sobota, 14 grudnia 2013

Viola Wojtek Barcelona


To miasto czaruje nieustannie i warto temu czarowi poddać się absolutnie. Nie zawsze trzeba bezkrytycznie słuchać się przewodników. Zwiedzając popularne miejsca, opisane w różnych informatorach, najprawdopodobniej spotkamy tłumy turystów, którzy również czytali te same opisy. 
Fajnie jest rano (w tym mieście rano zaczyna się o 11) zjeść śniadanie nad morzem (wszędzie można zakupić wspaniałe kanapki i soki)  i popatrzeć na mieniące się w promieniach fale. 


Po nieśpiesznym śniadaniu z Torre San Sebastian jedziemy koleją linową (Transbordador Aeri) na wzgórze Montjuic. 
Roztaczający się widok zapiera dech w piersiach. Rekomendowane w przewodnikach widoki z Sagrady Famili, Katedry (La Seu) i Tibidabo nie mogą się absolutnie równać z tym co widzimy z wiszącego na linie wagonika. 
Z jednej strony widać po horyzont morze, pod nami rozległy port, a z drugiej strony widać czarodziejkę Barcelonę z najbardziej znaną ulicą Ramblas ( kiedyśj płynęła tędy rzeka). 


Przy górnej stacji kolejki jest knajpka z nasłonecznionym tarasem. Pijąc tu wyśmienite capuccino napawamy się widokiem. 
Widzimy nawet akcję strażaków, którzy nieudolnie usiłują postawić przewrócony samochód. 
Ze słonecznego tarasu leniwie dochodzimy do następnej kolejki linowej w Parc de Montjuic i wagonikiem docieramy do XVIII- wiecznego fortu obronnego. 
Panorama miasta i portu objawia się ponownie w pełnej krasie. 
Można tu również zobaczyć kolekcję ogromnych armat i różnego rodzaju militaria.

Szkoda tylko, że to miejsce po wojnie domowej, wsławiło się torturowaniem i mordowaniem więźniów politycznych.
Ze wzgórza bez problemów (kolejką) docieramy do centrum miasta.
Jesteśmy głodni! Idziemy na targ spożywczy (Mercat de la Boqueria) przy La Rambli. Sposób wystawiania żywności jest tu niesamowity.

A jedzenie owoców morza, na wąskiej  ladzie fantastyczne! 
Atmosfera jest tak przyjazna, że nie chce się opuszczać tego miejsca.
Najedzeni włóczymy się po Gotyckiej dzielnicy- sercu miasta.
Tutaj w plątaninie średniowiecznych uliczek znajdują się prawdziwe perły architektury, którą jest np Katedra (La Seu). W tym miejscu świątynia (przebudowywana przez stulecia) powstała na początku chrześcijaństwa. 
W katedrze można zobaczyć oazę spokoju-wirydarz ze strzegącym go (zamiast psów) stadem 13 gęsi.
Po zmierzchu ulice czarują kolorami. Ilość barów, kafejek i restauracji jest 
oszałamiająca. 
Jesteśmy niedaleko słynnej restauracj 4 Gats, więc decydujemy się zobaczyć to osławione cudo z kopią słynnego malowidła dwóch mężczyzn na tandemie. 
Wystrój knajpki jest bardzo ciekawy, ale na tym kończą się zalety tego lokalu. 
Zmanierowani kelnerzy leniwie poruszają się po sali ( nikt tu nie musi zabiegać o klienta- przecież każdy przewodnik informuje, że bywali tu czołowi artyści stylu modernista, a także młody Pablo Picasso!).
Do podanego talerza krewetek nie otrzymuję sztućców, ani serwetek. Kelner widząc wyjmowanie przeze mnie chusteczek z torby wykazuje się zerem reakcji. Stoły są tu kamienne, więc opieranie rąk na zimnych blatach nie należy do przyjemności. Jedzenie jest takie sobie- ale ceny zacne! No cóż.. Dobrze, że w tym mieście jest wiele innych miejsc gdzie można fantastycznie zjeść ( i nie zawsze drogo).
Każdy na szczęście może odkryć swoją Barcelonę..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz