sobota, 4 listopada 2017

Puerto Natales

Po trzech tygogniach deszczu Patagonia przypomniała sobie o słońcu. 
Do Puerto Natales mamy 135 km.  
Z samego rana rozpoczynamy poszukiwania pingwinów, które kończà się fiaskiem. Rozczarowani ruszamy dalej. Po drodze mijamy rozległe tereny, na których widzimy strusie i owce.
 Niekiedy obydwa gatunki pasà się razem. 
Smutnie wyglàdajå umierajàce lasy. 
Po południu, przed osiàgnięciem celu, zatrzymujemy się zobaczyć grotę, gdzie 15000 lat temu żyły sporych rozmiarów zwierzęta (Milodony). 
Grota jest rzeczywiście niezwykła. 
A widoki z okolicznego wzgórza sà przepiękne. 
Głodni dojeżdżamy do Puerto Natales. 
W miejscu zakwaterowania dowiadujemy się, że miasto i okolica, drugà dobę, nie ma wody! 
           Basia potrafi sobie radzić w każdej sytuacji!

Gospodarz przynosi nam wodę w pojemniku. 
Wszystkie bary i restauracje, pozbawione wody, sà zamknięte. 
W naszych domkach mamy wyposażone kuchnie, więc gnamy do najbliższego supermaketu. Tutaj panuje asolutna panika. O chlebie i gotowych obiadach możemy zapomnieć. Biegamy nerwowo między półkami. Po godzinie wracamy do domków, gdzie pieczemy kurczaki i żeberka, które serwujemy z ziemniakami i pomidorami. Głodu nie było!
                             

 A gospodarz niestety będzie musiał pozmywać, po naszej kolacji,  kiedy w kranach pojawi się woda....

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz