poniedziałek, 3 lutego 2014

Gonitwa małymi kroczkami


Pod koniec tygodnia mróz zelżał i weekend zapowiadał się wspaniale. Stęsknieni naszej działki w sobotni ranek zdecydowaliśmy się ją odwiedzić. Kiedy dojechaliśmy do Nieporętu naszym oczom ukazał się wspaniały widok.
 Nad zamarzniętym Zalewie Zegrzyńskim ujrzeliśmy dziesiątki kolorowych, różnego rodzaju żagli. 
Wreszcie dojechaliśmy do celu. Samo dojście od samochodu do domu było wyzwaniem. Pierwsze 5 minut zajęła nam walka z zaśnieżoną furką. Prawdziwym szokiem  było dla naszego kota dotarcie do domku. Simi usiłowała się unosić nad śniegiem, ale co chwila ginęła w miękkim puchu.
Wszystko wokół wyglądało niezwykle romantycznie. 
Dom był wychłodzony na maksa. Wojtek rozpalił w kominku i błyskawicznie uciekliśmy na trekking ( przecież nie będziemy czekać na wzrost temperatury w takim zimnie!). Marsz zajął nam jakieś dwie
godziny.
 Po powrocie w domu było "aż" 12 stopni. Ustawiliśmy kanapę i fotel przy samym kominku. Wieczorem przyjechali znajomi i córka z chłopakiem. Spędziliśmy upojny wieczór przy kominku pijąc grzane wino i jedząc pieczone kawałeczki łososia i ziemniaków.
Trzeba przyznać, że kładzenie się do zimnej pościeli było dużym przeżyciem! Ale rano było już cieplutko (22 stopnie). 
Po nieśpiesznej kawie i ogrodowych porządkach ( po wichurach mieliśmy sporo odłamanych konarów i gałęzi) udaliśmy się znowu na trekking.
Było ślisko jak jasny gwint! Dobrze, że założyliśmy raczki na buty. 
 Idąc wzdłóż kanałku co chwila słyszeliśmy odgłosy skaczących do wody i chowających się bobrów. Doznaliśmy chwilowego paraliżu ( w związku z tym nikt nie zrobił zdjęcia) jak obok nas przemknęło stado ponad trzydziestu dzików!
Było magicznie! W takich chwilach zawsze myślę, że nie trzeba dalekich podróży aby odkrywać piękno świata. Małymi kroczkami też fajnie jest go gonić..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz