Zostaliśmy zaproszeni, przez naszych przyjaciół, do Topoliny. Miejscowość znajduje się w powiecie legionowskim i ma "aż" 10 ulic. Mała wieś z mieszkańcami o wielkim sercu. Tutaj gospodarze zaplanowali spotkanie załóg będących na naszym karaibskim rejsie. Oprócz żeglarzy przybyli osobnicy nie biorący udziału w żeglowaniu i dwa psy. Przywitanie zaczęliśmy od niezłej zadymy albowiem Brus na przywitanie wygryzł naszej suczce kupę sierści z tylnej części ciała.
Spotkanie rozpoczęliśmy trekkingiem.
Okolice ( nie pierwszy zresztą raz) zachwyciły nas absolutnie.
Szkoda tylko, że dzień był pochmurny.
Mieliśmy nawet spotkanie z kangurem!
Przed zmierzchem wróciliśmy gdzie czekało na nas pyszne żarcie, pokaz zdjęć z naszego wyjazdu i muzyka. Wieczorem dojechała reszta załóg.
Jeżeli ktoś sądził, że następnego dnia będziemy wylegiwać się w łóżkach to był w błędzie! Niedzielny ranek przywitał nas piękną pogodą.
O 11 znów wyruszyliśmy.
Tym razem podziwialiśmy pięćdziesięcioletnią zaporę w Dębem.
Płynąca tu Narew była (tego dnia ) rwąca i niebezpieczna.
Ale jakoś daliśmy radę...
Do Warszawy wróciliśmy zachwyceni naszym spotkaniem z przyjaciółmi, które odbyło się nie tylko przy biesiadnym stole!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz