Po wylądowaniu na Mahe musieliśmy w miarę szybko wszystko ogarnąć.
Wynajętym samochodzikiem: KIA Soul w trzech turach została przewieziona załoga razem z bagażami do uroczego porciku Eden.
Tu nastąpiło szybkie rozpakowanie, szybkie zaprowiantowanie ( pobliski sklep nie obfitował różnorodnością artykułów spożywczych) i odbiór katamaranu. Wędkarze rozpakowali swój sprzęt.
Rozbawiły nas, znalezione na pokładzie, żabki do bielizny w kształcie rekinków-młotów!
Po wciągnięciu polskiej banderki, udało nam się wypłynąć przed wieczorem.
O zachodzie słońca zacumowaliśmy w Parku Narodowym Sainte Anne. Wykończeni poszliśmy wcześnie spać aby o 5.30 wypłynąć. Pierwsza ryba została złapana o 6 rano!
Wysepki, do których dopływaliśmy powalały urodą, a woda była tak ciepła, że o schłodzeniu się nie było mowy!
Chłopcy do końca dnia złowili jeszcze dwie ryby.
Z ostatniego tuńczyka ukręciliśmy tatara.
Z pozostałych ryb i warzyw wachta przygotowała wspaniałą potrawkę (nie ma szans na odchudzanie!)
Wieczorem przyszła solidna burza jak na tropiki przystało. Wystawiliśmy naczynia aby zebrać deszczówkę. Po chwili cała załoga dzielnie się umyła w deszczu, oszczędzając słodką wodę na łódce. Panie w miseczkach z deszczówką umyły nawet głowy.
Kocham takich wariatów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz