piątek, 21 lutego 2014

W raju też jeść trzeba




Tak się lenimy w tym raju, ale głód nam zajrzał do lodówy. Zaznajomiony tubylec pożyczył nam samochód abyśmy mogli zrobić zakupy. Mając auto, oprócz zrobienia zakupów, postanowiliśmy objechać wyspę i udać się do stolicy- Arthur's Town. Tam mieliśmy nadzieję napić się kawy.  
Zapakowaliśmy się do samochodu ( co poniektórzy do bagażnika).
Okazało się, że nie mamy paliwa, więc na oparach dojechaliśmy do "super nowoczesnej" stacji.
Asortyment w sklepach jest delikatnie mówiąc niezadawalający. Królują mrożonki i puszki ( przeterminowane zresztą). Najbardziej brakuje nam normalnego pieczywa, a nie tostowych nadmuchanych obrzydliwków. 
Jadąc drogą widzimy napis: świeże pieczywo, fryzjer. Wchodzimy do chatki przed którą siedzi przeszczęśliwy szczeniak. 
W środku widzimy "gabinet fryzjerski" ze sprzętem muzycznym i śpiewającym na całe gardło golibrodą. 

Obok, olbrzymia murzynka piecze chleb.

Kuchnia nie jest pierwszej młodości, ale jest czysto. 
Podziwiamy przystrojone " eleganckie" fotele. 
Kupujemy trzy bochenki gorącego chleba i dżemy z arbuza i mango ( okazują się być czystym ulepkiem z cukru). 
Wreszcie docieramy do Arthur's Town. Mijamy piewsze skromne domki i po kilku minutach wyjeżdżamy z tzw miasta! Stolica wyspy liczy kilka domów i szkołę. 
Podczas naszej jazdy za oknem mamy widoki przecudnej urody. 

W drodze powrotnej robimy zakupy i zbieramy kokosy leżące pod palmami.
Błyskawicznie staramy się dojechać do domu, żeby zamrożone ryby i kurczaki wrzucić do zamrażalnika bo w raju też jeść trzeba..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz