Na niebie zaczyna panować cudowny błękit. Dostajemy absolutnego amoku.
Otaczają nas niesamowite krajobrazy.
Co chwila musimy zatrzymywać samochody aby zrobić zdjęcie.
Wcześnie dojeżdżamy do Parku narodowego Torres del Paine. (wstęp ok. 27 EUR)W 2014 roku, głosami turystów, został zaliczony do cudów świata. Czekając na bilety, na statek, widzimy, przez okno, krajobraz.
W pierwszej minucie już wiem, że to miejsce stanie się moją wielką miłością.
Mamy sporo czasu do naszego rejsu. Dwóch śmiałków idzie w góry. Część grupy rezygnuje z dojazdu samochodem i wędruje do miejsca cumowania piechotą.
Po drodze,w pięknych okoicznościach przyrody, jemy posiłek.
W oddali widzimy lodowiec.
Lodowe rzeźby, które oddzieliły się od lodowca przybierają różne kształty.
Oczywiście część z nas myli drogę i nadrabia kilka kilometrów. Ale nikt nie żałuje! Widoki, jakie co parę chwil mamy radość oglądać, są fantastyczne.
Po niedługim oczekiwaniu wsiadamy na katamaran.
Na pokładzie wieje silny, mroźny wiatr.
Jesteśmy przygotowani na takie warunki i możemy chłonąć widoki pełną piersią.
A jest co podziwiać! Biało-niebieskie czoło lodowca Grey ma charakter iście kosmiczny!
Z wielkim żalem schodzimy z pokładu stateczku.
Jedziemy do hotelu Pehoe, który okazuje się prawdziwą wisienką na torcie.
Możemy dotrzeć do niego piechotą po kładce! W jeziorze, jak w lustrze, odbija się hotel i okoliczne góry!
Celebrowanie posiłków przy takich widokach- to pawdziwa przyjemność. Tak, w parku Torres del Paine można się zakochać..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz