Nurkowanie na następnym wraku było fantastyczne. Widoczność rewelacyjna. Wrak super, a oprócz tego bliskie spotkanie z rekinem i dwoma dużymi żółwiami (jak tylko będę miała czas to opiszę :). Cudownie zmęczone wracamy do naszych towarzyszek podróży, które właśnie pochłaniają śniadanko. Zbieramy swoje bambetle i wyruszamy w dalszą drogę. Nie możemy się doczekać pierwszej wizyty w Parku Narodowym Everglade.
W drodze do miasta Floryda, w samochodzie zapala się kontrollka ciśnienia powietrza w kołach. Przy tak wysokich temperaturach jest to niezwykle ważne (świadczą o tym porzucone opony przy drodze). Prosimy obsługę na stacji benzynowej o pomoc, która pomaga nam błyskawicznie nie chcąc żadnych pieniędzy.
Dojeżdżamy do Florydy, gdzie szybko znajdujemy hotel i atakujemy od PŁD Everglade. Bierzemy kije i idziemy na trekking.
Jest nieprawdopodobnie gorąco i wilgotno. Nie poddajemy się jednak i dziarsko wędrujemy. Na pierwszym mostku spotykamy aligatora, który spokojnie sobie płynie obok nas!! Wrażenie jest niesamowite.
Zdałyśmy sobie sprawę, że tego parku nie da się ogarnąć w jeden dzień. Po drodze odwiedzamy farmę aligatorów. Jest to twór na pograniczu zoo i wolno żyjących osobników. Oprócz tego jest tu hodowla tych wspaniałych zwierząt, które są wypuszczane na wolność.
Super relacja! Nie daj się huraganowi! Pozdrawiam, Ania.
OdpowiedzUsuńPisz Wajoletta.
OdpowiedzUsuńKarpie czytają
:)
Dzięki, na Florydzie podobno ogłoszono stan wyjątkowy, ale my jesteśmy poza zasięgiem huraganu!
OdpowiedzUsuń