wtorek, 14 października 2014

Gonić-przegonić


Ten weekend nafaszerowliśmy różnorodnością. "Koszule nie doganiały pleców" podczas naszej weekendowej  gonitwy.
Piątek
 Po pracy, pokonując korki, dotarłam do Grodziska Mazowieckiego gdzie czekał na mnie małżonek ze swoim wujkiem - nestorem naszych rodzin. 
Wujek ma ponad osiemdziesiąt lat. Psychicznie jest młodszy od wielu stetryczałych czterdziestolatków. Z internetem jest za pan brat, komórkę obsługuje w pełnym wymiarze. Świetnie prowadzi swoją toytę corollę, a  jego kierowanie samochodu zaprzecza absolutnie teorii, że starsi ludzie nie powinni prowadzić samochodu. Jest uśmiechniętą gadułą, ale nie pozbawioną szybkiej riposty z odrobiną inteligentnej złośliwości. 
Zostaliśmy zaproszeni przez niego na działkę nad Jez. Zdworskim. 
Parę lat temu zakupił holenderski dom na kółkach. Samodzielnie obudował go wiatą z dużym, wygodnym tarasem.
 Na terenie działki 90% pracy wykonał samodzielnie. Dzisiaj pomimo zaawansowanego wieku wujek wszystko robi sam: nawet ścina drzewo, a następnie przewozi na przyczepce, którą właśnie skonstruował!
Sobota
Rano zrobiliśmy mały przemarsz nad jezioro, a wróciliśmy lasem. 

                                 
Wracając zebraliśmy parę kilogramów grzybów ( wujek zebrał więcej od nas dwojga razem!). 
Po południu musieliśmy wracać bo czekała nas impreza zorganizowana przez jedną z załóg, która pływała z nami w Grecji.
                          
Każdy coś przywlókł ze sobą i jak zawsze zrobiła się góra niesamowitego jedzenia. Z rozrzewnieniem wspominaliśmy greckie żeglowanie, za którym każdy tęsknił. Do domu wróciliśmy po 2 w nocy gdzie czekała nas praca przy dwóch siatkach nazbieranych grzybów! 
Jakież było nasze zdziwienie kiedy pilot nie mógł otworzyć bramy na osiedle. Okazało się, że uszkodzoną bramę zamknięto na noc na kłódkę! Szkoda tylko, że nie dotarła do nas informacja o tym dosyć istotnym fakcie. Samochód mieliśmy załadowany "po sufit" więc cóż było robić? Budzić sąsiadów?! 
Kłódka została otwarta kilkoma uderzeniami siekiery i wreszcie mogliśmy wjechać. 
Niedziela
Mimo pochmurnej, ale ciepłej pogody zdecydowaliśmy się jechać na żagle. W tym roku pogoda podarowała nam ciepłą jesień więc nie ma co marudzić na brak słońca.
Na zalewie było sporo ludzi. Przy fajnym, ciepłym wietrze popływaliśmy cztery godziny. 
Dzień, a tym samym weekend zakończyliśmy świetną rybką na barce. 
No cóż, nie można nam było zarzucić, że ostatnie dni spędziliśmy na kanapie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz