Ranek był dziś pochmurny i ciężko było osiągnąć postawę pionową ( charakterystyczną zresztą dla naszego gatunku). Przebudzenie absolutne nastąpiło kiedy przez okno zobaczyłam ogromne ptaszysko, które przycupnęło niedaleko naszego domu. Błyskawicznie zrobiłam, przez okno, kilka zdjęć.
Ptakiem okazała się czapla, która spokojnie rozglądała się wokół. W wielkim pośpiechu narzuciłam na siebie co bądź, a na bose stopy wcisnęłam kalosze. Nie za bardzo przygotowana do takiej akcji zaczęłam się skradać chcąc zrobić dobre ujęcia. Okoliczni sąsiedzi musieli mieć niezły ubaw widząc moje cudaczne działania ( chociaż powinni się już przyzwyczaić do naszych poczynań:niedawno nocą nasza córka filmowała tutaj stado dzików, a ja parkę lisów). Dobrze, że nasza kotka jeszcze spała i nie wyszła ze mną. Z pewnością byłaby przy czapli w kilka sekund. Marny ze mnie partyzant gdyż po krótkiej chwili udało mi się ją zaniepokoić.
Zrobiła jeszcze kilka kroków zerkając w moją stronę i odleciała.
Wracając do domu udało mi się jeszcze sfotografować śliczną sójkę na płocie, która z politowaniem patrzyła na moje partyzanckie działania w sitowiu.
Wróciłam lekko zmarznięta do domu ( tutaj nic się nie zmieniło: rodzina i kot spali spokojnie). Fajnie zaczęłam ten tydzień.
Dopisz jeszcze, jak się ściagało kalosze wciągnięte na bose stopy, gdy rodzina jeszcze spała :)))))) Ja TYLKO RAZ spróbowałam:)
OdpowiedzUsuńKaloszki mają w środku futerko, więc nie było źle!
OdpowiedzUsuńOj tam, można nie zdejmować i będą nóżki fajnie pachnieć ;)
OdpowiedzUsuń