niedziela, 6 września 2020

Kos

Lądujemy rano na Kos. Wita nas słoneczna i wietrzna pogoda. W porcie jest tłoczno. Z powodu wiejącej ósemki kapitanat nie wydaje zgody na wypłynięcie. W oczekiwaniu na resztę załogi i wyciszenie wiatru wypożyczamy kłada i jedziemy zwiedzać wyspę. 
Nie było nas tu kilka lat, a bardzo urozmaicona wyspa ma się czym chwalić. Nie jedziemy główną szosą. Wybieramy krętą, niezwykle malowniczą drogę. 
Na początek odwiedzamy ogrody i muzeum Hipokratesa. Ogrody nas nie powalają natomiast twierdzenie, że Hipokrates był geniuszem jest absolutnie słuszne. Sposoby leczenia wielu schorzeń, przez Hipokratesa, są stosowane dzisiaj. Sporo narzędzi, do skomplikowanych operacji, nadal jest wzorem dla współczesnych.
Następnie odwiedzamy starożytne Asklepios, które zostało odkryte na początku XX wieku.
                            

Panuje niezły upał, ale podczas jazdy kładem jest ok. Zachwycamy się malowniczym krajobrazem. 


Na bardzo kętych serpentynach trzeba zachować wzmożoną czujność. W interiorze widzimy niekomercyjną Grecję. 
Wreszcie docieramy do urokliwej miejscowości Zia. Jest tu sporo knajpek i sklepików. 


Jeżeli ktoś chce zjeść coś pysznego i jednocześnie podziwiać niesamowity widok na morze i okoliczne wyspy, to nie może pominąć tego miejsca!


Po lekkim posiłku, z cudnym widokiem, jedziemy zobaczyć Palio Pyli. 
Wejście na szczyt, w klapkach, wydaje się być mało rozsądne. Tym bardziej, że szlak nie jest oznakowany, a o poręczówkach nikt tu chyba nie słyszał. Podejmuję wyzwanie podejścia i kaleczę stopy na ostrych skałach i obsuwających się kamieniach. Zdobycie szczytu jest prawdziwą nagrodą. 


Ruiny i widok robią na nas ogromne wrażenie. 


Zejście też jest sporym wyzwaniem. Wracamy do mariny, w Kos, nieźle złachani, ale szczęśliwi!


 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz