Po 10 zaczynamy rejs.
Dzielimy się jak zawsze szampanem z Neptunem. Wieje szóstka, jest czyste niebo i nie wiedzieć czemu świeci słońce.
Nasza Atena (Oceanis 523 ) zgrabnie przecina fale i po czterech godzinach dopływamy do portu Simi.
Wyspa i miasto o ładnie brzmiącej nazwie jest śliczna.
Niektórzy porównują ją z Hydrą. Wędrujemy miasteczkiem robiąc bardziej i mniej ważne zakupy. Wieczorem idziemy do tawerny "Manos", która jest położona przy samej kei. Skusiła nas pięknym piecem i wystrojem. Niestety na tym jej zalety się skończyły. Jedzenie było beznadziejne. Zupa rybna była lurą, tzatziki nie miały czosnku. Porcje nie były ogromnych rozmariów. Kelnerzy cały czas mylili się z przynoszeniem potraw. Jedno co nas tutaj powaliło na kolana to ceny!
Mimo tej wpadki miasteczko bardzo nam się podobało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz