Ile da ci morze?
Morze nigdy nie jest obojętne. Potrafi być przyjazne, ale nie wybacza lekceważenia i głupoty. Dla nas, jak do tej pory, jest łaskawe. Wczoraj mieliśmy szóstkę więc żeglowało się fantastycznie. Trzykrotnie przypłynęły delfiny. Dziś wiatr zmniejszył się i nieśpiesznie płyniemy w kierunku Mykonos. Wtem Jurka wędka wygina się energicznie. Mimo zaciągniętego hamulca cała żyłka zostaje wywleczona. Jurek rozpoczyna walkę, a z drugiego końca żyłki swoją wojnę rozgrywa ryba.Bitwa trwa ponad 30 min! Jurek jest wykończony, a ogromny tuńczyk nie zamierza się poddać. Wojtek zaczyna pomagać naszemu dzielnemu wędkarzowi. Wszyscy spięci stoimy w kokpicie i już planujemy jakie dania przygotujemy (panowie ocenili go na ok. 30kg). Niestety po półgodzinnej walce zerwała się żyłka. Rozczarowaniu nie było końca. No cóż, dzielna ryba wywalczyła wolność. A my chyba dziś będziemy głodni :)
Płyniemy dalej i morze nagradza nas wspaniałym widokiem. Obok naszej łódki wyskakuje nieduży błękitny merlin!! Wykonuje kilka akrobatycznych skoków niczym gimnastyczka na batucie. Jest zwyczajnie piękny. Morze jest bardzo spokojne i zaczynamy mieć flautę. W tej sytuacji Wojtek wypuszcza cumę za rufę i zaczynamy się ciągać za łódką. Woda ma 29 stopni.
Boże jak ja kocham takie chwile!
Ale Wam fajnie.Szkoda, że jedzonko Wam "uciekło", ale wiadomo każdy walczy jak może, tuńczyk też ;-)Za to morze i merlin chyba wynagrodziły Wam ten zawód "jedzeniowy".Dziękuję za fajną relację opatrzoną zdjęciami i przesyłam Ci buziaki, czekając na kolejną relację - Ewa R-S
OdpowiedzUsuń