Lądujemy o piętnastej w Dżakarcie. Na lotnisku usiłujemy wpakować bagaże do samochodów.
Jestem tu kolejny raz i chaos niezmiennie panuje na ulicach. Miasto pełne skuterów i samochodów jest zakorkowane całą dobę. Wypełnione kurzem i smogiem. Następnego dnia skrzętnie pomijamy Dżakartę i jedziemy do miejscowości Bogor- niewielkiego miasta jak na tutejsze standardy (tylko milion mieszkańców!). Tutaj zwiedzamy prawie stuhektarowy ogród botaniczny (Kebun Raya Bogor) założony w 1805 roku.
Znajduje się tu postkolonialny pałac i holenderski cmentarz ówczesnych notabli.
Wędrujemy zacienionymi alejkami.
Nasz przewodnik cierpliwie opisuje nam nasadzenia.
Część roślin, niektórzy z nas mają w domach. Z tym tylko, że nasze są duużo mniejsze i jakby wyblakłe.
Urzekają nas różowe lilie wodne i ogromnych rozmiarów liście w sadzawkach otaczających pałac.
Pełni pozytywnej energii opuszczamy ogród i jedziemy na plantację herbaty.
Część z nas eksploruje okoliczne wzgórza.
Łazikujemy między krzewami trzech gatunków herbaty. Koleżanka przekonuje się, że strój składający się z plastikowych sandałków i spódnicy nie jest dobrym wyborem do eksplorowania wzgórza pełnego dziur i wertepów.
Przed wieczorem zostaje ogłoszony odwrót do hotelu. Po drodze obserwujemy życie miejskie mieszkańców. Uwagę przykuwają osobliwe „stacje benzynowe”.
(Benzyna w butelkach :)
Nie odjechaliśmy bardzo daleko od stolicy Indonezji, ale powrót zakorkowanymi ulicami zajmuje trzy i pół godziny….
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz