środa, 22 maja 2013

Żeglarski weekend


Poprzedni tydzień od poniedziałku trąbili, że weekend będzie upalny i słoneczny. W środę meteorolodzy zaczęli bąkać coś o przelotnych opadach, a w czwartek zaczęto mówić o silnych burzach i deszczowej sobocie. Byliśmy tak napaleni na żagle z nocowaniem i ognisko, że przestały nas obchodzić prognozy pogody. W piątek po południu zapakowaliśmy wielki majdan i pojechaliśmy nad Zegrze ( dokładnie mówiąc ja pojechałam samochodem z majdanem, a mój małżonek rowerem). Upchnęliśmy wszystko do łódki i wypłynęliśmy w kierunku wyspy Euzebia, gdzie zamierzaliśmy nocować.

                                   

Jeżeli ktoś sądzi, że po dopłynięciu spędziliśmy leniwie wieczór to jest w wielkim błędzie. Po zacumowaniu łódki Wojtek dostrzegł niebezpiecznie uschnięte gałęzie. Oczywiście z narażeniem swego ciała wdrapał się na drzewo aby usunąć "czyhające" na nas niebezpieczeństwo.

                                    

Zajęcie to pochłonęło nam trochę czasu, a sprzątanie brudu po spadających badylach, na pokład, też okupiliśmy dodatkowym sprzątaniem.

                                     

 Na szczęście przypłynęła następna część rodzinki i nie mogliśmy już sobie wymyślić następnych robót tylko jak "Pan Bóg przykazał" przygotowaliśmy grill i zaczęliśmy biesiadować. Wieczór był ciepły, a siedzenie nad wodą i oglądanie pięknego zachodu słońca, jak zawsze,był fantastyczny. Wokół żaglówki nieskrępowanie pływał bobry.



Dzień następny rozpoczęliśmy nieśpiesznym śniadaniem i popłynęliśmy na północ. Narew przywitała nas dość silnym prądem i wspaniałymi widokami.



Leniwie dopłynęliśmy do jednej z wysp i zacumowaliśmy przy polanie niezwykłej urody. Zbliżała się burza. Dzięki temu nie zrobiliśmy żadnych prac związanych z wyrąbem suchych gałęzi czy sprzątaniem śmieci.
Po kilkunastominutowej burzy rozłożyliśmy grilla i znowu spędziliśmy wspaniały wieczór.



Nocny deszcz dudniący o pokład czynił noc wielce romantyczną.
Ranek (ok.10) obudził nas słońcem i błękitnym niebem.



 Ucieszyło nas to niebywale, tym bardziej, że wiał silny,wiatr. Taką pogodę żeglarze lubią najbardziej. Do wieczora szaleliśmy przy wspaniałym wietrze i słońcu.



Warto było nie słuchać pogodowych prognoz.
Zmęczeni, ale zachwyceni żeglarskim weekend'em, na ostatnich nóżkach, wróciliśmy do domu. Już się cieszę na następny piątek!























Brak komentarzy:

Prześlij komentarz