sobota, 2 września 2017

Żeglarski żywot w Grecji


Ok. 19.30 dopływamy do Vathi na półwyspie Methana. 
Niestety w tej uroczej, zacisznej zatoczce, z knajpeczką, nie ma dla nas miejsca! 
Nie załamujemy rąk i kierujemy się na Poros.  
               Fot. D. Solińska- Przybysz

Pod wieczór pięknie wieje. 
Delektujemy się widokami zachodzącego słońca.

Nocą wpływamy do Poros.
Trochę czasu zajmuje nam znalezienie miejsca gdzie możemy zacumować szesnastometrową Ateną. 
Miasto wita nas pokazem sztucznych ogni.

Po kolacji wspinamy się na górę przy kamiennym zegarze. Widok nocą z góry jest niesamowity. 
O 7 rano zaczyna padać deszcz. Śpimy dalej przy usypiającym szumie. Przed ósmą budzi nas załoga, która usiłuje opuścić port. Niestety ich kotwica znajduje się pod naszą łódką. Błyskawicznie się ogarniamy i odbijamy od kei. 
Ponieważ zaczyna świecić słońce decydujemy się wykorzystać przypadkową ranną pobudkę i opuszczamy Poros.
Płyniemy na Dokos. Dorota prowadzi łódkę, a wachta szykuje śniadanie.
Przed południem cumujemy w romantycznej zatoczce. 
Jesteśmy jedyną łódką.
Dzień spędzamy rozkoszując się cudowną wodą i słońcem. 

Późnym popołudniem dzielni ochotnicy wspinają się na szczyt aby z góry zobaczyć zachód słońca. 
Idąc zachłystujemy się przepięknymi widokami.
Atena, w zatoce, wygląda zachwycająco.
Zachód słońca jest iście spektakularny! 
Podoba nam nawet bardziej niż na Sounion! 
Dodatkowo nie płacimy tutaj za wstęp 8€ i jesteśmy tylko my i słońce! 
Siedzimy jak sroki na skałce i jesteśmy zauroczeni.
O zmierzchu rozpoczynamy powrót na łódkę.
Mijamy szkielet kozy, który w dziewczynach budzi odrazę.
Przed nocą docieramy na łódkę aby resztę wieczoru spędzić przy winie i serach i gadkach o niczym i o wszystkim
.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz