Wczoraj Wojtek wpadł na genialny pomysł pójścia na łyżwy na nasz Stadion Narodowy ( jeszcze tam mnie nie było). Błyskawicznie skrzyknęliśmy parę osób i o 21.30 stawiliśmy się na tzw. Zimowym Narodowym. Dzięki późnej porze nie było dzikich tłumów. Muszę przyznać, że stadion prezentuje się wspaniale.
Nie mniej wspaniale prezentuje się całe zaplecze.
Zaskoczyła nas jedynie kontrola przy wejściu. Czuliśmy się jakbyśmy wchodzili na teren NASA. Po założeniu łyżew, przed samym wejściem, odbyło się skanowanie naszych biletów, następnie postawiono nam na dłoniach pieczątki znacznych rozmiarów. Po przejściu 30 metrów, przy samej bramce na lodowisko, ponownie odbyła się kontrola. Tym razem bilety zostały przedarte, a na dłoniach umieszczono nam następną ( malutką) pieczątkę! Wreszcie mogliśmy rozwinąć skrzydła!
Szaleliśmy ponad godzinę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz