wtorek, 3 września 2013

Wreszcie!


Wreszcie jesteśmy na naszym ulubionym jachcie o imieniu Atena.
 Babska część pognała zrobić zaprowiantowanie. W sklepie były tłumy albowiem wszystkie załogi znalazły się tu jednocześnie (co tydzień powtarza się to szaleństwo zakupowe). Oczywiście pomyliły nam się wózki i upchnęłyśmy część zakupów w obcy aby potem wybrać z niego swoje i nieswoje wiktuały ( tę pomyłkę zauważyłyśmy dopiero na łódce, jak równnież to, że w sklepie został jeden nasz wózek). Na szczęście mieliśmy sporo czasu więc Basia z Krzysiem pognała do supermarketu i odzyskała nasze produkty. Jak  zawsze, przy każdym rejsie, góra toreb z naszym prowiantem zniknęła sprytnie upchnięta we wszystkie możliwe szafki. 
Nadszedł oczekiwany moment wypłynięcia. Przywitaliśmy grzecznie Neptuna szampanem licząc na jego łaskawość i wyrozumiałość dla naszych wygłupów.
Pierwszego dnia mieliśmy oczywiście kapitańskie szkolenie. Najważniejszym elementem okazało się wiązanie węzła ratunkowego.
 Nocleg na Sounion pod Świątynią Posejdona był wspaniały.
Grecja na morzu jest tym co małe misie lubią najbardziej,





                                    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz