wtorek, 11 czerwca 2013

Młoda 50-tka


Nasza koleżanka z okazji setnych urodzin, które kończyła w jednym roku razem z synami, wykupiła z tej okazji lot balonem dla swojej rodzinki. Pomysł bardzo nam się spodobał.
Nasze dziewczyny w tym roku, w czerwcu kończą razem 50 lat. Jako nie do końca normalni rodzice zdecydowaliśmy się zrobić im niespodziankę.



 Kupowanie w dzisiejszych czasach prezentów jest bardzo problematyczne więc wynajęcie statku wydawało się świetnym pomysłem. Gorzej było, w tajemnicy, zapraszać gości, szczególnie ich znajomych.
W piątek o 19 na Wiśle miał rozpocząć się rejs, a dziewczyny były zaproszone na wymyśloną przez nas imprezę. Dzień wcześniej o 17 zadzwonił do mnie armator z wiadomością, że z powodu zbliżającej się fali powodziowej wszystkie jednostki pływające na Wiśle muszą ją opuścić. Po tej informacji drzewo chciało zaatakować maskę mojego samochodu, a ja byłam bliska padnięcia na zwykły, pospolity zawał!
Po dwóch godzinach biegania po krzakach na Kanale Żerańskim znaleźliśmy dogodne miejsce na odbiór pasażerów, na co wyraził zgodę kapitan z właścicielem. Oprócz tego, że musiałam poinformować kilkadziesiąt osób o zmianie miejsca początku imprezy to wydawało się, że wszystko jest załatwione. A tu masz: młodsza przychodzi wieczorem i informuje, że się spóźni bo nie może się zwolnić z zaliczenia na uczelni. W tym momencie otarłam się (jednego dnia) o drugi zawał! Wojtek pozbierał myśli i wpadł na pomysł, że odbierzemy ją z Nieporętu.
Cały tydzień padał deszcz (jak zresztą całą wiosnę) i byliśmy lekko przerażeni. Statek był w całości zadaszony, ale przy szalejących burzach było to marną pociechą.
Po wstępnych trudnościach los nam zaczął sprzyjać. W piątek nad Warszawą pojawiło się żółciutkie słońce.
O 19 przywitaliśmy zszokowaną starszą córkę na pokładzie i rozpoczęliśmy kontynuację podróży z filmu "Rejs".






Wieczór był gorący. Nie było wiatru i komarów, a tafla na Jeziorze Zegrzyńskim była gładka jak lustro!



W porcie w Nieporęcie zabraliśmy z pomostu Anię i impreza trwała dalej.



Przy wspaniałym cateringu na rufie i muzyce na pokładzie dwa pokolenia zintegrowały się absolutnie.










To był niezapomniany wieczór dla wszystkich...
























2 komentarze:

  1. Droga Violko, pomysl 50 urodzin dla potomstwa jest wysmienity!! Sciagne go od Was .. z Waszym blogoslawienstwem oczywiscie. W przypadku moich 'aniolkow' to mam jeszcze troche czasu >> 2015.
    Co do setnych urodzin (ja+ Marta+ Rysio) to jest to juz TERAZ. Ojjej, juz lece cos montowac na biezaco.
    Nastepny rejs: Wielkie Jeziora.
    Moja miejscowosc, Kingston, Ontario to swiatowa stolica zeglarstwa slodkowodnego (mielismy Olimpiade w 1976). Baza ladowa - u mnie.
    Akwen - o nie daje sie wlepic, wysle email-em.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My niestety mamy problem z setnymi, rodzinnymi urodzinami. Ciekawe dlaczego pojawiłaś się jako Obywatelka!

      Usuń