czwartek, 14 marca 2013

Czy dla każdego wyspa marzeń?


Na Zanzibar dolecieliśmy maleńkim samolotem pilotowanym przez przystojnego kapitana (?). Wojtek siedział na miejscu drugiego pilota i był tym zachwycony ( reszta grupy była zadowolona z tego trochę mniej). Znając Wojtka można się było spodziewać wszystkiego...
Na szczęście drugi pilot i kapitan (również) spisali się na medal i wylądowaliśmy na wyspie marzeń gdzie przywitał nas spory upał.
Pierwszy dzień spędziliśmy na leżakach, na plaży. Nie był to dzień stracony albowiem nasza koleżanka negocjowała wycieczki z pojawiającymi się tubylcami, a ja zorganizowałam dla siebie nurkowania na kilka dni, a dla Wojtka kurs na OWD!
Nie jadaliśmy kolacji w hotelowej restauracji ponieważ taniej, romantyczniej i oczywiście lepiej smakowały ryby, krewetki i lobstery podawane na plaży.
Jak większość turystów tak i nasza grupa zwiedziła plantację przypraw, na której co poniektórzy po raz pierwszy zobaczyli jak rosną niektóre przyprawy.
StoneTown nie powaliło nas na kolana, chociaż tamtejsze muzułmańskie piękności zwracały ( szczególnie panów) uwagę.
Udaliśmy się oczywiście zobaczyć dom, w którym mieszkał Freddie Mercury.
Nie podobała mi się absolutnie Prison Island, która kiedyś była więzieniem dla sprowadzanych niewolników. Dziś jest to wyspa żółwi. Niestety nie żyją tutaj swobodnie tylko miejsce ma charakter żółwiowego zoo.
Spodobał mi się bardzo Jozani Forest z namorzynowym lasem i mieszkającym tam endemicznym gatunkiem małp- gerezą trójbarwną.
Kolejny raz przekonaliśmy się, że kiedy w stosunku do zwierząt ludzie są ludźmi to zwierzęta nie okazują chorobliwego lęku. Można do nich podejść i spokojnie sfotografować.
Dwa dni poświęcone na zwiedzanie wyspy były absolutnie wystarczające, a resztę spędziłam na łodzi nurkowej! Centrum nurkowe do którego trafiłam było prowadzone przez międzynarodową, fantastyczną ekipę. Mimo starej, drewnianej łodzi wszystko było bardzo dobrze zorganizowane, ale o samym nurkowaniu napiszę innym razem.
Jeżeli ktoś lubi wylegiwać się na plaży to tutaj może spędzić wakacje. Ja niestety nie kwalifikuję się do tej grupy.
Można tu zobaczyć niesamowite wschody i zachody słońca. Szkoda tylko, że turyści oglądają tylko te drugie.
Bardzo ciekawym zjawiskiem (dla fotografów szczególnie) są plaże pływowe. Niestety dla plażowiczów są poważnym utrudnieniem.
Dla mnie afrykańskim rajem było Serengeti i Ngorongoro. Żegnając Afrykę wiem, że za tymi miejscami będę tęsknić.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz