sobota, 2 sierpnia 2014

Wszystko dobre co się dobrze kończy

Mamy południowy wiatr dzięki któremy zmieniliśmy plany i płyniemy do naszych przyjaciół na Kithnos. Janis z rodzinką prowadzą tam tawernę Bizantium. Usiłujemy się dodzwonić z prośbą o przygotowanie nam słynnej zupy rybnej. Niestety słyszymy informację, że numer komórkowy i restauracyjny jest nieaktualny. Niepokoi nas to bardzo, ale podjęliśmy decyzję o płynięciu i już! Po dobiciu do kei natychmiast biegniemy sprawdzić co się stało. Pierwsze naszym oczom ukazują się dzieci Janisa uwijające się przy klientach. Okazało się, że zmienili operatora i nie mogli przenieść numerów. Ku naszej radości wszyscy są zdrowi, a nawet Janis powiększyli restaurację. 
Wieczorem w pełnym składzie pojawiamy się na kolacji, w Bizantino, pchłaniając zupę i wszystko co pojawia się na stole. Jestem szczęśliwa, że znów mogę tu być. Jem pyszności, siedzę na piasku przy morzu, napawam się zachodem słońca i dokarmiam człapiące kaczki i żebrzące koty.

Po obżarstwie wędrujemy na górę do Rock Castle gdzie z właścicielem balujemy do rana.
Tutaj wszyscy witają nas jak swoich i my czujemy się jak u siebie. Wielka szkoda, że jutro płyniemy do Aten, a w niedzielę wylatujemy do Polski. 
Na szczęście u rodziny Janisa jest wszystko ok, a my wracamy zdrowi. No cóż "wszystko ma swój czas i przychodzi kres na kres"....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz