O 9 rozpoczynamy nasz trekking na Mirador de las Paine.
Czeka nas do przejścia ponad 21 km.
Nie niebie panuje błękit i nie ma wiatru. Podobno idealnych dni pogodowych w Patagonii jest ok. dziesięć! Tutaj zwykle albo wieje, albo pada, albo wieje i pada jednocześnie. Słońce pojawia się po to aby błyskawicznie zajść za chmury i czekać aż skończy się deszcz. Mimo przepięknej pogody i dobrej prognozy na cały dzień jesteśmy przygotowani na raptowne załamanie pogody.
Podczas wędrówki robi się naprawdę gorąco. Zbędne części garderoby upychamy do plecaków. Trasa jest przepiękna.
Podczas wędrówki nasz grupa rozciąga się i tworzy jedno lub dwuosobowe zespoły. Idąc słyszymy jak jeden z przewodników prosi swoją kilkunastoosobową wycieczkę, aby nikt samodzielnie nie oddalał się od grupy. Żyjące, na tym terenie, pumy są bardzo niebezpiecznymi myśliwymi, więc lepiej nie zostać posiłkiem jednej z nich...
Robi nam się trochę nieswojo. Czekamy na idącą za nami koleżankę. Po sformowaniu trzyosobowej, babskiej grupy idziemy utwierdzone w przekonaniu, że zaopatrzone w kije trekkingowe damy radę nie jednej pumie.... Na męską część nie możemy liczyć, albowiem pognała rączo przed nami.
Szybko kończy nam się woda, ale z tym nie ma problemu. Znajdujemy się w jednym z najbardziej czystych rejonów świata, gdzie picie źródlanej, zimnej wody jest mega przyjemnością.
Trzy czwarte trekkingu przebiega pod górę na zalesionym terenie wzdłuż wodospadów i rzeczek.
W pewnym momencie dróżka trekkingowa przybiera skalny charakter. Niekiedy trzeba się wspinać po sporych skałach. Kiedy przechodzimy ten karkołomny odcinek czeka nas następna niemiła niespodzianka: gołoborze na dosyć stromym zboczu.
Pokonanie ostatniego odcinka odbywa się w pełnym słońcu.
Zazdrościmy powracającym turystom i rozpoczynamy atak ostatniego etapu...
Fot. T. Nazaruk
Docieramy wykończone aby zobaczyć spektakularny widok trzech kamiennych wież: Torres del Paine! U ich stóp rozłożyło się jezioro, na którym unoszą się resztki gór lodowych.
Widok zapiera nam dech w piersiach.
Dobrze, że żadne z nas nie dostało zawału! Błyskawicznie mija nam zmęczenie. Spędzamy tu wszyscy ponad godzinę jedząc posiłek i delektując się atmosferą miejsca.
Tu jesteśmy bliżej nieba"
Jakie WSPANIAŁE widoki... Czy zazdroszczę? Oczywiście! Też kiedyś odchowam moje Księżniczki i będę zwiedzać świat:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie z nad filiżanki kawy:)
Na wszystko przyjdzie czas. Tylko jak przyjdzie - trzeba go wykorzystać! Pozdrawiam serdecznie!
Usuń