Drugiego dnia szczyt Kasprowego przywitał nas słońcem.
Podczas pierwszego zjazdu z Goryczkowej byliśmy tylko naszą trójką.
Było niesamowicie!
Niestety po godzinie wszystko okleiła gęsta mgła.
Na wyciągu nie widzieliśmy krzesełka przed nami, a wkrótce mogliśmy zobaczyć dosłownie "nic"!
Postanowiliśmy przeczekać mgłę w górnej stacji.
Oczekiwanie znacznie się przedłużyło więc wylądowaliśmy w knajpce. Siedząc tam dłuższy czas każde z nas pochłonęło sporo pysznego jedzonka. Ponieważ mgła nie miała zamiaru ustąpić stwierdziliśmy, że twardziele nie pękają i poszliśmy jeździć. Nie widziałam czubków swoich nart. Co chwilę się nawoływaliśmy. Błędniki nam oszalały po trzech godzinach jazdy we mgle.
Nie mogliśmy nawet stać spokojnie bo wszystko nam wirowało i upadaliśmy na śnieg!
O 17 wróciliśmy do hotelu. Po czym biegusiem udaliśmy się na basen. A po basenie ochoczo poszliśmy do Watry na zwykłe obżarstwo. Watra była kilka miesięcy temu częściowo spalona. Została odbudowana i powiększona. Jest w tej chwili sporych rozmiarów, ale utrzymana została w fajnym, góralskim charakterze. Tłum ludzi, w każdym wieku, przesiaduje tu jedząc pyszności i tańcząc przy muzyce na żywo. Mimo narciarskiego zmęczenia udało nam się wprowadzić nasze ciała w ruch....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz