Cała Polska czeka na 1-3 maja. Jest wtedy okazja aby zrobić coś fajnego. W tym roku 3. wypadł w niedzielę więc szału nie było. My zaplanowaliśmy rozpoczęcie sezonu żeglarskiego. Niestety awaria miecza uniemożliwiła nam spędzenie kilku dni na żaglach. Nie przejęliśmy się tym wielce bo prognozy pogody były fatalne. Z tego też powodu nie wystartowaliśmy z Warszawy w czwartek po południu. Po pracy zapakowaliśmy majdan do samochodu i w piątek koło południa pojechaliśmy do przyjaciół na działkę. Ku naszemu zdziwieniu, wbrew prognozie, od rana świeciło słońce i było bardzo przyjemnie. Z przyjaciółmi posiedzieliśmy przy ognisku i zaliczyliśmy spacer nad Liwcem. Wieczorkiem zaczęło padać więc przenieśliśmy się do domu. Do pierwszej w nocy gadaliśmy o różnych pierdołach i poszliśmy grzecznie spać.
O 4.30 nad ranem gospodyni podniosła larum, że nie ma naszego samochodu. Złodzieje rozwalili zamkniętą bramę i z podwórka wypchnęli naszą KIĘ Sorento!
Przyjechały kolejno dwie ekipy policji i zeznaniom nie było końca. Liczyliśmy, że ubezpieczyciel podstawi nam jakiś samochód abyśmy mogli wrócić do domu. Niestety okazało się, że o samochodzie zastępczym możemy marzyć najwczeniej w poniedziałek! Tak więc biedni gospodarze musieli nas odwieźć do Warszawy. Na naszą działkę dotarliśmy późnym popołudniem trochę w kwaśnych nastrojach. Na szczęście przyjechało trochę znajomych. Jedni przyjechali ze swoją sunią. Na widok swojej "ciotki" nasz szczeniak oszalał absolutnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz