Głośną pracą było dwudniowe cyklinowanie desek, ale nie to okazało się najbardziej uciążliwe dla otoczenia. Otóż panowie uruchomiali na maksa swoje zaplecze muzyczne i wszędzie było słychać rzężące disco polo. Cykliniarka dzielnie zagłuszała radio, ale podczas malowania pomostu cała okolica była zmuszona uczestniczyć w tym spektaklu.
Nasza rodzinka była gotowa na wszelkie poświęcenia albowiem ekipa, mimo upałów, była bardzo pracowita. Niestety nasi sąsiedzi nie byli gotowi na takie poświęcenie. Trzeciego dnia przybiegła sąsiadka ( której dom znajduje się na drugim brzegu jeziorka) z prośbą o natychmiastowe wyłączenie " tego czegoś" bo jej system nerwowy jest na absolutnym wyczerpaniu.
I tak zakończył się festiwal muzyczny w naszej wsi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz