam jakieś wrzaski i głośno wykrzyknięte swoje imię. Nieprzytomna poderwałam się na nogi i pobiegłam na dziób rzucać kotwicę ( na ogół jest to moja czynność więc myślałam, że po to mnie zawołano). Ku mojemu zdziwieniu staliśmy w zatoczce, kotwica była rzucona, a z mesy wydobywały się kłęby dymu jakby ktoś w środku rozpalił z opon ognisko!  Po pokładzie biegała, we wszystkich kierunkach, Kasia krzycząc na całe gardło: paali się! Dobrze, że ją powstrzymano przed skokiem do wody ( chociaż zatoka była śliczna więc kąpiel byłaby przyjemnością). Kapitan natychmiast wyłączył silnik. Załoga rzuciła się po gaśnice.

                                

Kiedy dym ulotnił się otworzono silnik.



Okazało się, że przetarł się jeden kabelek. Jako ignorantka w tej dziedzinie nie będę się wysilać na techniczne wyjaśnienia. Nasi inżynierowie opanowali sytuację i zlikwidowali awarię. Uff!! Byliśmy bezpieczni.

                                     
Jeśli masz ochotę pomóż promować blog i kliknij jedną z ikon poniżej.

poniedziałek, 16 września 2013

Fajnie- mieć szansę podziwiać prawdziwe cuda


Dziś czeka nas kolejny fascynujący dzień. Wstajemy bardzo wcześnie (o 8!). Oczywiście wskakujemy na krótką kąpiel. Ja powtórnie odwiedzam skałkę gdzie mieszka ośmiornica. 



 Opuszczamy spokojne Dhokos i płyniemy na Poros. Płynąc i mijając się z innymi łódkami kanałem dzielącym  miasto Poros mamy wrażenie, że patrzące na żeglarzy z obu stron domy są żywo zainteresowane gdzie zacumuje kolejna jednostka.




 Nie ma tu mostów więc co chwila kursują promy i tramwaje wodne.



Cumujemy przy nabrzeżu i czujemy obezwładniający smród ekskrementów. Niestety ścieki wylewane są do morza i w zależności od wiatrów i prądów można tu spędzić przyjemną lub mniej noc. Po zwiedzeniu miasta decydujemy się oddalić na bezpieczną odległość by spędzić spokojną noc bez zapachowych atrakcji. Rano ponownie cumujemy przy kei ( na wszelki wypadek w innym miejscu) i tramwajem wodnym płyniemy do wypożyczalni samochodów. Naszym pierwszym celem jest jeden z najsłynniejszych teatrów świata: Epidauros zbudowany około 300 roku p.n.e. Fantastyczna akustyka i ogrom obiektu wzbudza zachwyt każdego turysty (mógł pomieścić 14 tysięcy widzów!).



 W tamtych czasach ludzie też nieźle gonili świat!  Zawsze wspinamy się na najwyższe rzędy aby usiąść w cieniu i w spokoju spoglądać na scenę i niesamowity krajobraz, który znajduje się w oddali. 
                              

Po dłuższej chwili zadumy decydujemy się ruszać dalej.
   Następnym niesamowitym obiektem, gdzie szczęka opada na bruk są Mykeny. Wzgórze z niesamowitymi murami "cyklopimi" poraża wszystkich. Mykenska Cytadela wita nas Bramą Lwów, które są najstarszą zachowaną płaskorzeźbą w Europie.
                                

W ochranianej przez mury twierdzy żył król z rodziną i świtą oraz wojsko. Mieszkali tu również niektórzy rzemieślnicy ( np. złotnicy). Reszta ludności znajdowała się poza murami i była wpuszczana w okresie wojen. Odkryte grobowce niestety witają nas pustką, ale ich kształt i akustyka (jak wszystko tu zresztą) nas zachwyca.

                               
 Na szczęście w muzeum można zobaczyć odnalezioną złotą maskę pośmiertną króla oraz wiele niezwykłych przedmiotów pokazujących nam życie w tamtych czasach.



Jak widać agrafki nie zostały wymyślone za naszych czasów..
Oczywiście nie możemy się oprzeć i schodzimy głęboko do podziemnej cysterny gdzie przechowywano wodę. Kamienne schody są tu bardzo śliskie i strome (upadek grozi niezłym poturbowaniem wszystkich członków), a ściany wilgotne. Zejście jest możliwe tylko z latarką.

                               
Wracamy na łódkę w podniosłych nastrojach. Wiem, że mogę być dumna będąc  Europejką..













                                             

                                             





                                      

sobota, 14 września 2013

Hydra- czyste piękno


Przed nami ok 65 mil nocnej żeglugi. Wachty nocne zostały rozdzielone i pełni zapału wypływamy o 2 w nocy. Niestety wiatr zdycha i zmuszeni jesteśmy płynąć na silniku, a to nie jest to, co żeglarskie misie lubią najbardziej. Najstrój jest fantastyczny. Wachty nie chcą schodzić ze swoich dyżurów i każda przedłuża pobyt na pokładzie przynajmniej o pół godziny. Rano spotykamy się wszyscy w kokpicie na aromatycznej kawie. Wygłaszam swoje zdziwienie, że o świcie nie było delfinów. I w tym momencie pojawia się grupa kilkunastu wspaniałych osobników! Wydaję radosny okrzyk i lecimy na dziób napawać się cudownym widokiem rozbawionych delfinów. 
Około południa zapływamy wreszcie na Hydrę. Byłam tu kilkanaście razy i zawsze zachwyca mnie uroda tego miejsca. Miasteczko z małym portem w kształcie księżyca jest niesamowite. Z jednej strony panuje tu komercja i zawsze jest dużo turystów. Jednocześnie jest zakaz używania pojazdów mechanicznych. W miasteczku są dwa samochody: śmieciarka i karetka! Głównym środkiem transportu są smutnie oczekujące na nabrzeżu osiołki.  Pracują tu bardzo ciężko dźwigając ludzi, meble, materiały budowlane. Na szczęście nie wybudowano tu żadnego wielkiego hotelu. Dzięki temu, mimo ciągłego najazdu turystów, Hydrze udało się zachować romantyczny charakter. Można tu bardzo dobrze zjeść, zrobić zakupy i zobaczyć  wspaniałą architekturę tego miasta. Wszędzie towarzyszą nam pięknie umaszczone, rozleniwione koty.
Przed wieczorem opuszczamy ten bastion romantyzmu i płyniemy na Dhokos na spotkanie zachodu słońca. Zachód jest tu fantastyczny. Równie fantastyczne jest snurkowanie podczas którego spotykamy dwie baraszkujące ośmiornice i kałamarnicę. A na jachcie u Anglików pies sam wyskakuje z łodzi do wody, płynie na brzeg, załatwia swoje potrzeby i samodzielnie po drabince wraca na pokład! Świat jest super..







piątek, 13 września 2013

Tu zachwytu nie ma końca....


Po wspaniałym snurkowaniu  obieramy kurs do Adamas. Milos jest tak niezwykłe, że pragniemy załodze pokazać je w pełnej krasie. Wynajmujemy  4 buggy i 1 kłada. 
Urozmaicenie krajobrazu jest niesamowite. 
Kamienna, biała jak śnieg plaża Sarakiniko rzuci na kolana najbardziej wybrednych. W kontraście z błękitną wodą prezentuje się bosko. Tutaj również zanajdują się groty zamieszkiwane w poprzednim stuleciu przez hipisów. Ponoć tworzył tu nawet Bob Dylan. Latem w grotach panuje miły chłód, a zimą ciepło. 
Delikatnie mówiąc niechętnie opuszczamy zaczarowaną plażę. 
Firopotamos jest cichym, pozbawionym turystyki miejscem. Mieszkańcy wioski nie zgodzili się na budowę hoteli. Telefonia komórkowa również tu nie diała, Żony rybaków przywołują mężów, łowiących ryby na morzu, grając na dużych muszlach.
Wsiadamy do naszych zaczarowanych maszyn.  Nasz szalony kład powoduje u mnie zawał serca na każdym zakręcie, ale mój kierowca nie zamierza zwalniać!  Buggy nie dają rady podjechać pod górę, ale obserwujący nas Grecy nie pozostają obojętnymi i zgrabnie podpychają  cofające się bolidy! Uprzejmość Greków nie ma granic. Kiedy zaparkowaliśmy grupowo na "zakazie" podeszła do nas Greczynka ( ładna) i poinformowała nas, że to jest miejsce dla samochodów nieopodal znajdującej się policji. Po czym poprosiła wychodzącego z budynku funkcjonarjusza abyśmy mogli zostawić na ich miejscu nasze " wozy". Ten bez oporów pozwolił nam parkować do 21!
W miejscowošci Plaka załoga dzielnie wspina się na spore zbocze aby uwiecznić zachód słońca. 
Do Adamas wracamy późnym wieczorem gdzie w tavernie pałaszujemy kolację. To jest nasze pożegnanie z Cykladami bo o 2 w nocy wypływamy. Żegnajdzie Cyklady!


                         





                                     

czwartek, 12 września 2013

Milos- królowa Cyklad


Tutaj wszystko jest niezwykłe. 
Dopływamy po fantastycznym żeglowaniu do zatoczki słynnej z gorących źródeł. Wystarczy przy brzegu pogrzebać w piasku by poczuć parzące ciepło. Jest tutaj tawerenka gdzie przyrządzają potrawy na zagłebionych w ziemi skałach. 
Nasza załoga zlega nad brzegiem morza w gorącym żwirze. Jest późne popołudnie i plaża jest pogrążona w cieniu, a nas z głębi ziemi ogrzewa  przyjemne ciepło. Trzeba uważać aby nie zagrzebać się za głęboko. Zbyt głebokie zaleganie w piasku (ok. 10cm) powoduje błyskawiczną ucieczkę odważnego delikwenta. Opuszczamy to przyjazne miejsce bo czeka na nas zaczarowana zatoka Kleftiki. Żeglując po Cygladach zawsze tu cumujemy. 
Po wspaniałej kolacji przygotowanej przez wachtę zalegamy na dziobie z szampanem i patrzymy w niebo. Gwiazdy pochylją się nad nami. Wydaje się, że przysiadły na okalających nas skałach, a kilka zaległo wygodnie na maszcie jachtu. Skały wokół łódki pełnią straż pod dowództwem niesamowitego kamiennego wojownika. 
Rankiem budzą nas promienie skaczące po falach i odbijające się na skałach. Zbieramy się błyskawicznie ( jak na nas oczywiście) i odbywamy wycieczkę po okolicznych skałach i wąwozach. Morze jest spokojne więc možemy się wciskać w każdą szczelinę. W tym niezwykłym miejscu formacje skalne nad i pod wodą są niezwykłe. 
Około południa, naładowani pozytywną energią, żegnamy nasze ukochane Kleftiki. 
Na Milos czeka na nas jeszcze wiele wspaniałych miejsc, które pragniemy  odwiedzić...