Żegnamy okolice Wulkanu Arenal mocnym akcentem. Tym razem dziewiątka wariatów postanowiła pozjeżdżać w dół pięknych kanionów na linach (rozsądni udali się na cappuccino i papierosa).
Przygotowanym samochodem, do jazdy w trudnym terenie, zawieziono nas na miejsce.
Tutaj (ponownie) ubrano nas w odpowiedni sprzęt i kaski.
Po krótkim (jak zwykle zresztą) szkoleniu poszliśmy się zmierzyć z rzeczywistością.
Pierwszy samodzielny zjazd w dół z kilkudziesięciometrowego urwiska mało nie doprowadził nas do zawału serca.
Zeskakiwanie po stromych zboczach, sposobem pasikonika, był nieprawdopodobny!!
Szaleliśmy z podniecenia jak banda wariatów!
Każdy zjazd był niesamowity.
Kolejny raz niechętnie zdawaliśmy uprzęże i kaski. Zapamiętamy ten dzień na długie lata!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz