Opuszczamy Kythnos i przy wspaniałym wietrze obieramy kurs na wyspę Mykonos. Wieczorem dopływamy do miejscowości Mykonos, które z daleka wita nas najsłynniejszymi wiatrakami świata. Niestety miasteczko od kilku lat nie jest przyjazne dla żeglarzy, którzy muszą cumować w oddalonym, brzydkim porcie. Teoretycznie kursują autobusy, ale kiedy jeżdżą nikt nie wie. Cztery osoby wsiadają do zatrzymanego samochodu. Pozostała szóstka czeka na następną okazję. Podchodzi do nas Albańczyk z propozycją podwiezienia nas wszystkich. Ku naszemu zdziwieniu dysponuje on maleńką "renówką", w którą zgrabnie upychamy się piętrowo.
Śliczne miasteczko z białymi zabudowaniami i krętymi uliczkami pełne jest turystów. Towary pragnące się sprzedać wiszą wszędzie. Komercja ma w mieście władzę absolutną. To dobrze, że gospodarze mają możliwość zarabiania godnych pieniędzy, ale niestety miasto traci ze swojej greckiej atmosfery. Ostatnie lata jest kojarzone z zakupami, dyskotekami i parami homoseksualnymi. Urodę miasta można odkryć wędrując wąziutkimi ulicami w ciągu dnia. Wtedy turyści oblegają plaże lub odsypiają w hotelach zarwane noce na dyskotekach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz