Ranek w hotelu przywitał nas obfitym śniadaniem, po którym, w super nastrojach, poszliśmy na przystanek autobusowy. Było pięknie.
W ciągu pięciu minut znaleźliśmy się na dolnej stacji narciarskiej w Kuźnicach.
Kiedy wjechaliśmy na Kasprowy Wierch byliśmy załamani. Szczyt góry był spowity mgłą. Pomimo niesprzyjającej pogody przeprowadziliśmy rozgrzewkę.
Zjechaliśmy na Halę Goryczkową i okazało się, że wiatr jest naszym sprzymierzeńcem.
Chmury zostały rozwiane i mogliśmy szaleć do woli. Na stoku było mało narciarzy więc jeździliśmy do ostatniej kolejki.
Stok był przygotowany świetnie.
Chmury przychodziły i odchodziły, a my jeździliśmy i jeździliśmy...
Wieczorem w Kolibeczce zjedliśmy górę jedzenia.
Na ostatnich nóżkach dotarliśmy na zasłużony odpoczynek. A jutro też jest dzień!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz