Nie wiem co takiego jest w naszej działce, ale wszyscy dostają tam dziwnego odpału. Nasza przyjaciółka nazwała ją nawet K.... Dołem. Nigdy nie jest u nas cicho i nie ma to znaczenia czy jest nas 6 czy 46 osób.


Wojtek na każdym wyjeździe kupuje dziwnej maści bębenki, grzechotki, tamburynki itd. Wszystko to jest zawożone do domu na działce.
W ostatnią sobotę lało cały dzień więc trzeba było zapomnieć o wodnych igraszkach. W związku z tym spaliśmy do południa, a po południu zaczęliśmy wieczór grillowy.
Ponieważ leniuchowaliśmy cały dzień trzeba było gdzieś spożytkować nagromadzoną energię.
Niespodziewanie u każdego z nas pojawiło się w rękach coś co wydawało dźwięk. I zaczęliśmy śpiewać wszystko co nam przyszło do głowy.



Repertuar w głównej części naszego przedstawienia stanowiły szanty.



Repertuar w głównej części naszego przedstawienia stanowiły szanty.
Kilkugodzinne wrzaski było słychać w całej okolicy. Całe szczęście, że wśród nas znalazły się osoby, które mają pojęcie o śpiewaniu.
W ten sposób z pewnością "umililiśmy" sąsiadom i wędkarzom sobotni wieczór. Podobno " piosenka jest dobra na wszystko"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz