Z Dokos na Hydrę mamy żabi skok. Wypływamy po dziesiątej aby mieć szansę na miejsce bezpośrednio przy kei.
Wieje piątka.
Zawijamy do naturalnego portu w Hydrze.
Każda wpływająca jednostka odgrywa tutaj swoją życiową rolę, która zawsze jest przychylnie przyjmowana przez kamienice rozstawione niczym widownia w amfiteatrze.
Dla potężnej Ateny nie bardzo jest miejsce przy kei. Decydujemy się zacumować w następnym rzędzie. Widząc nasze starania jeden ze skiperów zarządza przegrupowanie łódek i wsuwamy się dosłownie na szpilkę. Odbijacze głucho stękają.
Po nas wpływają następni, którzy muszą cumy zarzucać na dzioby stojących już jachtów.
Wreszcie załoga wylega na ląd. Miasteczko jest cudem architektonicznym- szczególnie kamienne rezydencje zwane archontiká.
Absolutnym dla mnie symbolem wyspy są osiołki.
Stoją godzinami w pełnym słońcu. Niektóre wykorzystują każdą szansę na cień.
Fot. C. Nazaruk
Chyba wytchnieniem dla nich jest praca. Kiedy targają towary lub ludzi mogą wreszcie zejść z palącego słońca.
Bywa, że są szczęśliwe.
W miasteczku rządzą koty.
Spotykamy je na każdym kroku.
Najważniejszą osobą w porcie jest znany wszystkim żeglarzom mężczyzna z wielką brodą.
Niegdyś bezdomny, dziś z wielką werwą zarządzający ruchem w basenie portowym.
Na Hydrze każdy może znaleźć coś dla siebie.
Tłoczne nabrzeże z kafejkami i sklepami.
Urocze zakątki z tawernami, w których siedzą Grecy.
Warto zaglądać do uchylonych drzwi.
Można zobaczyć wtedy życie prostych Greków lub wykwintnie odrestaurowane pomieszczenia.
Przed wieczorem wybieramy się załogą na górę do monastyru.
Mijamy nocny "parking" dla osiołków.
Maszerujemy w cieniu drzew.
Wreszcie docieramy do celu.
Panuje tu absolutny spokój. Gdzieniegdzie widać medytujących mnichów.
W maleńkim pomieszczeniu można, jak zawsze, zakupić przetwory i krzyżyki własnej produkcji. Nowością jest piwo w lodówce. Nikt oczywiście nie kontroluje zakupów. Należy przeczytać cenę na produkcie i wrzucić pieniążki do skrzynki!
Czekamy na zachód słońca jedząc tutejsze sery i zapijając piwem.
Niestety musimy opuścić to niezwykle miejsce.
Wracając podziwiamy widok oświetlonego miasta.
Oczywiście witają nas koty.
Rano opuszczenie Hydry nie jest prostym zadaniem. Aby odbić od kei musimy pokonać dwa rzędy documowanych łódek.
Jak zawsze z żalem odpływam z tego miejsca z nadzieją powrotu..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz