Miasto jest pełne turystów i przygotowanych dla nich restauracji.
Na każdego przybysza czekają liczne atrakcje i każdy ma możliwość znalezienia czegoś dla siebie. My z córką zapisujemy się na wrakowe nurkowanie.
Wędrujemy po mieście, które charakteryzuje wspaniały luz. W sklepach lub knajpkach znajdujemy prześmieszne napisy.
Tutaj nawet cmentarz jest pogodny i można znaleźć niesamowite napisy na grobowcach. Np:" Mówiłem, że źle się czuję" albo " Teraz wiem gdzie mój mąż śpi".
Odwiedzamy dom, w którym żył słynny pisarz Ernest Hemingway razem z 50 kotami. Mimo, że od śmierci gospodarza (1961) minęło wiele lat to kilkadziesiąt kotów (podobno potomkowie tych, które mieszkały za czasów Hemingway'a) ma tu swój raj i mieszka szczęśliwie (ale o tym następnym razem).
Cały dom, mimo spacerujących turystów, sprawia wrażenie spokojnego. Zaglądamy do wszystkich pomieszczeń, nawet do tych najbardziej osobistych: sypialni, łazienki i kuchni.
Key West żyje również typowym amerykańskim życiem- w szalonych położonych nad wodą, nieodnawianych barach i knajpach. Tu zasiadają długowłosi, siwi panowie z tatuażami na ramionach, a ich motory czekają grzecznie kilka uliczek dalej. Przy muzyce country (granej oczywiście na żywo) wszyscy piją piwo i dyskutują głośno. Poznaję Amerykankę, która mieszka tutaj ponad 20 lat. Pokazuje mi zdjęcia swojego domu i ukochanej labradorki. Ja nie mając w komórce zdjęć naszego kota, pokazuję parę jeży, które u nas zamieszkały w zeszłym roku w ogródku. Wszyscy się pytają, czy my te zwierzęta jemy!!!
No cóż, wyjaśniam jak potrafię i idziemy do hotelu bo jutro też jest dzień, a mnie czeka nurkowanie, a po południu wracamy na Płn. Tam czekają nas następne wyzwania! Mam nadzieję nie pogubić nóg przy tej gonitwie, ale przecież świat nie będzie czekać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz