Pięciogodzinna podróż samolotem nie zabiła w nas ducha podróżników. Szybko odbieramy bagaże i jedziemy do wypożyczalni po samochód. Na miejscu okazuje się, że dostajemy amerykański samochód o nazwie Ford Crovn Victoria. W przedziale cenowym, w którym zrobiona była przez naszego przewodnika rezerwacja, nie ma już innych samochodów. Przeczucie mi podpowiada, że nie będzie lekko. Na parkingu oczekuje na nas samochód-szuflada!! Lekko załamane podchodzimy do naszego " bolida" w kolorze szampana i pakujemy toboły, które giną w przepastnym bagażniku. Wajcha ze zmianą biegów znajduje się przy kierownicy. Fotele są tak ogromne, że brakuje nam tylko futrzanych kapci i gazety do czytania. Nie chcę nawet myśleć ile ta "szuflada" ma lat i przebiegu. No cóż, jesteśmy jak Thelma i Louise z filmu Ridley'a Scott'a!!!
Z samego rana rozpoczynamy z naszym przewodnikiem Zygmuntem zwiedzanie LA.
Położenie miasta jest idealne. Leżąc na plaży widać dostojne góry, a będąc w górzystych częściach miasta widać błękitny ocean. Miasto niestety jest nawiedzane przez trzęsienia ziemi. Wszystkie budowle są odpowiednio konstruowane aby znieść wstrząsy, co niestety nie zawsze się udaje.
Zwiedzanie rozpoczynamy od eleganckich części miasta: Rodeo Drive i Beverly Hills. A następnie jedziemy do szalonego miejsca, które zna świat z przyznawania Oscarów.
Są tu tłumy ludzi. Między turystami krążą wariaci przebrani za bohaterów licznych filmów, z którymi można zrobić sobie zdjęcie (za opłatą oczywiście).
Dochodzimy do Hollywood Kodak Theater.
Tłumy ludzi odwiedzają miejsce gdzie można zobaczyć wylane płyty betonowe, na których słynni artyści odciskują swoje dłonie i stopy.
Przejście aleją gwiazd jest niesamowite. Każda nacja szuka tutaj swojego akcentu. Ja jestem wzruszona słysząc, że pierwszą i najstarszą jest gwiazda Poli Negri!
Następnie oglądamy nowoczesny budynek nowej katedry pod wezwaniem Św. Wiwianny. Po ostatnim poważnym trzęsieniu ziemi oceniono mylnie stan starej katedry za niebezpieczny. Teraz LA ma dwie katedry pod tym samym wyzwaniem. Konstrukcja nowej katedry opiera się na 198 ruchomych słupach. Mimo nowoczesnej bryły jest utrzymana w ciepłej tonacji.
Podziemne katakumby nie przypominają tradycyjnych i ponurych lochów. Wędrujemy jasnymi, przestronnymi korytarzami i odnajdujemy miejsce pochówku Gregory Peck'a.
Następną niesamowitą budowlą jest Walt Disney Concert Hall zaprojektowany przez Franka Gehry' ego (ten sam architekt zaprojektował niesymetrycznie skręconą butelkę do naszej Wyborowej). Budynek został pokryty błyszczącym aluminium, od którego blasku topniał asfalt na ulicy!!! W tej chwili aluminium jest po przebytym liftingu (wypiaskowano całą powierzchnię . Na szczęcie nie popsuło to wspaniałego efektu.
Nie znamy ostatniego punktu zwiedzania. Wjeżdżamy na typowy amerykański cmentarz, który ma raczej charakter pogodnego parku, w którym można oddać się zadumie.
Nasz przewodnik opowiada nam niesamowitą historię obrazu namalowanego przez Jana Stykę ( pod jego kierunkiem została namalowana "Panorama Racławicka"). Obraz nazywa się "Golgota" i był malowany przez 6 lat na zlecenie Ignacego Paderewskiego. Dzieło w ostatecznym kształcie osiągnęło dł. 70 m!!!! Styka przyjechał z nim na wystawę do USA i nikt nie pomyślał o bardzo dużym cle jakie należało uiścić. Autor musiał wyjechać bez swojego dzieła. Zmarł nie zobaczywszy go ponownie. W międzyczasie obraz zaginął i pomimo usilnych starań syn autora nie mógł odnaleźć niemałego przecież dzieła. Po wielu latach odnalazł go przypadkiem, zwiniętego na słupach telegraficznych, dr Hubert Eaton.
"Golgota" urzekła go do tego stopnia, że została przez niego wykupiona. Specjalnie dla obrazu wybudował budynek wystawowy! Za ogromne pieniądze obraz został odnowiony i można go teraz podziwiać w pełnej krasie. Dr Eaton, z synem malarza, ściągnął ciało Styki do LA, które zostało pochowane w honorowym miejscu cmentarza. Sam dr Eaton spoczął po śmierci obok autora niezwykłego dzieła.
"Golgota" robi na nas niezwkłe wrażenie, szkoda tylko, że niewiele osób zna tę historię.
Czytam i widzę, że to nie tylko zwykle zwiedzanie, ale prawdziwa eksploracja USA. Bardzo ciekawe historie i rzeczywiście mało u nas znane. Czekamy na następne odcinki.
OdpowiedzUsuńDzięki, ta historia nawe w LA jest mało znana.
OdpowiedzUsuń