Skąpane w słońcu Buenos pokazało się w zupełnie innym obliczu. Mimo soboty na ulicach królowały korki.
Na zielone skwery i do licznych, w tym mieście, parków wyległy tłumy. Ochoczo dołączyliśmy do tych szczęśliwców.
Fot. T. Nazaruk
Przez przypadek znaleźliśmy się na święcie kawy.
Zalegliśmy na jednym z rozłożonych kocy i rozkoszowaliśmy się kawą ze słynnej kafeterii "Tortoni".
Fot. T. Nazaruk
Pozytywnie zakręceni odwiedziliśmy Museo Nacional de Bellas Artes, gdzie podziwialiśmy prace słynnego Miró.
Niekiedy wspólczesna sztuka budzi we mnie ironię....
W ciągu dnia dojechała następna część grupy. Nie mając jeszcze pokoi w hotelu bez pardonu zrzucili swoje graty do naszych pokoi.
Będąc tutaj dwa dni wykupiliśmy dobowe bilety na turystyczny autobus (490 peso). Dzięki niemu objeździliśmy i zwiedziliśmy najciekawsze miejsca.
Odwiedziliśmy piękny Dom Rybaka.
Niestety nie będąc zrzeszonymi w klubie nie mogliśmy wejść na niesamowite molo.
Niechcący trafiliśmy do chińskiej dzielnicy, która przyciąga kolorami i świetną kuchnią.
Zadekowaliśmy się w maleńkiej knajpce, do której musieliśmy odstać w kolejce. Jedzenie było tutaj kosmicznie dobre i tanie! Kolejny raz zostaliśmy ostrzeżeni przed grasującymi złodziejami.
Najedzeni wróciliśmy do hotelu, gdzie nie mieliśmy zbyt dużo czasu na spanie, bo o 2,45 w nocy mieliśmy zaplanowany transport na lotnisko. I tak zaczniemy naszą Patagońską wyprawę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz