poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Działkowy festiwal muzyczny


Nie wiem co takiego jest w naszej działce, ale wszyscy dostają tam dziwnego odpału. Nasza przyjaciółka nazwała ją nawet K.... Dołem. Nigdy nie jest u nas cicho i nie ma to znaczenia czy jest nas 6 czy 46 osób.


Wojtek na każdym wyjeździe kupuje dziwnej maści bębenki, grzechotki, tamburynki itd. Wszystko to jest zawożone do domu na działce. 
Nikt nie może przejść obojętnie koło kupy muzycznych bambetli.

                                              

W ostatnią sobotę lało cały dzień więc trzeba było zapomnieć o wodnych igraszkach. W związku z tym spaliśmy do południa, a po południu zaczęliśmy wieczór grillowy.
Ponieważ leniuchowaliśmy cały dzień trzeba było gdzieś spożytkować nagromadzoną energię.
Niespodziewanie u każdego z nas pojawiło się w rękach coś co wydawało dźwięk. I zaczęliśmy śpiewać wszystko co nam przyszło do głowy.







 Repertuar w głównej części naszego przedstawienia stanowiły szanty. 
Kilkugodzinne wrzaski było słychać w całej okolicy. Całe szczęście, że wśród nas znalazły się osoby, które mają pojęcie o śpiewaniu. 
W ten sposób z pewnością "umililiśmy" sąsiadom i wędkarzom sobotni wieczór. Podobno " piosenka jest dobra na wszystko"...













Brak komentarzy:

Prześlij komentarz