Jedziemy na południe coraz dalej i dalej...
Drogi hinduskie ciągle nas zaskakują.
(W Indiach wóz wiozący zmarłych jest niezwykle kolorowy)
Mijamy miejsce odzyskiwania soli morskiej.
Dojeżdżamy do Tańdźawuru gdzie w centrum zwiedzamy Twierdzę Śiwaganga i Pałac Królewski.
Gorąc panuje wielki i chodzenie na bosaka po rozpalonych kamieniach jest prawdziwym wyzwaniem.
Przy murze twierdzy Hindus zaprasza nas do siebie abyśmy mogli zobaczyć jak jego rodzina wytwarza na krosnach sari i szale.
Sposób robienia tych materiałów był fascynujący.
A potem zaczyna się szał zakupów.
Po zachodzie słońca idziemy zobaczyć słynną Świątynię Bryhadiśwary, ukończoną w 1010 roku.
Monumentalna, granitowa świątynia poświęcona została Śiwie.
Cała budowla jest wieczorem podświetlona i wywiera na nas niesamowite wrażenie.
Początkowo stała tu samotnie. Wokół niej zaczęły powstawać budynki, które utworzyły dzisiejsze miasto.
Wszystkie budowle świątyni są pełne żarliwie modlących się Hindusów.
Z podziwem patrzymy na rzesze ludzi przedstawiających swoje prośby lub podziękowania.
Wieczorem łazikujemy po ruchliwych ulicach Tańdźawuru.
Część panów wyrusza na zakup sandałów z powodu ich zniszczenia lub zapomnienia zapakować.
Towarzyszy nam ciągły zgiełk i dźwięk klaksonów. Przejście przez z ulicę wiąże się z ryzykiem utraty życia lub nabycia pierwszej grupy inwalidzkiej.
Jedno z nas kupuje kurczaki w KFC!! (taki przymus)
Późnym wieczorem wracamy do hotelu, aby rzucić się nabasen, jedzenie i pójść obżartym spać.
Gonienie świata przy czterdziestostopniowym upale jest bardzo,wyczerpujące..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz